Przez skrócony rok szkolny czeka go rozłąka z synem

Przez skrócony rok szkolny czeka go rozłąka z synem

Przez skrócony rok szkolny czeka go rozłąka z synem
Źródło zdjęć: © 123RF
Aleksandra Kisiel
17.06.2019 12:14, aktualizacja: 17.06.2019 14:23

Dłuższe wakacje to dla dzieciaków powód do radości. Dla rodziców – konieczność kombinowania, jak zapewnić dzieciom opiekę. Dla ojców, którzy mają wyznaczone kontakty wyrokiem sądowym, to najczęściej utrata cennego weekendu z synem czy córką. Wśród nich jest pan Andrzej.

Dwa dni na wagę złota

Pan Andrzej jest rozwiedziony od 4 lat. Postępowanie rozwodowe było burzliwe i była żona do dziś utrudnia mu kontakty z synem. Wyrokiem sądu ojciec ma prawo widywać się z nim w roku szkolnym w co drugi weekend, od piątku do poniedziałku. Plus dodatkowe dni w wakacje, święta. – W sumie widuję młodego przez jakieś 80 dni w roku, bo jego mama od czterech lat nie zgodziła się na ani jedną dodatkową godzinę spotkań. Dlatego dla mnie skrócenie roku szkolnego to tragedia – pisze pan Andrzej.

Mężczyźnie zależało, by pójść z synem na zakończenie roku w piątek, a potem zabrać go do siebie. Mieli zaplanowany krótki wypad pod namiot, żeby przygotować chłopca do jego pierwszego obozu harcerskiego.

– W wyroku rozwodowym jest określone, że jeśli pierwszy dzień kontaktu przypada w roku szkolnym, to kontakt jest realizowany normalnie. Gdy w maju okazało się, że premier Morawiecki planuje skrócić rok szkolny, od razu wiedziałem, że moja była to wykorzysta. Nie odpuści takiej szansy, żeby pokazać mi, że to ona ma pełnię władzy – gorzko kwituje pan Andrzej.

Jego przypuszczenia potwierdziły się. Gdy w ubiegłym tygodniu minister Piontkowski podpisał rozporządzenie skracające rok szkolny, pan Andrzej natychmiast chwycił za telefon.

Wyrok to wyrok

– Rozmawiałem z byłą żoną w sprawie tego weekendu. Tłumaczyłem, że jeśli nie pozwoli, abym spotkał się z synem, nie będziemy się widzieli blisko 6 tygodni, bo ostatni weekend spędziliśmy razem na początku czerwca, a pierwszy wspólny wakacyjny tydzień mamy w połowie lipca. Prosiłem, żeby zgodziła się, aby kontakt odbył się "po staremu", bo dla syna ten wypad pod namiot był ważny. Bardzo na niego czekał – mówi.

W odpowiedzi ojciec usłyszał, że wyrok to wyrok. Była żona miała powiedzieć, że jeśli chce, to "może z nim dyskutować i składać pisma do sądu". Na koniec pan Andrzej dostał zdjęcie wyroku rozwodowego z zaznaczonym paragrafem, gdzie była mowa o kontaktach w roku szkolnym. – Równie dobrze mogła mi pokazać środkowy palec – podsumowuje.

Nasz rozmówca tłumaczy, że chętnie by to zrobił, ale na składanie wniosku do sądu jest już za późno. Sprawa zostałaby rozpatrzona najwcześniej w połowie lipca. Albo i później, bo pracownicy wymiaru sprawiedliwości, jak wszyscy – mają urlopy.

Ojcowie na weekend

Przypadków takich, jak opisany przez pana Andrzeja jest więcej. I najczęściej dotyczą ojców, bo z danych GUS wynika, że w 96 proc. po rozwodzie czy rozstaniu dzieci, decyzją sądów, mieszkają z matką. Z drugim rodzicem mają wyznaczane tzw. kontakty. Ich standardowy wymiar to co drugi weekend plus jedno popołudnie w tygodniu. W wakacje, święta czy ferie częściej orzekane są kontakty zbliżone do pieczy naprzemiennej.

Dobro dziecka

Mecenas Karolina Lewandowska jest zdania, że pan Andrzej powinien próbować dogadać się z byłą żoną. – Ale wiem, że są takie sytuacje, gdy o rzeczową rozmowę jest ciężko. Przecież nie rozwodzą się ludzie, którzy świetnie się rozumieją, komunikują i mają wspólne cele. Choć wyrok rozwodowy to żelazna podstawa w sprawie kontaktów, trzeba pamiętać, że sędziowie to ludzie i na względzie mają przede wszystkim dobro dziecka. A to najprawdopodobniej ucierpi, jeśli nie dojdzie do zaplanowanego spotkania z ojcem – przypuszcza mecenas.

– Dlatego, nawet jeśli zostało tak mało czasu, warto złożyć stosowny wniosek do sądu. Jeśli postępowanie w sprawie pieczy i kontaktów już się toczy, wystarczy wniosek o zabezpieczenie. Jeśli aktualnie nie toczy się żadne postępowanie, niezbędny jest wniosek o zmianę wyroku rozwodowego w punkcie, który dotyczy kontaktów – wyjaśnia. – Oczywiście szanse na to, że sąd wyda decyzję przed 19 czerwca są zerowe. Ale może przyznać panu Andrzejowi dodatkowy weekend w innym terminie i prawnie uregulować sytuację na przyszłość – wyjaśnia adwokat.

O sprawie dyskutuję z innymi rodzicami, którzy sprawują opiekę nad dziećmi po rozwodzie. Wszyscy zgodnie komentują, że sytuacja jest absurdalna, a rodzice powinni podjąć decyzję najlepszą dla dziecka, nie kurczowo trzymać się zapisów wyroku rozwodowego. Trudno się nie zgodzić.

Sztuka rozmowy

Jednak największy problem polega na tym, że rozstający się rodzice są pozostawieni sami sobie. Póki toczy się postępowanie o kontakty czy rozwód, rozmawiają ze sobą przez pełnomocników i oficjalne pisma. Sprawa sądowa prędzej czy później dobiega końca. A rodzice, którzy nad wyraz rzadko kierowani są na warsztaty z komunikacji czy zajęcia podnoszące kompetencje rodzicielskie, jak nie umieli się dogadać, tak nie umieją. A gdy do tego dodamy rozgoryczenie czy poczucie zawodu wywołane rozpadem związku, bardzo łatwo o zachowania, które do złudzenia przypominają zemstę.

Rodzic, który sprawuje główną pieczę nad dzieckiem, często uważa, że ma prawo do wyłącznego decydowania o losach pociechy. Drugi rodzic, zamiast mieć równoważny głos, często uświadamia sobie, że musi prosić byłego partnera o zgodę. A tej nie dostaje.

Zwłaszcza jeśli w grę wchodzą jeszcze pieniądze czy zranione uczucia (jeden z rodziców założył już nową rodzinę albo zdaniem drugiego płaci zbyt niskie alimenty). Dzieci są wówczas wykorzystywane jako karta przetargowa. A ich czas traktowany jak przywilej, którego pierwszoplanowy rodzic może udzielić, albo nie. W sytuacji opisanej przez pana Andrzeja cierpi i ojciec, i dziecko.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (305)
Zobacz także