Przepis na udany związek - empatia!
W czasach, gdy coraz więcej związków się rozpada, gdy wzrasta z roku na rok liczba rozwodów, rozstający się małżonkowie ponoszą coraz większe koszty emocjonalne i psychiczne związane z traumą rozstania i brakiem miłości. Warto więc zastanowić się, co może pomóc budować bliskość i zrozumienie, aby relacje z drugą osobą mogły być spełnione.
04.04.2013 | aktual.: 09.04.2013 13:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W czasach, gdy coraz więcej związków się rozpada, gdy wzrasta z roku na rok liczba rozwodów, rozstający się małżonkowie ponoszą coraz większe koszty emocjonalne i psychiczne związane z traumą rozstania i brakiem miłości. Warto więc zastanowić się, co może pomóc budować bliskość i zrozumienie, aby relacje z drugą osobą mogły być spełnione.
Człowiek kształtuje siebie i swój charakter przez całe życie. W związkach poznajemy siebie poprzez przeglądanie się w lustrze partnera. Nie jesteśmy niezmienni, a to, w jaki sposób żyjemy, z pewnością zależy w dużej mierze od nas. Niewątpliwie na to, jak funkcjonujemy, wpływają czynniki kulturowe, środowiskowe, styl i sposób wychowania, kształtowanie naszych charakterów przez rodziców, wychowawców czy inne autorytety.
W dorosłym życiu, jako dojrzałe osoby, powinniśmy już sami przejmować odpowiedzialność za to, jacy jesteśmy, za nasze wybory i decyzje życiowe, za emocje, zachowania, działania. Jednak w coraz większym zabieganiu i zapędzeniu zapominamy o tym. Działamy automatycznie, odtwarzając wzorce, które nam się utrwaliły przez lata, powielając nawyki. A gdy coś nie idzie po naszej myśli, zamiast zacząć od autorefleksji i zmian w sobie, oskarżamy nasze otoczenie o to, że nie czujemy się komfortowo sami ze sobą.
Najbardziej narażone na przykrości są oczywiście osoby, z którymi łączą nas bliskie związki. Na ogół nie rozumieją one naszych frustracji, interpretując nasze emocjonalne zachowania jako odrzucające, raniące. Na ogół nie zdajemy sobie sprawy, ilu problemów i konfliktów udałoby się uniknąć, gdybyśmy w związkach ze sobą rozmawiali, pozostając w szczerości, bez masek i udawania. Aby prowadzić takie rozmowy, należy jednak przede wszystkim znaleźć czas na słuchanie siebie samego i wgląd w siebie.
Gdy uważnie obserwujemy siebie, potrafimy mówić o najtrudniejszych naszych stanach, nie obwiniając o nie partnera. Takie rozmowy z bliską osobą możliwe są wtedy, gdy sami mamy wiedzę o sobie, gdy znamy siebie, nie uciekamy od własnych emocji i różnych form lęku i cierpienia w zmaganiu się z trudnościami.
W bliskich związkach na pewno nie sprawdza się udawanie i tłumienie siebie. Nie ma sensu wmawianie partnerowi, że jesteśmy spokojni, kiedy targa nami złość i patrzymy krytycznie na to, co się dzieje. Kiedy jesteśmy chorzy czy przemęczeni, wcale nie pomaga zachowywanie się tak, jakbyśmy byli w bardzo dobrej formie. Nie ma sensu działać tak, jakbyśmy czuli się pewnie, kiedy jesteśmy przerażeni, zalęknieni, kiedy brakuje nam pewności.
Nie jest pomocne i efektywne bycie zawsze w gotowości dawania odpowiedzi na pytania drugiej osoby, której perspektywy do końca nie znamy. Nie służy dobremu związkowi zachowywanie się tak, jakby wszystko było w porządku, kiedy w danej chwili jesteśmy wrogo nastawieni do wszystkiego i wszystkich, łącznie z partnerem.
Z pewnością najtrudniej jest nam kontaktować się z tą częścią naszych doświadczeń i przeżyć, których na co dzień nie ujawniamy, skrywamy przed innymi, a często też przed samym sobą. Nie jest to proste być z drugą osobą bez masek, bez udawania, bez uciekania się do mechanizmów zaprzeczających i ucieczkowych. Wtedy najłatwiej o pretensje, obwinianie, oskarżenia. Skutek jest taki, że nie tylko partner nie wie, dlaczego tak go potraktowano, ale i my sami oddalamy się od źródła naszych frustracji, a więc nie możemy sobie z nimi poradzić.
Warto pamiętać o tym, że gdy zdobędziemy się na wysiłek, aby zobaczyć trudności, nazwać je, opowiedzieć o nich partnerowi z naszej perspektywy, poza siłami niszczącymi, z którymi się zmagamy, mamy szansę na zrozumienie, empatię. Partner, na którego nie przerzucamy odpowiedzialności za to, że czujemy dyskomfort, może nam okazać tyle empatii, że uruchomią się istniejące w nas siły twórcze, dzięki którym poradzimy sobie z problemem. Wystarczy tylko do nich dotrzeć i skupić się na nich.
Bliska osoba, jeśli nie jest atakowana i osądzana, może udzielić nam ogromnego wsparcia, pomóc w dotarciu do naszego własnego potencjału. Warto pamiętać o tym, że choć na ogół oczekujemy, że to druga osoba zrobi coś za nas, nikt nie poradzi sobie z trudnościami lepiej od nas. Nawet najbardziej kochający partner lepiej od nas samych nie wniknie w to, co nam przeszkadza w satysfakcjonującym życiu. Nikt lepiej od nas nie może wiedzieć, co niesiemy w pamięci od dziecka. Nikt za nas nie będzie umiał lepiej zobaczyć, które doświadczenia tkwią najgłębiej i odzywają się w trudnych sytuacjach. Tylko my możemy rozpoznać własne emocje, dotrzeć do potrzeb, poszukać strategii ich zaspokojenia albo uznać, że w danych okolicznościach nie mogą być zrealizowane.
Niemniej jednak, w sytuacjach trudnych emocjonalnie potrzebujemy empatii. Jeśli mamy obok siebie bliską osobę, która nie przekracza naszych granic, nie narzuca nam swoich racji, potrafi po prostu być i towarzyszyć nam w trudnościach, miłość działa sama. Jeśli mamy wgląd w siebie i umiemy zobaczyć to, co w nas wybrzmiewa, bez trudu będziemy też rozumieć i wspierać partnera, gdy u niego pojawią się problemy, gdy będzie zestresowany i rozczarowany życiem. Taka empatia buduje kontakt, bezpieczeństwo i zaufanie w związku.
Alicja Krata - mediator; trener/coach, superwizor; Prezes Zarządu Fundacji MEDIARE: Dialog-Mediacja-Prawo; założycielka Szkoły Miłości – w ramach projektu realizuje spotkania, seminaria, debaty, warsztaty, których celem jest doskonalenie miłości w relacjach międzyludzkich, budowanie dialogu i pokoju w rodzinach i grupach społecznych.
(akr/bb), kobieta.wp.pl