GwiazdyPokażę wam, jak się przewracam

Pokażę wam, jak się przewracam

Po rozstaniu z zespołem Blue Café czuła się jak kobieta po rozwodzie. Teraz Tatiana Okupnik przerywa solową karierę, by wystąpić w duecie. Razem ze znanym dziennikarzem sportowym poprowadzi nowy taneczny show telewizyjnej Dwójki „Gwiazdy tańczą na lodzie”.

Pokażę wam, jak się przewracam

26.09.2007 | aktual.: 12.10.2007 12:17

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

ZWIERZENIA NIEKONTROLOWANE

Po rozstaniu z zespołem Blue Café czuła się jak kobieta po rozwodzie. Teraz Tatiana Okupnik przerywa solową karierę, by wystąpić w duecie. Razem ze znanym dziennikarzem sportowym poprowadzi nowy taneczny show telewizyjnej Dwójki „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Sama też włoży łyżwy i zatańczy przy muzyce ze swojej nowej płyty. Tylko jak uchronić pupę? Bo w programie na żywo może zdarzyć się wszystko. Wzloty i upadki.

ROZMAWIAŁA DOROTA WELLMAN, ZDJĘCIA MAGDA WUNSCHE, ILUSTRACJE AGNIESZKA MALMON

SUK­CES: Umiesz jeź­dzić na łyż­wach?

Ta­tia­na Okup­nik: Na lo­dzie się utrzy­mu­ję, ale pi­ru­etów ro­bić nie umiem. Ma­ma, jak usły­sza­ła, że bę­dę jeź­dzić na łyż­wach, by­ła przerażona. I za­raz przy­po­mnia­ła so­bie mo­je pierw­sze kro­ki na lo­dzie. To by­ło w Kry­ni­cy Gór­skiej. Jeź­dzić miał mnie uczyć dzia­dek, ale szybko się zo­rien­to­wał, że po­tra­fi tyl­ko stać przy ban­dzie, w do­dat­ku od ra­zu zgu­bił ze­ga­rek. Ma­ma wzię­ła mnie za rę­kę i chcia­ła spo­koj­nie po­ka­zać, jak to się ro­bi. Naj­pierw nóż­ka le­wa, po­tem pra­wa. A ja usłysza­łam prze­bój tam­tych cza­sów, „Ka­czusz­ki”, i za­czę­łam tań­czyć. Cią­gnę­łam mamę we wszyst­kie stro­ny. Zli­to­wał się ja­kiś tre­ner i wziął mnie w obro­ty, ale pan­cze­nist­ką nie zo­sta­łam.

Te­raz zno­wu za­gra­ją, a tań­czyć bę­dą gwiaz­dy… Z to­bą na czele.

Uwiel­bia­łam oglą­dać tań­ce na lo­dzie. Pa­mię­tam Grze­go­rza Fi­li­pow­skie­go i Fran­cuz­kę, któ­ra ro­bi­ła sal­ta do ty­łu. Lu­bię łyż­wy i mam do sie­bie dy­stans. Wiem, że to bę­dzie ma­sa­kra. Upad­ki są gwa­ran­to­wa­ne. Na szczęście, nie bę­dę ta­ką kla­sycz­ną pre­zen­ter­ką: pro­szę pań­stwa, a teraz wy­stą­pi pa­ni X lub pan Y. Bę­dę mo­gła po­sza­leć, za­śpie­wać, je­śli zła­pię od­dech…

Jak wy­glą­da­ją tre­nin­gi?

Czu­ję się jak dziec­ko, któ­re do­sta­ło pre­zent pod cho­in­kę. Daw­no nie mia­łam ta­kiej fraj­dy w pra­cy. Jest pręd­kość, jest mu­zy­ka, ele­men­ty tań­ca i przede wszyst­kim fan­ta­stycz­ni tre­ne­rzy, któ­rzy czu­wa­ją na­de mną.

Je­steś wy­spor­to­wa­na?
Ra­czej zwin­na i ela­stycz­na. Nie­ste­ty, re­gu­lar­nie nie ćwi­czę. Nie uprawiam spor­tu, ro­bię ja­kieś brzusz­ki w ho­te­lu. W dzie­ciń­stwie pociągał mnie ta­niec. Tra­fi­łam do szko­ły ba­le­to­wej, ale mo­je ko­ści nie wy­trzy­ma­ły ob­cią­że­nia. Ba­let to strasz­na ha­rów­ka. W do­dat­ku stres, żeby nie przy­tyć. I to dla dzie­wię­cio­let­nich dzie­ci! Za­wsze mia­łam wydat­ne po­ślad­ki. Po wa­ka­cjach, na sto­łów­ce, usły­sza­łam: „Jej nie nakła­daj­cie ty­le. Za du­żo ja­dła pącz­ków”. Ćwi­cze­nia, ćwi­cze­nia i jeszcze raz ćwi­cze­nia.

Faj­ny masz ty­łek: jak Mu­rzyn­ka.

Wte­dy pła­ka­łam, dziś się cie­szę.

Ubez­pie­czy­łaś się od nie­szczę­śli­wych wy­pad­ków na lo­dzie?

Nie, ale ku­pi­łam so­bie ka­ri­ma­tę, po­tnę ją na ka­wał­ki i wło­żę na poślad­ki. Do­świad­czeni tre­ne­rzy mó­wią, że nie na­le­ży za­kła­dać żad­nych ochra­nia­czy, bo ma się jesz­cze więk­szy dys­kom­fort i strach ro­śnie. Zacznę bez ni­cze­go, jak się wy­ko­pyrt­nę i mnie za­bo­li, to wte­dy bę­dę się mar­twić.

Zda­jesz so­bie spra­wę, że lu­dzi naj­bar­dziej śmie­szą upad­ki in­nych ludzi?

Dla­te­go się zde­cy­do­wa­łam. Pro­gram na ży­wo, wszyst­ko mo­że się zda­rzyć. Wzlo­ty i upad­ki.

Po co ci ten pro­gram?

Ro­bię to dla za­ba­wy i roz­re­kla­mo­wa­nia sie­bie ja­ko so­lo­wej wo­ka­list­ki, mo­jej mu­zy­ki i naj­now­szej pły­ty. Mo­że po­ja­dę na łyż­wach do swo­je­go utwo­ru i lu­dzie usły­szą mo­je pio­sen­ki. Mo­że ktoś ku­pi pły­tę. Jest bardzo trud­no pro­mo­wać pły­ty w Pol­sce, po­nie­waż nawet sta­cje ra­dio­we, któ­re ma­ją pa­tro­nat nad mo­ją pły­tą, nie pusz­cza­ją jej za czę­sto. A w in­nych me­diach sły­szysz, że ktoś cię nie lu­bi al­bo nie pa­su­jesz do for­ma­tu te­go ra­dia… Te­le­wi­zja po­zwo­li mi z mo­ją mu­zy­ką do­trzeć do ludzi.

My­śla­łam, że to ro­bisz dla pieniędzy?

Też. To wy­zwa­nie spra­wi mi przy­jem­ność, tak­że fi­nan­so­wą. Mu­szą być dwie stro­ny. Du­cho­wa i ma­te­rial­na. Lu­bię rów­no­wa­gę. Po­dob­nie jest ze śpie­wa­niem. Wy­cho­dzę na sce­nę, śpie­wam, speł­niam się, prze­bie­ram, wygłu­piam i jesz­cze mi za to pła­cą. Je­stem szczę­ścia­rą.

Chcesz zo­stać dzien­ni­ka­rzem, pre­zen­ter­ką? Zmie­nić za­wód?

By­łam pre­zen­ter­ką na fe­sti­wa­lach. Ro­bi­łam to tyl­ko wte­dy, kie­dy występo­wa­łam, za­po­wia­da­łam i śpie­wa­łam. Spraw­dza­łam się w no­wej ro­li i jed­no­cze­śnie po­ka­zy­wa­łam: ho­la, ho­la, ja przede wszyst­kim śpie­wam. Na ra­zie nie czu­ję po­trze­by speł­nia­nia się je­dy­nie w ro­li pre­zen­terki. Ale wiesz, ni­gdy nie mów ni­gdy…

Mo­że masz za du­żo ener­gii? Ła­piesz kil­ka rze­czy naraz, gdy­by cię pod­łą­czyć do elek­trow­ni, oświe­tli­ła­byś Łódź!
Lu­dzie dzia­ła­ją na mnie ener­ge­tycz­nie. Dla­te­go lu­bię kon­cer­ty. Publicz­ność cię nie okła­mie. To mnie na­krę­ca. Gdy wra­cam do do­mu, nie bie­gam jak na­krę­co­na. Kła­dę się, na­cie­ram się mo­imi ko­ta­mi i ich miłością.

Cią­gle mu­sisz się spraw­dzać?

Od przed­szko­la lu­bi­łam wy­stą­pie­nia i przed­sta­wie­nia. Lu­bi­łam ad­re­na­linę i stres z ni­mi zwią­za­ny. „Dzie­ci, kto chce za­grać?”. „Ja, ja!” – krzy­cza­ła Ta­tian­ka lat pięć.

My­ślisz, że pro­gram „Gwiaz­dy tań­czą na lo­dzie” od­nie­sie suk­ces?

Mam na­dzie­ję, że cie­ka­wość przy­cią­gnie wi­dzów przed ekra­ny. Pa­rę osób ze­chce zo­ba­czyć „jak oni się prze­wra­ca­ją”. Po­la­cy lu­bią tań­ce na lodzie, lu­bią też swo­je gwiaz­dy w nie­ty­po­wych sy­tu­acjach. Mam nadzieję, że ten pro­gram spo­wo­du­je coś ta­kie­go, jak „Ta­niec z gwiazdami”: że lu­dzie po­ko­cha­ją łyż­wy, tak jak po­ko­cha­li ta­niec. Czy wiesz, że na pra­wie 40-mi­lio­no­wy kraj ma­my dziewięć lo­do­wisk?

Do­brze zro­bi­łaś, że ode­szłaś z Blue Ca­fé i za­czę­łaś so­lo­wą ka­rie­rę?

Do­brze. Je­stem so­bą. Gdy to się sta­ło, gdy ode­szłam od ze­spo­łu, po­czułam ulgę. Pew­nie tak się czu­ją lu­dzie po roz­wo­dzie. Jak­bym zrzu­ciła cię­żar. Po­my­śla­łam: do­brze bę­dzie. Wiem, że je­śli za­wa­lę, to sama so­bie bę­dę win­na. Moc­niej się od­czu­wa suk­ce­sy, bo­le­ś­niej klę­ski, ale nie ża­łu­ję.

Kie­dy zro­zu­mia­łaś, że tak trze­ba zro­bić?

Eu­ro­wi­zja to był mo­ment prze­ło­mo­wy. Kie­dy w tym sa­mym ro­ku ode­szły bli­skie mi oso­by, zmie­ni­ła się tak­że mo­ja hie­rar­chia war­to­ści. Zda­łam so­bie spra­wę, że pra­ca w ze­spo­le nie bar­dzo mi się po­do­ba. Nie od­powia­da­ły mi re­la­cje z Paw­łem. Co­raz trud­niej by­ło nam się po­ro­zumieć. By­łam w ład­nej klat­ce. A ja je­s­tem wol­nym pta­kiem. Jak słyszę: mu­sisz to zro­bić, to na pew­no te­go nie zro­bię.

Naj­bliż­sza ci oso­ba w ży­ciu, któ­rej kry­ty­ki wy­słu­chasz z po­ko­rą?

Ma­ma, ale jesz­cze mam dwie bab­cie, ta­kie ro­dzin­ne Girl Po­wer. Bab­cie prze­kro­czyły sie­demdziesiątkę i obie są su­per­ko­biet­ka­mi. Mi­mo cho­rób, do­le­gli­wo­ści roz­pie­ra je ener­gia, są świet­nie ubra­ne, spo­ty­ka­ją się ze zna­jo­my­mi. By­ła jesz­cze pra­bab­cia He­len­ka, za­wsze uśmiech­nię­ta, rodzin­na ne­go­cja­tor­ka. Ko­ja­rzy­ła mi się z ta­ką wło­ską Mam­mą. Ma­ma jest faj­ną ba­becz­ką. Wszy­scy my­ślą, że to mo­ja sio­stra. Wy­słu­cha, dora­dzi, nie jest bez­kry­tycz­na. Kłó­ci­my się, ale nie gnie­wa­my. Du­żo so­bie mó­wi­my, ale nie wszyst­ko. Zaj­mu­je się mo­ją ko­cią me­na­że­rią.

Na­gra­łaś bar­dzo do­brą so­lo­wą pły­tę, ale nie zy­ska­ła ta­kiej po­pu­larno­ści, na ja­ką za­słu­gu­je.

Czu­ję, że wo­bec mo­jej pra­cy jest ja­kiś opór. Wiem, że wię­cej kon­certami nie zdzia­łam. Dla­te­go ten pro­gram mo­że mi po­móc. To mo­ja „pry­wat­na” ak­cja pro­mo­cyj­na. Je­stem tą sa­mą Ta­tia­ną Okupnik w in­nych od­cie­niach mu­zycz­nych i ko­bie­cych. Len­ny White, który pro­du­ko­wał tę pły­tę, wie­lo­krot­nie opo­wia­dał, że pusz­czał ją różnym ame­ry­kań­skim mu­zy­kom i bar­dzo im się po­do­ba­ła. Py­ta­li, gdzie moż­na ją ku­pić. Chcia­ła­bym za­ist­nieć z pły­tą gdzieś za ­gra­ni­cą, ale to jest bar­dzo trud­ne.

Mo­że my nie do­ro­śli­śmy do ta­kiej mu­zy­ki?
Mo­że pol­ska pu­blicz­ność mu­si się przy­zwy­cza­ić. Przez sie­dem lat serwowa­łam im Ta­tia­nę Okup­nik z Blue Ca­fé z cha­rak­te­ry­stycz­nym, żabowatym gło­sem. A tu jest ina­czej: mu­zycz­nie, gło­so­wo, wi­ze­run­ko­wo. Bałam się, że lu­dzie w ogó­le mnie nie za­ak­cep­tu­ją w no­wej ro­li, że pomy­ślą: e tam, ja­kieś ta­kie wy­gi­ba­sy so­ulo­we, ja­kieś ta­kie amerykańskie. Tak więc fakt, że mój so­lo­wy krą­żek „On my own” osią­gnął sta­tus zło­tej pły­ty, to dla mnie ogrom­ny sukces.

Jak to by­ło za­śpie­wać przed Sto­ne­sa­mi?

Za krót­ko. Nie chcia­łam scho­dzić ze sce­ny. Pu­blicz­ność przy­ję­ła mnie i mo­ich ame­ry­kań­­skich mu­zy­ków zna­ko­mi­cie.

Spo­tka­łaś Mi­cka Ja­gge­ra?

Nie­ste­ty, nie. Nic nie bę­dzie z ro­man­su.

Co ci da­li ame­ry­kań­scy mu­zy­cy, po­za no­wym brzmie­niem?

Wia­rę w mo­je moż­li­wo­ści. Sły­sza­łam: ale brzmisz, ale masz faj­ne do­ły, ale masz re­jestr dol­ny. To Len­ny’emu Whi­te’owi ja­ko pierwsze­mu po­ka­za­łam swo­je kom­po­zy­cje. I zo­ba­czył, że brzdą­kam na forte­pia­nie. Otwo­rzy­łam się. A Len­ny od ra­zu ka­zał mi na­gry­wać ten utwór. Wte­dy po­le­cia­ły mi łzy. Na­gry­wa­łam swo­ją kom­po­zy­cję i pła­kałam. Chcia­łam wy­cho­dzić ze stu­dia. Len­ny mnie za­trzy­mał. „Masz grać z ty­mi emo­cja­mi” – mó­wił.

Nie masz cza­sa­mi wra­że­nia, że kie­dyś by­łaś Mu­rzyn­ką?

Wo­ka­list­ka z chór­ku kie­dyś mi po­wie­dzia­ła w żar­tach: „Ty bia­ła su­ko. To jest nie­spra­wiedli­we. Nie dość, że je­steś chu­da, to masz jesz­cze ta­kie sa­mo pu­dło re­zo­nan­so­we, jak ja. Tyl­ko że ja wa­żę 150 kilo. Nie mia­łaś ja­kiejś czar­nej pra­bab­ci?”.

Nie de­ner­wu­je cię, gdy pi­szą, że masz bo­ga­te­go spon­so­ra, któ­ry cię lan­su­je?

Śmie­ję się, że le­piej mieć bo­ga­te­go spon­so­ra niż bied­ne­go. Nikt mnie nie spon­so­ru­je. Kiedy ode­szłam z Blue Ca­fé, po­sta­wi­łam wszyst­ko na jed­ną kar­tę. Za­in­we­sto­wa­łam pie­nią­dze, któ­re za­ro­bi­łam w ze­spo­le, zaciąg­nę­łam kre­dy­ty i za­po­ży­czy­łam się. Za po­byt ame­ry­kań­skich muzyków w Pol­sce pła­cę sama. Za­wsze mo­gą coś na­pi­sać. Jak nie o sponsorze, to mo­że o tym, że zro­bi­łam ka­rie­rę przez łóż­ko. Nor­mal­ni od­bior­cy nie szu­ka­ją plo­tek. Ja swo­ją pry­wat­ność chro­nię i bę­dę chroni­ła. Nie cho­dzę na spę­dy, ban­kie­ty, zlo­ty. Nie ro­bię so­bie zdjęć z mo­im kotem.

Kie­dy zro­bisz spi­ra­lę śmier­ci na lo­dzie?

Za­dzwo­nię do cie­bie!

Cze­go ci ży­czyć? Mięk­kie­go lo­du, twar­dej pu­py, wie­lu kon­cer­tów i pla­ty­no­wej pły­ty?

Że­by pły­ta zo­sta­ła za­uwa­żo­na, nie tyl­ko w Pol­sce, ale i tam, na świe­cie. Chcia­ła­bym za­grać tro­chę koncer­tów w mie­sza­nych skła­dach, tro­chę Po­la­ków, tro­chę no­wo­jor­czyków. A pry­wat­nie życz mi wy­ci­sze­nia i spo­ko­ju. Że­bym tak cią­gle nie pę­dzi­ła.

Sukienka Aga Maciejak, kolekcja Lexus, telefon do pracowni 602 725 516

Stylizacja: Mariusz Przybylski, makijaż: Katarzyna Dacko, fryzury: Piotr Wosinski/magiel, spódnica Reserved Fashion

Sukienka Aga Maciejak, kolekcja Lexus, telefon do pracowni 602 725 516 Wydanie Internetowe

Źródło artykułu:Magazyn Sukces
Komentarze (0)