Oferty pracy przeglądają non‑stop. Mówią, dlaczego zmieniają pracę co kilka miesięcy
Ostatnie badania pokazują, że na początku 2019 roku ponad połowa Polaków rozglądała się za innym pracodawcą. Niektórym jest wyjątkowo trudno wytrzymać w jednym miejscu. Paweł i Teresa pracowali na kilkudziesięciu stanowiskach. Zgodnie przyznają, że wymarzonej pracy wciąż nie znaleźli.
01.10.2019 | aktual.: 01.10.2019 18:56
Paweł jest po czterdziestce, ma wykształcenie zawodowe i kilkadziesiąt różnych miejsc pracy na koncie. Pracował jako pomocnik kierowcy przy przeprowadzkach, przy pracach ogrodowych, w szpitalu jako sanitariusz i na kilku budowach. Jego pierwsza praca? W wodociągach. Zrezygnował przez "pijaństwo" innych pracowników. – Aż kierowca z szoferki wypadał czasami – mówi.
Według sondażu firmy rekrutacyjnej Randstad z lutego 2019 r. przywołanego przez "Rzeczpospolitą", na początku roku aż 55 proc. Polaków szukało nowej pracy. Z kolei 20 proc. z nas zmieniło pracę w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. To spora zmiana w porównaniu z 2013 r., kiedy zaledwie 13 proc. Polaków planowało zmianę pracodawcy.
Dla Pawła częste poszukiwania nowego miejsca zatrudnienia to codzienność. Powody zmiany pracy były różne, ale mężczyzna podkreśla, że to zawsze on rezygnował, nie pracodawca – Bywało tak, że szef miał problemy z pieniędzmi albo po tygodniu okazywało się, że zakres obowiązków jest trzy razy większy niż miał być w rzeczywistości. Zmieniali formę umowy w trakcie pracy, bez pytania pracownika. Albo obiecują inne zarobki, a są inne – tłumaczy.
Zdarzało się, że Paweł nie dostawał wynagrodzenia, które mu się należało. – Nawet teraz czekam na pieniądze, które miały być wczoraj. Nie mogę się ich doczekać… Rzekomo mają być jutro – mówi.
Z jednej pracy zrezygnował już pierwszego dnia w nowym miejscu. – Jak przyszedłem, to się okazało, że jestem od wszystkiego. Nawet pani kierownik powiedziała, żebym jej kawę zrobił – wspomina. Trochę dłużej wytrzymał w jednym z magazynów sklepu internetowego. Zachęcony opiniami postanowił spróbować tam swoich sił, jednak zawiódł się na nowym pracodawcy i zrezygnował po trzech dniach. "Zarobki były do bani. Człowieka traktują tak, że ja bym tak psa nie potraktował. Pracownik jest takim malutkim trybikiem – jak się zepsuje, to się go wymienia – narzeka.
Tresura zwierząt, sztuka i tarot
25-letnia Teresa miejsce pracy zmienia co kilka miesięcy. Jest na ostatnim roku psychologii, jednak większość miejsc, w których pracowała, nie była związana z jej wykształceniem. W sumie pracę zmieniała około 30 razy. – Chyba jestem pracoholiczką. Co chwilę znajduję sobie nowe zajęcia – czy to na krótszy, czy na dłuższy czas. Po prostu kocham pracować i kocham być cały czas w ruchu – mówi.
Zapytana, czym się zajmowała, bez wahania odpowiada: "Wszystkim". – Pracowałam w telefonach zaufania dla dzieci i młodzieży, jako biomasażystka, wróżbitka. Zajmowałam się psami, tresurą zwierząt, sztuką. Jestem oprócz tego lektorką języka angielskiego. Prowadzę własną szkołę językową dla dzieciaków. Oprócz tego uczę chemii i matematyki. Obecnie otwieram własną praktykę jako psycholog i pracuję jako managerka ds. promocji i marketingu – mówi. Jednak jak trzeba, to uczy dzieci angielskiego i bierze zastępstwo w byłej pracy, gdzie czasami brakuje opiekunów medycznych.
Teresie nie udałoby się pewnie co chwilę zdobywać tak różnorodnych prac, gdyby nie ciągły rozwój. Oprócz psychologii studiuje też pracę socjalną i skończyła policealne studium psychotroniki. Ma dyplom technika masażysty i biomasażysty. Skończyła też Polsko-Amerykańską Akademię Liderów i różne kursy: behawiorystki zwierząt, filologii angielskiej, szycia, malarstwa, rysunku technicznego, wróżbiarstwa, naturoterapii.
"Ciągle czegoś mi brakuje"
Półtora roku temu Teresę potrącił samochód. Jak mówi, "przeżyła cudem". Przez wypadek musiała zrezygnować z pracy opiekunki medycznej. Starała się znaleźć coraz to lepiej płatne zajęcia. – Musiałam się zająć absolutnie wszystkim, żeby zarobić na rehabilitację. Zaczynałam jedną pracę, byłam tam mniej więcej pół roku, a w "międzyczasie" już szukałam czegoś innego – tłumaczy.
Znalezienie kolejnego miejsca pracy traktuje jako wyzwanie. – Ja nigdy w życiu nie programowałam. Ale postanowiłam, że zrobię wszystko, żeby dostać pracę w pewnej bardzo znanej firmie albo chociaż pójść tam na rozmowę, bo strasznie lubię grać w gry komputerowe – opowiada. Dostała zaproszenie na rozmowę. Zrobiła tak dobre wrażenie, że została przyjęta. Odrzuciła jednak ofertę, bo musiałaby dojeżdżać do pracy 300 km.
– Czegoś mi brakuje. Ciągle tego szukam. Sprawia mi to mnóstwo przyjemności – mówi Teresa. Jest w szczęśliwym związku, ale nie planuje mieć dzieci. Boi się, że bardzo intensywne życie zawodowe i ciągłe zmiany to nie jest dobry wzorzec dla młodego człowieka.
"Skoczek" nie potrafi zagrzać nigdzie miejsca
Natalia Bogdan, prezes firmy rekrutacyjnej Jobhouse, tłumaczy, że okres przepracowany w jednym miejscu, który można uznać za wartościowy dla kolejnego pracodawcy, to około trzy lata. – W tym czasie jesteśmy w stanie wdrożyć się w nowe obowiązki, mieć już jakieś osiągnięcia w danej firmie i wnieść coś od siebie – mówi. Zauważa, że jeśli zamiany miejsc pracy zdarzają się często, to pracodawcy powinna zapalić się czerwona lampka. Może mieć do czynienia z tzw. "skoczkiem", czyli osobą, która nie może z rożnych względów zagrzać nigdzie miejsca.
– Najczęściej są to powody związane z motywacją takiego pracownika. Ciągle szuka swojego szczęścia, bo w kolejnych miejscach coś mu nie pasuje. Często wiąże się to z wygórowanymi oczekiwaniami i z brakiem lojalności. Zdarza się, że taka osoba dostanie ofertę z innej firmy i nie ma żadnych moralnych oporów, żeby porzucić obecnego pracodawcę i zostawić niedokończone tematy – wyjaśnia.
Bogdan podkreśla jednak, że częste zmiany pracodawców nie zawsze powinny być demonizowane. Na przykład w branżach, w których pracuje się projektowo, częste zmiany pracodawców są zrozumiałe. Także w przypadku młodych ludzi, którzy stawiają pierwsze kroki na rynku pracy, częste zmiany są normalne. – Osoby, które studiują dziennie i mają czas na pracę na przykład tylko w wakacje, powinny zostać wręcz docenione za to, że próbowały łączyć naukę z pracą, nawet jeśli w każde wakacje robiły coś innego – mówi ekspertka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl