Pechowa Wielkanoc mamy pięcioraczków. "Łzy poleciały mi po policzkach"
Pani Dominika podzieliła się z internautami słodko-gorzką opowieścią o tym, w jaki sposób spędziła Wielkanoc. Radosne momenty z rodziną zostały zakłócone przez dwa nieszczęśliwe zdarzenia.
O polsko-brytyjskiej rodzinie Clarków z miejscowości Puchacze na Podkarpaciu (gmina Horyniec-Zdrój) zrobiło się głośno, gdy na świat przyszły ich najmłodsze pociechy. Małżeństwo miało siedmioro dzieci, ale chcieli postarać się o kolejne. Tymczasem los spłatał im figla i na świat przyszły pięcioraczki, a rodzina tym samym znacznie się powiększyła. Niestety, jeden z chłopców zmarł po zaledwie trzech dniach. Starsze rodzeństwo pożegnało zmarłego brata we wzruszający sposób.
Tuż przed Wielkanocą pani Dominika nie kryła radości - czworo maluchów, które wciąż są pod opieką specjalistów, zbiera siły i rozwija się prawidłowo. Przyznała, że jedno z najmłodszych dzieci prawdopodobnie spędzi swoje pierwsze święta w domu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rodzinna Wielkanoc Clarków. Mama pięcioraczków miała dwa wypadki
Mnoga ciąża była dla organizmu pani Dominiki sporym obciążeniem. W konsekwencji po porodzie konieczna była operacja kolana, a kobieta wylądowała na wózku inwalidzkim. Obecnie czeka na kolejny zabieg, dlatego odpuściła sobie świąteczną krzątaninę. Niestety, nie obyło się bez pewnych problemów.
Pani Dominika przyznała, że o kulach postanowiła udać się na piętro domu, aby przygotować świąteczne ubrania dzieciom i mężowi. Kolana odmówiły jej jednak posłuszeństwa.
"Już na pierwszym stopniu kolana i kule nie wytrzymały, i upadłam, wybijając sobie łokieć. No, na szczęście daleko do podłogi nie miałam, ale łzy poleciały mi po policzkach, nie z bólu (choć bardzo bolało), ale że będę musiała męża poinstruować, co gdzie jest, a to zawsze kończy się tak samo... (...) Tym razem nie mogę pójść sprawdzić i to jest najgorsze" - przeczytaliśmy w najnowszym wpisie mamy pięcioraczków, który pojawił się na Facebooku.
Niestety, to nie koniec wielkanocnych przygód kobiety. Kolejny upadek pani Dominika zaliczyła podczas tradycyjnego ukrywania fantów w ogrodzie.
"Czego się nie robi dla dzieci"
Pani Dominika przyznała, że wzięła ze sobą plecak i, poruszając się o kulach, poszła do ogrodu, by schować niespodzianki dla dzieci. Aby rodzinnej tradycji stało się zadość.
"Jestem jakieś 30 m od domu, fajne miejsce na jajeczka od zajączka, i nadchodzi 50 proc. szansy na deszcz (...). Próbuję zawrócić do domu i upadam... I siedzę na tej mokrej ziemi, otoczona jajeczkami od zajączka, i wstać nie mogę. Pozostaje mi tylko zadzwonić po męża, by poszukał mnie w trawie. Mój rycerz w białej koszuli przyciągnął moją karetę, ale też nie mógł mnie podnieść, bo kolana bolą, ręce bolą (po operacji cieśni nadgarstka) i tak stoi nade mną w tym deszczu i zastanawiamy się, czy wezwać dźwig, czy karetkę" - relacjonowała kobieta, której nie brak dystansu do siebie.
Opowieść oraz uparte dążenie do zrealizowania wielkanocnego planu przez mamę pięcioraczków rozczuliło internautów. "Ty masz w sobie tyle siły" - napisali fani w komentarzach pod wspomnianą historią.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl