Przez kwarantannę musiały zrezygnować z pracy lub innych aktywności. Znalazły sposób, by przekuć to w pozytyw
Kwarantanna uziemiła je w domu. I chociaż wiele Polaków ma w związku z kwarantanną jeszcze więcej obowiązków, one zyskały dodatkowy czas, który pozwolił im rozwinąć swoje pasje. Ilona zaczęła tworzyć obrazy techniką string art, Wiktoria odnalazła w sobie miłość do szycia, a Karolina nareszcie rozwija pasję do rękodzieła. – Ludzie poświęcają się czynnościom, na które wcześniej nie mieli czasu, by zapomnieć o trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy – tłumaczy socjolog Joanna Śmigielska.
Ilona Grundas, tak jak wiele innych osób, przez natłok obowiązków nie miała do tej pory zbyt wiele czasu dla siebie. Znalazła go dopiero podczas kwarantanny, podczas której zmuszona była wziąć urlop opiekuńczy na 8-letniego syna. By kreatywnie zagospodarować mu czas, zaczęli razem malować i tworzyć obrazy z gwoździ i nici. Niespodziewanie stało się to prawdziwą pasją llony, która co więcej, pozwala jej już nawet zarobić. – Jestem żoną i mamą niesfornego 8-latka, więc prócz domowych obowiązków i pomocy synowi w lekcjach, staramy się też znaleźć czas na artystyczny akcent w ciągu dnia. Od tygodnia maluję i tworzę obrazy w stylu string art. Pomaga mi w tym synek, dla którego to też jest świetna zabawa – mówi Ilona.
Odkryła w sobie nową pasję
Jak tłumaczy, na co dzień pracuje w zupełnie innej branży, od zawsze jednak pasjonowała ją sztuka. Dodatkowy czas, jaki zyskała dzięki kwarantannie, postanowiła więc spożytkować na rozwinięcie swojego hobby. – Od zawsze lubiłam wszystko, co piękne. Kocham otaczać się sztuką – wyjawia. Dlatego zaczęła tworzyć obrazy techniką string art, która polega na wyplataniu różnych wzorów za pomocą nici i gwoździ.
Jej inspiracją była przyjaciółka, Agata. To właśnie ona zapoznała ją z tym stylem. – Chociaż handmade nie jest mi obcy, nigdy wcześniej nie robiłam czegoś takiego. Staram się łączyć string art z malowaniem. Skąd taki pomysł? Nie wiem, po prostu naszła mnie wena – opowiada.
Ilona wykorzystuje do tworzenia swoich prac materiały, które już wcześniej zgromadziła w domu. Zrobiła to z myślą, by kreatywnie zorganizować synowi czas podczas kwarantanny. Wtedy jeszcze nie spodziewała się, że niewinna zabawa stanie się jej nową pasją, a także sposobem na zarobek. Mimo że zajmuje się tym dopiero od tygodnia, udało jej się sprzedać już kilka swoich dzieł.
– Zaczęło się niewinnie. Pierwszą pracę pokazałam na swoim prywatnym profilu na Facebooku. Nie miałam pojęcia, że tak spodoba się innym – wyznaje. Ilona szybko zyskała kupców, a jej prace zdobyły uznanie nie tylko wśród znajomych – docenili je także użytkownicy mediów społecznościowych, w tym członkowie grup dekoratorskich.
– Dopiero raczkuję w tej dziedzinie, ale zainteresowanie pracami jest już naprawdę spore. Świadomość, że inni ludzie chcieliby mieć moje dzieła w domu, naprawdę motywuje do działania. Dzięki temu znalazłam pomysł na siebie i planuję na poważnie zająć się tym tematem – dodaje Ilona.
Szycie w stylu less waste
Nowy talent odkryła w sobie też Wiktoria Zawadzka, z wykształcenia aktorka i tancerka, która przez pandemię i wprowadzone ze względu na nią obostrzenia znalazła się w szczególnie trudnej sytuacji. Jednak i ona stara się odnaleźć w niej pozytywy, a nadmiar wolnego czasu poświęca na naukę szycia. – Szycie zawsze było gdzieś obok – moja mama czarowała przy pomocy maszyny najróżniejsze kreacje, a ja z zachwytem obserwowałam cały ten proces – wspomina.
Teraz Wiktoria postanowiła pójść w jej ślady. – Szyję dla przyjemności, żeby być z dala od ekranu, żeby nie dać umrzeć mojej kreatywności. Uczę się z dnia na dzień. W bluzki wciąż wszywam rękawy tak, że ostatecznie są na lewą stronę, ale każda taka niespodzianka uczy mnie kolejnej rzeczy – wyznaje z rozbrajającą szczerością.
Zaczęła od prostych rzeczy – kosmetyczek, toreb i bieżników, które szyje ze starych ubrań. Stara się tchnąć w nie nowe życie. – Cała moja przygoda przebiega w duchu idei less waste. Szyję torby ze spodni, kosmetyczki z obrusów i tym podobne. Staram się wykorzystać każdy skrawek materiału.
Bo, jak mówi, w prostocie tkwi duży urok. – Myślę, że szczególnie teraz potrafimy to docenić. Poza tym istnieje jakiś rodzaj więzi pomiędzy twórcą i odbiorcą rękodzieła – trochę jak staromodne pisanie listów. Od człowieka do człowieka, z pasją i zaangażowaniem – tłumaczy Wiktoria. Nieoczekiwanie nieco zapomniane hobby mamy stało się dziś jej wielką pasją, którą dalej planuje rozwijać.
Pasja do rękodzieła
Na rozwój artystycznej pasji nareszcie znalazła czas i Karolina Obłój. I w jej przypadku okazało się to strzałem w dziesiątkę. Karolina na co dzień zajmuje się wychowywaniem dwuletniego syna. Teraz jej mąż ma więcej czasu i może przejąć część jej domowych obowiązków.
– Dzięki temu mam więcej czasu wolnego. Siadam wtedy z mamą i razem kręcimy zajączki z siana – opowiada Karolina. Jej mama od lat pasjonuje się robótkami ręcznymi. – Od zawsze tworzyła jakieś cuda na szydełku, drutach czy właśnie z siana. Teraz robimy je razem.
To mama nauczyła ją robić figurki zajączków, które wiążą z ususzonego w lecie siana. – Robimy im oczka, nosy, wąsy, razem je stroimy i ozdabiamy, mając przy tym wiele zabawy. Ubranka szyje im mama, bo ja nie zdążyłam jeszcze opanować obsługi maszyny, ale może z czasem i tego się nauczę – tłumaczy.
Jak podkreśla Karolina, to bardzo pracochłonne zajęcie. Sprawia im jednak wiele radości, a przede wszystkim jest kreatywnym sposobem na wspólne spędzenie czasu. – Wcześniej, przy dwuletnim dziecku, trudno było mi znaleźć chwilę spokoju, by posprzątać dom, a co dopiero wiązać zajączki. Teraz siadamy z mamą, słuchamy muzyki, popijamy kawę i dobrze się przy okazji bawimy.
Na ich rękodzieła również znaleźli się chętni. – Dostałyśmy nasze pierwsze poważne zamówienie. Komuś na tyle przypadły do gustu, że zamówił 25 sztuk. Zaczęłyśmy też wspólnie z mamą tworzyć inne rzeczy. Mama wyszywa obrazy, szydełkuje kurki świąteczne, obrusy – ja dopiero uczę się tych rzeczy. Zaczęłam za to robić stroiki wielkanocne i z każdym dniem coraz bardziej wkręcam się w świat robótek ręcznych – wyznaje.
Zarówno Karolina, jak i Ilona przyznają, że chociaż udało im się sprzedać już kilka swoich dzieł, swoje nowe zajęcia traktują głównie jako hobby, na które wcześniej nie starczało im czasu. Nie ukrywają jednak, że chciałyby w przyszłości bardziej się temu poświęcić.
Podobnie i Sandra Gorgosz, która równie zaskakująco odkryła w sobie pasję do malarstwa, które chwilowo zastąpiło jej sport. Jak jednak wyznaje, nie wyobraża już sobie życia bez nowego zajęcia. – Kiedy byłam nastolatką, czasem rysowałam w pamiętniku różne, abstrakcyjne rysunki, ale szybko przestałam to robić – wspomina.
Teraz jednak z powodu kwarantanny musiała zrezygnować z wielu innych aktywności, a zdobyty w ten sposób czas postanowiła wykorzystać na rozwinięcie dawnego hobby. – Jestem typem człowieka, który nie lubi siedzieć w miejscu. W czasie wolnym zawsze gdzieś wychodziłam: to pospacerować, to pobiegać. Moją wielką pasją jest sport, a rysowanie i malowanie obrazów wymaga wiele czasu i cierpliwości, wcześniej więc trudno było mi się za to zabrać – przyznaje Sandra.
Kwarantanna zmotywowała ją do odświeżenia dawnej pasji, która z rysowania przerodziła się także w malarstwo, pochłaniając ją bez reszty. – Kupiłam płótno, farby i pędzle i jakoś tak zaczęłam malować… Nie wyobrażam sobie już tego nie robić, ciągle mam nowe inspiracje w głowie.
Chęć zapomnienia
Jak tłumaczy socjolog Uniwersytetu Warszawskiego Joanna Śmigielska, powrót do takich "prostych" czynności i oddawanie się swoim pasjom wynika przede wszystkim z pewnego rodzaju zatrzymania, do jakiego zmusiła nas pandemia koronawirusa.
– Możemy teraz zaobserwować, że ludzie poświęcają się czynnościom, na które wcześniej nie mieli czasu lub też uważali je za niepotrzebne i nieatrakcyjne – wracają do dawnych pasji, odkrywają w sobie nowe talenty. Wynika to z wychodzenia naprzeciw hasłu #zostańwdomu i odczuwania potrzeby zapomnienia o trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy – tłumaczy ekspert.
Podkreśla też, że w takiej sytuacji niezwykle ważne jest też zadanie sobie pytania, co do tej pory nie pozwalało nam na oddawaniu się swoim pasjom. – Każdy z nas znajdzie wiele wytłumaczeń – często stawiamy sobie taki wygodny parawan dla swoich wymówek. W rzeczywistości jednak każdy z nas znalazłby choć pół godziny, by zająć się swoim hobby.
Jak wyjaśnia socjolog, wiele z tych czynności – jak szycie, malowanie, czy robótki ręczne – uchodziło na nieatrakcyjne ze względu na dostępność wielu innych usług. Tymczasem stały się one zaskakującym uatrakcyjnieniem naszej codzienności.
– Możemy prognozować, że jeśli taka sytuacja będzie trwała jeszcze miesiąc czy dwa, i na nowo nauczymy się oddawania takim w pewnym sensie prostym czynnościom, i zaczniemy dzielić się nimi z innymi, zostaną z nami na dłużej – przewiduje.
– To jest pewne, że po tej pandemii nie będziemy już tacy sami, więc czynności podejmowane teraz, dla "zabicia czasu", moim zdaniem mają szansę stać się stałym elementem naszego życia – dodaje Śmigielska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl