Nie chce mieszkać z partnerem. Za granicą zjawisko ma już swoją nazwę
Living Apart Together to zjawisko, które staje się znacznie częstsze, bo też i coraz więcej par decyduje się, owszem, na bycie razem – ale mieszkać wolą już osobno.
Wspólne mieszkanie rodzi bez wątpienia wiele problemów – traci się swoją niezależność, trzeba ustalić podział obowiązków, przegadać kwestie finansowe, dotrzeć się w wielu aspektach, o których wcześniej się nie myślało. Psycholożka Dorota Minta zwraca uwagę, że istnieje wiele powodów, dla których pary mogą nie decydować się na wspólne mieszkanie.
– To indywidualna decyzja, która może być motywowana różnymi czynnikami – mówi ekspertka. – Są to np. praca, zajęcia i życiowe okoliczności, które mogą sprawić, że dla pary bardziej praktyczne jest zachowanie osobnych miejsc zamieszkania. Po drugie, indywidualne potrzeby i przestrzeń: niektórzy ludzie potrzebują swojej przestrzeni i czasu dla siebie. Mieszkanie osobno pozwala zachować tę niezależność, jednocześnie utrzymując bliskość z partnerem.
Wymienia też trzeci czynnik: negatywne doświadczenia poprzednich związków. - Osoby mające wcześniejsze doświadczenia związane z negatywnymi aspektami wspólnego mieszkania mogą preferować osobne miejsca zamieszkania - mówi Dorota Minta. - Bywa, że osobne mieszkanie wynika też z wcześniejszych zobowiązań, na przykład opieki nad dzieckiem z poprzedniego związku lub lęku przed bliskością, ale też lęku przed oceną - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Zaczęlibyśmy sobie działać na nerwy"
Elżbieta ma 40 lat, a od 8 jest w związku z Andrzejem. Mieszkają w tym samym mieście, ona ma trzypokojowe mieszkanie w centrum, on dom na obrzeżach, gdzie piętro zajmuje jego mama.
– To też jeden z powodów, dla których wspólne mieszkanie odpada – mówi Elżbieta. – On matki samej nie zostawi, a ja nie zamierzam żyć z "teściową". Jemu z kolei niezbyt podoba się fakt, że mam dwa koty, wszędzie jest pełno sierści i zniszczone meble. On jest pedantem, ja lubię rozgardiasz; jeśli nie mam ochoty zmyć naczyń od razu, to tego nie robię. I cenię sobie tę wolność, nie wyobrażam sobie, że nagle miałabym zmienić swoje przyzwyczajenia, bo facet się wprowadza.
Elżbieta przyznaje, że kocha Andrzeja i świetnie czuje się w jego towarzystwie. Czasem on nocuje u niej, czasem ona przyjeżdża na weekend do niego.
– Najlepiej spędza się nam czas na mieście, oboje kochany kino i teatr. Wspólne wyjazdy za granicą czy w kraju też są fajne, jednak po tygodniu spędzonym razem mam wielką potrzebę pobyć sama i naprawdę z ulgą wracam do siebie. Andrzej ma podobnie, też bardzo ceni sobie czas w swoim towarzystwie, potrzebuje wielu wolnych wieczorów. Gdybyśmy mieszkali razem, pewnie czulibyśmy jakąś presję, że musimy coś razem robić, jestem pewna, że zaczęlibyśmy sobie działać na nerwy. Oboje jesteśmy indywidualistami, nie lubimy, jak ktoś nam wchodzi w przestrzeń, czegoś oczekuje, wymaga - tłumaczy.
Przyznaje, że wybrali mieszkanie osobno, by uniknąć ewentualnych kłótni, które mogłyby wyniknąć z ich upodobań czy przyzwyczajeń. W ten sposób są razem, mają wszystkie "związkowe korzyści", a jednocześnie unikają konfliktów, które mogłyby osłabić ich relację.
Wolność a bycie w związku
Ekspertka zauważa, że chociaż pary decydują się mieszkać osobno, nadal mogą budować intymność i bliskie więzi.
– Kluczowe jest to, jak partnerzy zarządzają swoim czasem i komunikują się ze sobą – mówi Dorota Minta. – Regularne spotkania, wspólne wyjścia, rozmowy i wspólne cele mogą wzmacniać więzi nawet w takiej relacji. Niezależność ma dla niektórych ogromne znaczenie, a decyzja o życiu osobno wynika często z potrzeby zachowania swojej tożsamości, pasji, czasu dla siebie. Dla niektórych jest to sposób na utrzymanie równowagi między poczuciem indywidualności a życiem w związku. Takie osobne mieszkanie staje się też potrzebą, kiedy mieszkaliśmy samotnie przez wiele lat. Bywa, że u niektórych pojawia się lęk przed rutyną, którą postrzegają jako destrukcyjną dla relacji.
- Jednak takie mieszkanie osobne niesie też za sobą sporo zagrożeń - zauważa psycholożka. - Trudniej jest poznać siebie w codzienności, ale przede wszystkich w sytuacjach trudnych, np. choroby, stresu związanego z pracą czy innymi kryzysami. Trudnością staje się też budowanie codziennej bliskości: codzienne drobne interakcje i budowanie wspólnych nawyków stają się utrudnione, co może wpłynąć negatywnie na rozwój relacji.
Dorota Minta zaznacza: - Ważne jest, aby partnerzy byli otwarci na komunikację i współpracę, aby uniknąć pułapek, jakie mogą wynikać z mieszkania osobno. Kluczowe jest też respektowanie indywidualnych potrzeb i poszukiwanie kompromisów, które będą satysfakcjonujące dla obu stron.
"To zabijało romantyzm"
Maja ma 33 lata. Mieszka w dużym mieście w mieszkaniu, które odziedziczyła po babci. Była w dwóch poważnych relacjach, w obu po pół roku zamieszkała z partnerem.
– Wychodziłam z założenia, że wspólne mieszkanie to najlepszy sprawdzian dla związku – mówi. – Można wtedy szybko się poznać, zobaczyć, czy do siebie pasujemy. Ponieważ miałam mieszkanie, faceci wprowadzali się do mnie. Teraz sądzę, że trochę tego nie przemyślałam, bo mam dwa pokoje, metraż jest dość niewielki.
Z pierwszym rozstała się po pół roku od momentu zamieszkania, z drugim po nieco ponad roku.
- Kochaliśmy się, ale rzeczywistość nas przytłoczyła, brak przestrzeni, prywatności - tłumaczy. - Wiem, że ludzie żyją w kawalerkach i… podziwiam takie pary. My mieliśmy jeszcze tę trudność, że pracowaliśmy z domu. Widzieliśmy się cały czas, warczeliśmy na siebie o każdą głupotę.
Dlatego kiedy wchodziła w swój obecny związek, nie spieszyła się z planami wspólnego mieszkania. Obecnie jest z Adrianem już dwa lata.
– I dalej mi się do tego nie spieszy. Świetnie się czuję sama. Jestem wolna, nikt mnie nie ogranicza, mogę pracować w nocy, jeśli mam ochotę i nikt nie marudzi, że światło się pali – stwierdza. – Czasem nocuję u Adriana, ale trochę męczy mnie to wożenie ze sobą rzeczy, zdecydowanie bardziej wolę spać w swoim łóżku. On czasem przyjeżdża do mnie, ale z kolei narzeka na hałasy za oknem, bo mieszkam obok ruchliwej drogi. Teraz mam u niego swoją szczoteczkę do zębów i kilka kosmetyków, ale to tyle, nie chcę się tam zagnieżdżać. Spędzamy wiele czasu razem, uważam, że jesteśmy ze sobą bardzo blisko, mimo upływu dwóch lat nie spowszednieliśmy sobie, wciąż chodzę na randki odstawiona. A kiedy mieszkałam ze swoimi facetami, widywali mnie w dresie, z tłustymi włosami… To zabijało romantyzm.
Czy widzi jakieś minusy?
– Według mnie nie ma, ale… Adrianowi takie rozwiązanie przestaje się podobać. Wcześniej to przegadaliśmy, jednak widzę, że coś się mu zmieniło, chciałby zamieszkać razem, jak to on mówi, "stworzyć dom". Nie wiem, jak to się dalej potoczy, bo ja nie czuję się jeszcze gotowa na takie zobowiązanie, niezależność jest dla mnie ważna. Na razie nie chcę zmieniać tej sytuacji. Boję się, że kiedy zamieszkamy razem, nasz związek się rozpadnie, tak jak te moje dwa poprzednie. A skoro jest dobrze, to po co coś zmieniać?