Paulina Smaszcz-Kurzajewska tłumaczy się z wulgaryzmów. "Mówię, jak jest"
Paulina Smaszcz-Kurzajewska dosadnie wypowiedziała się o kobietach i sposobie, w jaki niektóre z nich osiągają sukces. Choć nie zdradziła, kogo ma na myśli, nie szczędziła wulgaryzmów. Teraz broni swojej wypowiedzi.
Paulina Smaszcz-Kurzajewska od jakiegoś czasu oddaje się nowej pasji: coachingowi. Dziennikarka prowadzi warsztaty dla kobiet, na których zdradza sposoby na osiągnięcie równowagi i szczęśliwe życie.
W rozmowie z magazynem "Cosmopolitan" przyznała, że wierzy w ciężką pracę. Jej zdaniem w życiu nie ma nic za darmo, chyba że jest się – tu cytat – "głupią blacharą".
– Ja nie wierzę w łut szczęścia. Wierzę w ogromną pracowitość i energię ludzką. Poznałam ludzi w dobrym momencie, ale to nie jest szczęście. My kobiety musimy sobie same to szczęście wydrapać. Nic za darmo. Chyba że jesteś głupią blacharą, obc...ągasz tam p...ę wszystkim i wtedy masz wszystko za darmo – powiedziała w rozmowie z magazynem.
Po tych słowach dodała, że "ładne buzie z reklam to są straszne ku...szony", w przeciwieństwie do tych "mniej ładnych". Nie zdradziła jednak, kogo ma na myśli.
Teraz dziennikarka broni swoich słów. Nie uważa, że użyte przez nią wulgaryzmy były przekroczeniem granic dobrego smaku.
– Niczego nie ukrywam, mówię, jak jest. Nazywam prawdę po imieniu – zapewnia Smaszcz-Kurzajewska w rozmowie z "Faktem".
– Dlaczego ktoś oburza się moim językiem? Elegancka kobieta też przecież klnie. Podczas moich warsztatów dla kobiet pomagam im rozwiązać wiele problemów. Panie, które na nie przychodzą, słuchają mnie, ponieważ nie koloryzuję i nikogo nie udaję. Taki język do nich trafia. Przecież kobiety mierzą się z rzeczywistością, która ich nie rozpieszcza – dodała.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl