Pracuje w sieci fast food. Mówi, jak traktują ją klienci
- Są nerwowi, pośpieszają nas, uważają, że "stoimy i nic nie robimy". Takie słowa usłyszałam dosłownie kilka dni temu od pani, która w złości zaczęła mi wyrzucać, że dzięki takim osobom jak ona, mam za co jeść - opowiada w rozmowie z WP Kobieta Ania, pracownica sieci fast food.
17.08.2023 | aktual.: 17.08.2023 07:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W ostatnich dniach w mediach społecznościowych Julii von Stein, celebrytki znanej z "Królowych życia", pojawiło się nagranie, na którym awanturowała się z pracownikiem jednego z lokali McDonald’s. Von Stein zamawiała jedzenie, siedząc w samochodzie i paląc papierosa. Kiedy pracownik restauracji zwrócił jej uwagę, prosząc, aby go zgasiła, celebrytka wpadła w agresję i zaczęła rzucać w jego stronę wulgaryzmami.
- Kim ty k***a jesteś, że mówisz mi, że nie mogę palić w swoim samochodzie? Za twoje palę? - krzyczała w stronę mężczyzny.
Krótkie wideo z kłótni, które ona sama udostępniła, wywołało w sieci wiele emocji. Część osób otwarcie skrytykowała von Stein za jej zachowanie, podczas gdy inni stwierdzili, że pracownik sieci nie miał prawa zabraniać jej palić papierosa we własnym samochodzie.
Takie sytuacje nie są rzadkością
Wyjątkowo nieprzyjemna sytuacja z udziałem Julii von Stein jest jednak jedną z wielu, jakie mają miejsce w tego typu restauracjach. Pracownicy popularnych sieci fast food nie ukrywają bowiem, że często są traktowani przez klientów jak ludzie "gorszego sortu".
- Nie zliczę, ile przeżyłam podobnych sytuacji w ciągu ostatnich dwóch lat. Szczególnie przy drive-thru. Klienci, którzy tam podjeżdżają, najczęściej się śpieszą. Są nerwowi, pośpieszają nas, uważają, że "stoimy i nic nie robimy". Takie słowa usłyszałam dosłownie kilka dni temu od pani, która w złości zaczęła mi wyrzucać, że dzięki takim osobom jak ona mam za co jeść - opowiada Ania, pracownica restauracji typu fast food w Warszawie.
Dodaje, że "w pełni rozumie pracownika, który poprosił klientkę o zgaszenie papierosa".
- Klienci o tym nie myślą, ale my też jesteśmy ludźmi. Niestety, traktowanymi przez nich jak "gorszy sort". Chłopak, który poprosił o zgaszenie papierosa, zapewne miał ku temu powody. Mogło być wtedy gorąco, mógł źle reagować na zapach papierosów, mogła go boleć głowa. A robienie z tego powodu takiej awantury jest, krótko mówiąc, brakiem szacunku. Pominę fakt nagrywania tego i udostępniania w sieci - mówi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Typowy dzień z życia pracownika fast foodu"
Słowa Ani na temat nerwowości klientów potwierdza Kasia, która od roku pracuje w sieci fast food w Krakowie. O obrażaniu pracowników przez klientów mówi: "dzień jak co dzień". Uważa jednak, że najgorszym stanowiskiem pracy nie jest drive-thru, a zwykłe kasy. Kiedy widzi, że w kolejce stoją rodzice z małymi dziećmi wie, że "będzie problem".
- Obelgi rzucane w kierunku pracowników fast foodów przez klientów to typowy dzień z naszego życia. W restauracji z fast foodem pracuję od roku i chyba nie zdarzyło się, żeby był dzień, kiedy wszystko przeszło na spokojnie. Jak nie pośpieszanie to pretensje, że skończyły się "zakręcone frytki". Chociaż najgorzej i tak jest z rodzicami małych dzieci, gdy nie ma jakiejś zabawki. Dziecko zaczyna płakać, a oni - kłócić się. "To niech pójdzie pani na zaplecze i poszuka". Słowo "nie" nie istnieje - opowiada.
W rozmowie z WP Kobieta oznajmia, że praca w sieci z fast foodem nauczyła ją przede wszystkich dwóch rzeczy. Po pierwsze, "jak okropni potrafią być ludzie", a po drugie - jeszcze większego szacunku do wszystkich, którzy na co dzień pracują w gastronomii.
- Osoby, które pracują w gastronomii, znoszą naprawdę wiele. I chodzi mi tu zarówno o zachowanie klientów, jak i same warunki pracy. Rzadko kiedy możemy iść na przerwę, bo jeżeli chodzi o restauracje z fast foodem, kolejki są praktycznie cały czas. Czasami już mnie skręca z głodu, jest mi słabo, niedobrze, a nie mogę wyjść nawet na pięć minut - ujawnia Kasia.
Nieraz zdarzało się, że z braku czasu nie jadła cały dzień.
- Nie tylko ja tak mam. Z tym zmaga się wiele osób z gastronomii, które zazwyczaj albo szybko rezygnują z pracy albo wytrzymują, a potem zwalniają się z powodu problemów zdrowotnych - podkreśla w rozmowie.
"To nie jest tego warte"
- To nie jest tego warte - takimi słowami rozpoczyna rozmowę z WP Kobieta Adam, który zwolnił się z pracy w fast foodzie po trzech latach.
Tuż przed złożeniem wypowiedzenia miał szansę na awans. Zrezygnował, choć nie była to dla niego łatwa decyzja. W grę wchodziło już jednak nie tylko zmęczenie, wypalenie i "kończąca się cierpliwość", ale przede wszystkim problemy ze zdrowiem psychicznym.
- Często obserwowałem osoby, które dopiero co zostały zatrudnione. Były bardzo młode. Rezygnowały najczęściej po kilku dniach, kiedy zauważały, z czym jest związana ta praca. Nie mogły wytrzymać ciągłej presji, stresu i słów od osób wyżej, że "albo dasz radę albo do widzenia" - ujawnia Adam.
Złość ze strony klientów to jednak tylko część nieprzyjemności, z jakimi spotykają się pracownicy fast foodów. Innymi są te, których doświadczają m.in. od "osób wyżej".
- Nawet jeżeli klient cię obrazi, musisz być dla niego miły/a. Tak się już przyjęło. "Klient nasz pan". Chyba nie ma osoby w tej branży, która nigdy nie usłyszała od klienta, że "pójdzie do kierownika". Czasem naprawdę nie wiesz, co się stało, a i tak przepraszasz dla świętego spokoju - tłumaczy.
Adam podsumowuje, że zna wiele osób, które "skończyły jak on" - z nadmiarem stresu, wypaleniem zawodowym i depresją. Oznajmia, że wpływ na pogorszenie jego zdrowia psychicznego miała u niego głównie praca, w tym zbyt długie zmiany, brak stałej i wyszkolonej kadry oraz poczucia bezpieczeństwa i bycia szanowanym pracownikiem.
Oświadczenie McDonald's
Sieć McDonald's wydała oświadczenie, w którym nie tylko nawiązano do sytuacji związanej z Julią von Stein. Zapewniono o wsparciu oraz szacunku do pracowników.
"Podkreślamy, że w McDonald's nie ma zgody na obrażanie, krzyki i jakąkolwiek formę przemocy wobec zespołu. W procedurach bezpieczeństwa i szkoleniach wewnętrznych wskazujemy możliwe formy reakcji w sytuacjach zagrażających godności i ochronie innych dóbr osobistych załogi. Zachęcamy do asertywności, stawiania granic oraz - jeśli sytuacja tego wymaga - wezwania ochrony lub policji. Pokazujemy na przykładach, jak reagować i odpowiadać, gdy gość zachowuje się niewłaściwie. Zdarza się, że stres, emocje i chęć złagodzenia sytuacji biorą górę, wówczas reakcja nie zawsze jest zgodna z naszymi standardami. Rozumiemy to. Podkreślamy, że nikt z zespołu restauracji organizacji franczyzowej, w której doszło do zdarzenia, nie poniósł konsekwencji służbowych. Pracownicy franczyzobiorcy otrzymali wsparcie" - czytamy w komunikacie.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.