Przetrwać alko-święta. "Zaczynamy w Wigilię, wódka jako baza, dalej nalewki"
– Raz ksiądz powiedział na pasterce, że gdyby poszedł na koniec kościoła ze świecą, to byłby samozapłon – mówi mi Piotr. Prawnik od lat mieszkający i pracujący w Warszawie, na każde święta jeździ do rodzinnej wioski pod Nasielskiem, by "napić się z ojcem". W tym roku będzie tak samo, bo gdy rodzina widzi się rzadko, głupio odmówić. Okazuje się, że głupio odmówić prawie każdemu dorosłemu Polakowi, bo statystyki pokazują, że ponad 90 proc. z nas pije w święta.
20.12.2017 | aktual.: 20.12.2017 12:37
W Wigilię po kieliszek sięga ponad połowa Polaków, jedna trzecia przeciąga imprezę na pierwszy dzień świąt, a co dziesiąta nie odmówi sobie alkoholu również drugiego. W ubiegłym roku Centrum Rozwoju Biznesu Sostaric przygotowało na zlecenie TiM S.A badanie, z którego wynika, że 92 proc. dorosłych Polaków pije w święta.
Respondenci określili też, po jaki rodzaj alkoholu najchętniej sięgają wówczas. Aż 86 proc. opowiedziało się wtedy za winem, 35 proc. piło w Gwiazdkę whisky, niewiele mniej, bo 29 proc. - likiery i nalewki. Zdecydowanie mniej osób w tym okresie sięga po piwo (13 proc.), wódkę (8 proc.), rum (7,5 proc.) i miód pitny (3 proc.). Wino, które jest obecnie najpopularniejszym alkoholem w Polsce, umila nam czas również w Boże Narodzenie, jednak dwa kolejne co do popularności rodzaje alkoholu, czyli piwo i wódka, często wydają się nam nie dosyć wykwintne na tę szczególną okazję.
Tę tendencję potwierdza sprzedawca ze sklepu monopolowego na Mokotowie. Pracuje w każdą Wigilię, bo ostatni klienci potrafią przychodzić tuż przed przysłowiową "pierwszą gwiazdką". – Dobrze sprzedają się wina, likiery, ale też gin, whisky. Sporo klientów kupuje też różnego rodzaju wódki – mówi. Wyjaśnia też, że po alkohol przed świętami przychodzą zarówno kobiety, jak mężczyźni. – Często pakujemy wino i inne rzeczy na prezent. Na miejscu mamy torebki. Jak się nie zdąży kupić niczego wcześniej, to zostaje alkohol – uśmiecha się.
Alko-tradycja
Tak pije większość, ale nie wszyscy. – Dla mężczyzn wódka jako baza, oprócz tego od czasu do czasu degustacja innych trunków: bimbru, nalewek, wina i podobnych. Dla kobiet likiery i nalewki, oprócz tego wino – wymienia Tadeusz. Święta spędza w liczącej niespełna stu mieszkańców rodzinnej wiosce koło Mokobodów w województwie mazowieckim. – U mnie, gdy rodzina zjedzie się na święta, to jest festiwal alkoholu i jedzenia, każdy przywozi i chwali się swoim rzemiosłem. Dlatego ogólnie pijemy wszystko i dużo – mówi.
Jego rodzina spotyka się co roku w innym domu, tak, by każdy miał szansę być gospodarzem. – Zaczynamy, kiedy wszyscy przyjadą. Kiedyś, jak były zwierzęta, to zaczynaliśmy po ostatnim obrządku – wyjaśnia. Nie wyobraża sobie, by na święta wszyscy nie zasiedli przy wielkim stole, przykrytym, jak mówi, "standardowo": siano, a potem obrus plus wolne miejsce dla niezapowiedzianego gościa. – Po jedzeniu i piciu dajemy sobie prezenty. Choinka musi być żywa, inna nie pachnie lasem – zaznacza.
Tadeusz mówi też, że tak było, odkąd pamięta, choć w kwestii alkoholu młode pokolenie wprowadziło pewne nowinki. – Przy spotkaniu jest klasycznie wódka, ale ostatnio młodzi zaczęli przywozić piwo – wymienia. Gdyby ktoś mu powiedział, że nie może napić się z bratem czy wujkiem w Wigilię, wybuchnąłby śmiechem. To się po prostu nie zdarzy.
Wódka, a także różnego rodzaju nalewki, jest też w gwiazdkowym menu u Piotra spod Nasielska. – Od wczesnych lat młodości pamiętam, że w święta się piło. Przy stole mniej. Z braćmi i ojcem, żeby nie denerwować zalatanej przez przygotowania matki, piliśmy po kątach – wspomina.
Wpadała bliższa lub dalsza rodzina i Gwiazdka kręciła się dalej. – Gdy byłem młodszy, na wsi w święta często przychodzili do nas starsi i młodsi sąsiedzi. Graliśmy do późna w nocy w ping-ponga i oczywiście też piliśmy – wspomina. Wyjaśnia też, że cała sztuka polega na tym, by nie upijać się do nieprzytomności, ale dozować ilość alkoholu tak, żeby było przyjemnie i cieszyć się wzajemnie swoją obecnością.
Od tego czasu niewiele się zmieniło. Kiedy jeździ do rodzinnego domu na święta, wódka wciąż jest na stole. – Z tym, że nigdy w Wigilię, napić można się dopiero po powrocie z pasterki – wyjaśnia.
Pasterkowy blues
Piotr na pasterkę jeździ z rodziną do większego kościoła w sąsiedniej miejscowości. Sam zawsze trzeźwy, nie może tego powiedzieć o każdym krewnym i znajomym. – Raz ksiądz powiedział z ambony, że gdyby poszedł na koniec kościoła ze świecą, to byłby samozapłon – śmieje się. Nie wszyscy nadążają ze śpiewaniem, innym tego wieczoru jakoś szczególnie łatwo się klęczy, trudniej stoi.
Najdobitniej o tym, że parafianie wzięli sobie do serca świętowanie, świadczą pasterkowe wonie, w których alkoholowe nuty łączą się w przyciężką kompozycję z aromatem odkurzonych na tę okazję futer i kożuchów. Bukiet niezbyt piękny i może niejednego przyprawić o zawrót głowy.
– Nie przepadamy za chodzeniem na pasterki – mówi mi wprost Ola z malutkiej miejscowości na Podlasiu. – W moim rodzinnym mieście to okazja głównie do zaprezentowania się w futrze i nowych butach. Gdyby tego było mało, wielu jest już po co najmniej "jednym głębszym", bo w końcu jak to Wigilia bez wódki?! Ze skóry ulatnia się alkohol połączony z zapachem kiszonej kapusty. To trochę przeszkadza w celebrowaniu tego wyjątkowego momentu. Wolimy na spokojnie przyjść następnego dnia do kościoła – dodaje.
Ks. Jerzy Mazur, proboszcz w parafii św. Stanisława Biskupa w Waplewie zaznacza, że on sam nigdy nie przyłapał żadnego parafianina na pijaństwie na pasterce. Choć oczywiście słyszał historie o tych, którzy "chuchali" pod chórem, albo wcale nie dotarli do kościoła, bo trochę przesadzili z ilością "symbolicznych" kieliszków. Jego zdaniem jednak picie w święta nie jest czymś powszechnym. – Można spędzić ten czas bez alkoholu i jestem przekonany, że na drugi dzień nikt nie będzie żałować, że nie sięgnął po kieliszek – mówi proboszcz.
– Święta mają przede wszystkim charakter religijny i powinna w nich dominować świadomość przeżycia religijnego. Atmosfera świąt to atmosfera jedności, życzliwości, dobroci i troski o siebie nawzajem w rodzinach. Rodziny się gromadzą z dziećmi, dziadkami, i to nie są sprzyjające okoliczności ku temu, by pojawiał się alkohol – podkreśla ks. Mazur.
Obrazek rodzinny
Przeżycia religijne przeżyciami religijnymi, ale wielu z nas zanim zacznie myśleć o swojej duszy, musi zmierzyć się z towarzystwem własnej rodziny. A kiedy ojciec ma pretensje do syna, że zamiast zajmować się czymś "normalnym", wybrał karierę social media ninja, a teściowa naciska na synową, by zaszła w ciążę, trudno o warunki ku temu, by się zrelaksować. – Atmosfera pomiędzy różnymi członkami rodziny może być tak napięta, że zamiast porozmawiać czy uspokoić się w inny sposób, idziemy na łatwiznę i sięgamy po alkohol – wyjaśnia psycholog i terapeutka Katarzyna Kucewicz.
Psycholog zwraca uwagę na to, że często mamy przekonanie, że bez alkoholu nie można ciekawie, głęboko z kimś porozmawiać. Nie potrafimy mówić o emocjach, a dodatkowo spotykając się na święta z krewnymi, którzy nie uczestniczą w naszym codziennym życiu, możemy nie mieć ochoty o nich rozmawiać. O wiele łatwiej jest nalać sobie lampkę wina i wspólnie pośmiać, zapominając o niezałatwionych sprawach i napięciach między członkami rodziny.
A te mogą być bardzo różne. Bardzo często chodzi o rywalizację i udowodnienie komuś czegoś. – Rodzeństwo na przykład rywalizuje o względy rodzica, nawet, jeśli wszyscy są już dorośli. "To u mnie będą najlepsze święta, to ja zrobię najlepsze prezenty". Z drugiej strony wielu z nas ma wewnętrzną potrzebę dorównania w czymś rodzicom lub dziadkom. "Babcia robiła wspaniałą kapustę z grzybami, to ja też muszę się pokazać" – tłumaczy psycholog.
Kucewicz zauważa też, że w tym czasie wielu z nas stara się wypaść dobrze na tle innych członków rodziny, co też jest źródłem stresu. – Chcielibyśmy, żeby nasze święta były trochę jak z reklamy. Jest tam ogromna choinka, porządek, wszyscy się uśmiechają, a największym problemem jest to, że ktoś musi dać komuś całusa pod jemiołą. Ludziom często się wydaje, że to jest właściwy obraz świąt, więc wszelkie niepowodzenia, nagłe zmiany planów czy odwołane wizyty odbieramy bardzo personalnie. A to potęguje gorączkową atmosferę w domu – dodaje terapeutka.
Święta to sprawa kobiet?
Innym źródłem napięć jest podział obowiązków przed i w czasie świąt, często polegający po prostu na tym, że żona ma wszystko przygotować, a ojciec i dzieci po prostu nie wchodzić jej w drogę. – Choć w takim przypadku wiele kobiet deklaruje, że wszystkim się zajmą, potem, na koniec dnia mogą czuć się przemęczone i sfrustrowane tym, że mąż się nie domyślił, że ma pomóc posprzątać po wigilii. To są kolejne stresy, z którymi nie umiemy się zmierzyć – mówi Kucewicz.
W efekcie, pokusa, by się lekko znieczulić, jest większa, niż na co dzień. Tym bardziej, że w wielu domach alkohol w czasie świąt na stole to tradycja. Psycholog zauważa, że takiego sposobu spędzania świąt uczymy się od rodziców i innych bliskich. Jeśli w dzieciństwie na stole był alkohol, to jest duże prawdopodobieństwo, że u nas również będzie. Wybór jednak zawsze należy do nas. A jeśli zdecydujemy się na świętowanie z dodatkiem alkoholu, róbmy to bezpiecznie - w ubiegłym roku w ciągu trzech dni świątecznych zatrzymano 545 nietrzeźwych kierowców. W wyniku wypadków drogowych 210 osób zostało rannych, a 18 zginęło.