Ofiary gwałtów z Ukrainy a brak dostępu do aborcji w Polsce. "Wywołuje to u nich silny stres"
Kobiety z Ukrainy, które stały się ofiarami brutalnych gwałtów, w momencie przekroczenia granicy z Polską - jeżeli nie przeszły procedury związanej z potwierdzeniem dokonania tego czynu - nie mają dostępu do legalnej aborcji. Ich trauma związana zarówno z wojną, jak i samym gwałtem sprawia, że zauważalny jest u nich silny, paraliżujący stres. Z tego względu polskie organizacje feministyczne uruchomiły bezpłatną pomoc.
- Od 1 marca do 12 kwietnia zgłosiły się do nas 102 Ukrainki z ciążą poniżej 12. tygodnia, którą chciały przerwać. To kobiety, które uciekły z Ukrainy w ciągu ostatnich pięciu tygodni. Przybyły do Polski i szukają dostępu do aborcji - mówi w rozmowie z WP Kobieta Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu, organizacji należącej do Aborcji Bez Granic, która codziennie pomaga Polkom w dostępie do bezpiecznej aborcji.
Kobiety z Ukrainy, które chcą przerwać ciążę w Polsce, nie zostały pozostawione same sobie. Niezależnie od tego, z jakiego powodu decydują się na aborcję, kontaktując się z organizacjami feministycznymi, takimi jak Aborcyjny Dream Team bądź Fundacja Dziewuchy Dziewuchom, otrzymają od nich odpowiednią i szybką pomoc oraz opiekę.
Ciąża z gwałtu - "emocjonalnie ekstremalnie obciążające doświadczenie"
Jak wiadomo, do Polski trafiają z Ukrainy także kobiety, które są ofiarami brutalnych gwałtów dokonywanych przez rosyjskich żołnierzy. Gwałt, również ten wojenny, może wywołać u ofiar bardzo silną traumę, a brak możliwości usunięcia niechcianej ciąży jest dodatkowym obciążeniem.
- Siła rażenia doświadczenia gwałtu w wymiarze wewnątrz-psychicznym jest porównywalna do siły rażenia traumy związanej z zagrożeniem życia. Osoba, która doświadczyła gwałtu, emocjonalnie mierzy się z doświadczeniem o randze otarcia się o śmierć. W konsekwencji jest to dla niej emocjonalnie ekstremalnie obciążające doświadczenie, często pozostawiające ślady na całe życie. Trudno po nim odzyskać poczucie bezpieczeństwa, przekonanie, że świat jest dobrym miejscem - podkreśla Jolanta Zboińska, prezeska Fundacji Pomorskie Centrum Psychotraumatologii.
Z tego względu, zdaniem psychotraumatolożki, kobieta, która została zgwałcona, a w wyniku tego czynu zaszła w ciążę, powinna mieć możliwość podjęcia własnej, indywidualnej decyzji dotyczącej ewentualnego przeprowadzenia zabiegu aborcyjnego.
- Czy kobieta po gwałcie zdecyduje się na przerwanie ciąży, to jest sprawa bardzo złożona i indywidualna. Tak trudne pytania zwykle nie mają jednoznacznej odpowiedzi. I myślę, że dotyczy to nie tylko gwałtu wojennego. Może zdarzyć się tak, że kobieta spodziewa się, że usunięcie ciąży magicznie "usunie doświadczenie gwałtu", co zwykle się nie wydarza. Ale spotykamy także kobiety, które po usunięciu ciąży, nawet z gwałtu, potem cierpią dodatkowo z powodu poczucia winy - mówi Jolanta Zboińska.
- Dlatego to kobieta musi sobie zadać pytanie, czy czuje się gotowa, czy jest w stanie urodzić, a potem wychowywać dziecko, które pochodzi z gwałtu. To ogromne wyzwanie. Moim zdaniem powinna to być kwestia rozpatrywana indywidualnie. Kobieta powinna mieć prawo zdecydować o tym, czy jest w stanie donosić taką ciążę, a potem nie widzieć w dziecku swojego oprawcy. Bo jeżeli urodzi dziecko i będzie widziała w nim głównie gwałciciela czy jego potomka, to jest to droga do naprawdę wielu nieszczęść - dodaje.
Nie mogą uwierzyć, że w Polsce nie ma legalnej aborcji
- Jeżeli ktoś przybywa do Polski i jest w planowanej, nieplanowanej bądź niechcianej ciąży, powstałej także w wyniku przemocy seksualnej - co dla nas nie ma znaczenia w takim sensie, że nie zadajemy pytań, jak doszło do zapłodnienia - oczywiście otrzymuje od nas pomoc. Jako organizacja, potrzebujemy jedynie informacji, jak długa jest ciąża - tłumaczy Natalia Broniarczyk w rozmowie z WP Kobieta.
- Uchodźczyniom z Ukrainy przesyłamy materiały przetłumaczone na język ukraiński. Zamawiamy tabletki poronne i jesteśmy w stałym kontakcie - online lub telefonicznym. Czyli wygląda to tak samo, jak w przypadku kobiet z Polski - dodaje aktywistka.
Jak podkreśla, jedynym elementem różniącym cały proces jest język, który choć stanowi pewną barierę, nie uniemożliwia porozumienia się. Wśród członków Aborcyjnego Dream Teamu, jak i innych organizacji, znajdują się osoby, które albo mówią w języku ukraińskim, albo mają ukraińskie korzenie. Pomocne są także translatory internetowe.
Legalna aborcja w Ukrainie - tzw. "na życzenie", jest dostępna do 12. tygodnia ciąży. Jak wiadomo, inaczej jest w przypadku Polski. Choć przerwanie ciąży z powodu podejrzenia powstania jej w wyniku czynu zabronionego jest tu możliwe, konieczne jest przejście przez długą i wyczerpującą psychicznie procedurę, związaną ze zgłoszeniem się na policję, przejściem przez obdukcję lekarską, a następnie - uzyskaniem zgody prokuratury.
Z tego względu ukraińskie kobiety, które uciekły do Polski, są zdezorientowane i przestraszone. Jeżeli w trakcie toczącej się wojny zostały zgwałcone, nie mają szans na to, aby uzyskać obecnie "potwierdzenie" dokonania na nich czynu zabronionego. Nie mają jak udowodnić w Polsce, że przeszły przez prawdziwe piekło.
Natalia Broniarczyk podkreśla, że powoduje to u nich silny, wręcz paraliżujący stres.
- Ukrainki są zdziwione, że w Polsce nie da się przeprowadzić legalnej aborcji "na życzenie". Często pojawia się komentarz: "ale przecież jesteście członkami Unii". Nie rozumieją tego, jak można mieszkać - według nich - w nowoczesnym kraju, a spotykać się z takimi przeszkodami. Nie można pójść do apteki po tabletki poronne czy pójść do lekarza i poprosić o pomoc w przerwaniu ciąży - wyznaje w rozmowie z WP Kobieta.
Zmiana miejsca zamieszkania jest dla nich dodatkowo stresująca. Ukraińskie kobiety mają niski poziom zaufania do otoczenia. Jeżeli proszą o pomoc w przerwaniu ciąży, boją się, że tabletki poronne nie dojdą na czas. Obawiają się także podać adres, na który ma przyjść przesyłka. Nie wiedzą, czy za np. 10 dni wciąż będą w tym samym miejscu.
- Pytają także o możliwości prawne. Mówią, że słyszały, że aborcja dla Ukrainek, jako ofiar gwałtu wojennego, ma być w Polsce dostępna i przyspieszona. Tu często je rozczarowujemy, kiedy informujemy, że nawet jeżeli w naszym kraju pojawiają się takie pomysły polityczne, w żaden sposób nie są one zatwierdzane przez rząd. A nawet, jeśli doszłoby do czegoś takiego, większość kobiet boi się tego całego procesu - policji, zeznań, prokuratury. Boją się przerwania ciąży w szpitalu z łatką "ofiary gwałtu". Wolą robić to na własną rękę lub kontaktować się z nami - oznajmia Natalia Broniarczyk.
Powstała infolinia ginekologiczna dla kobiet z Ukrainy
Oprócz bezpośredniego kontaktu z organizacjami feministycznymi, dla kobiet z Ukrainy, które potrzebują konsultacji z ginekologiem w Polsce, Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny uruchomiła także specjalną infolinię. Jak informuje Antonina Lewandowska, jest dostępna trzy razy w tygodniu, w godz. popołudniowo-wieczornych.
- Infolinię obsługuje ginekolożka z Ukrainy, która została przeszkolona w zakresie systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Dzięki temu, że jest osobą tej samej narodowości, doskonale rozumie potrzeby i wątpliwości uchodźczyń, a kobiety mają do niej zaufanie i nie stresują się dodatkowo barierą językową - tłumaczy.
Jak mówi, podczas konsultacji telefonicznych ginekolożka odpowiada na wszystkie pytania z zakresu zdrowia reprodukcyjnego - zarówno na te dotyczące badań prenatalnych, jak i antykoncepcji awaryjnej oraz możliwości przerwania ciąży w Polsce.
- Z tego, co wiem, telefon dzwoni praktycznie cały czas. Zapotrzebowanie na dostęp do informacji jest ogromne. To prawda, państwo umożliwiło kobietom z Ukrainy dostęp do bezpłatnego korzystania z opieki zdrowotnej, natomiast nikt im nie wytłumaczył, jak to w Polsce działa - siłą rzeczy potrzebują w uzyskaniu pomocy wsparcia - podsumowuje Antonina Lewandowska.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.