Przygarnęli z partnerem psa. Po rozstaniu pojawił się problem
- Gdy się kłóciliśmy, Robert podkreślał, że zabierze psa ze sobą. Właśnie dlatego zwlekałam z decyzją o rozstaniu - mówi Agata Rojek. Jak znaleźć wyjście z takiej sytuacji? Zapytaliśmy o to specjalistów.
08.12.2024 | aktual.: 09.12.2024 07:06
Dla Agaty Rojek pies o imieniu Bogdan był pierwszym zwierzakiem w życiu. Kobieta przygarnęła go wspólnie ze swoim ówczesnym narzeczonym, z którym kilka tygodni wcześniej wprowadzili się do nowego mieszkania.
Para chciała wynająć wspólne lokum jeszcze przed ślubem, by móc jak najlepiej się poznać. Pies był z kolei spełnieniem dziecięcych marzeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Fajnie jest spędzać ze sobą czas, ale nie oszukujmy się - każdy na co dzień zachowuje się zupełnie inaczej, szczególnie gdy dochodzi do tego stres, zmęczenie oraz przyzwyczajenia. Przed rozpoczęciem przygotowań do ślubu chcieliśmy wiedzieć, czy w ogóle jesteśmy w stanie ze sobą żyć 24 godziny na dobę. Oboje pracowaliśmy zdalnie, dlatego to mogło nie być takie proste. Znałam wiele par, które nie wytrzymywały ze sobą, mimo że wcześniej wydawało im się, że są dla siebie stworzeni.
Na pierwsze zgrzyty nie trzeba było długo czekać. Agacie przeszkadzało, jak ogromnym bałaganiarzem jest jej ukochany. Jej z kolei bardzo trudno było skupić się, gdy nie wszystko było na swoim miejscu.
- Brudne skarpetki zostawiał pod łóżkiem, a szklanki na biurku i stoliku. Musiałabym chyba nic nie robić, tylko ciągle chodzić i sprzątać. Do tego dochodziła nauka Bogdana korzystania z maty. Co prawda szło mu to dość opornie, jednak zupełnie mnie to nie denerwowało - w końcu to był tylko malutki piesek, a nie tak jak Robert, niby dorosły chłop.
Agata nie ukrywa, że coraz trudniej było im się porozumieć. Długo zastanawiała się, co może zrobić. Wiedziała, że oboje bardzo kochają psa Bogdana, dlatego żadne z nich nie wyobrażało już sobie bez niego życia.
- Gdy się kłóciliśmy, Robert podkreślał, że zabierze psa ze sobą. Właśnie dlatego długo zwlekałam z decyzją o rozstaniu.
Finalnie każde postanowiło pójść w swoją stronę. Żadne z nich nie musiało także rezygnować z opieki nad pupilem. Zdecydowali, że pies przez jeden tydzień będzie u niego, a kolejny u niej.
- Na razie to rozwiązanie zdaje się u nas sprawdzać, a jak będzie dalej, czas pokaże.
Chciał zabrać jej psa
Łucja (imię zmienione) także przygarnęła psa przed ślubem. Miał on wypełnić pustkę po śmierci jej poprzedniego zwierzaka. Niespełna dwa lata później kobieta wyszła za mąż za Bartka.
Po ślubie mąż 30-latki zamieszkał wspólnie z nią oraz jej rodzicami. Wydawało się, że on również bardzo pokochał Demona, z którym chętnie się bawił, wychodził na spacery, a także kupował mu smakołyki.
Pierwsze problemy pojawiły się tuż po drugiej rocznicy ślubu pary. Mężczyźnie zależało na tym, by rozpoczęli starania o dziecko. Łucja, choć nie wykluczała tego w kolejnych latach, w tamtym momencie chciała w pełni skupić się na swojej karierze.
Pracowała w małej, rodzinnej firmie specjalizującej się w usługach projektowych. Wiedziała, że w pracy wszyscy na nią liczą, dlatego chciała w pełni wykorzystać szansę, którą wówczas otrzymała od swoich przełożonych. Marzyła jednak o tym, by zostać przedszkolanką, dlatego zależało jej też na tym, by zbierać pieniądze na dalsze kształcenie. Jej mąż nie mógł jednak się z tym pogodzić.
- Nie było dnia, żebyśmy się o coś nie pokłócili. Przeszkadzało mu dosłownie wszystko – a to, że za późno wróciłam z pracy, a to, że nie ma czystych ubrań... W jednej chwili stał się zupełnie innym człowiekiem. Nie widziałam w nim już mężczyzny, w którym się zakochałam. Miałam już wszystkiego dość, dlatego po kilku miesiącach nieustającej walki powiedziałam mu, że chcę się rozstać. Partner się tego nie spodziewał.
- Znał mnie na tyle dobrze, że wiedział, w który punkt uderzyć, żeby zranić. Właśnie wtedy po raz pierwszy zagroził, że gdy się wyprowadzi, zabierze ze sobą psa. Demon jest dla mnie jak dziecko, dlatego nie mogłam na to pozwolić. Po pierwsze zwierzak nie należał do niego, a po drugie tak naprawdę on go zupełnie nie obchodził. To ja dbałam o jego dietę, spacery, badania i pielęgnację. Może i się z nim bawił, ale to by było na tyle.
Łucja, choć doskonale wiedziała, że we wszystkich dokumentach psa to właśnie ona widniała jako właścicielka czworonoga, bała się, że gdy pewnego dnia wróci do domu, psa już nie będzie. Postanowiła o wszystkim powiedzieć rodzicom.
- Długo prosiłam Bartka, żeby w końcu się wyprowadził. Nie chciałam wyrzucać jego rzeczy za drzwi, bo trochę bałam się jego reakcji. A co, jeśli naprawdę wywiózłby gdzieś Demona? Pękłoby mi serce. Pewnego dnia, gdy byłam jeszcze w pracy, zabrał swoje rzeczy. Mama zamknęła się z psem w sypialni, żeby mieć pewność, że go nie zabierze. Później powiedziała mi, że nawet nie próbował się z nim pożegnać, co tylko potwierdziło, że w rzeczywistości zwierzak zupełnie go nie obchodził.
Psycholożka radzi
Psycholożka Amanda Staniszewska-Celer w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że "wykorzystywanie zwierzęcia jako narzędzia manipulacji jest nieetyczne i krzywdzące zarówno dla zwierzaka, jak i dla drugiej osoby". Co jednak zrobić, gdy partner mimo wszystko grozi nam, że wyprowadzając się, zabierze go ze sobą?
- Warto podejść do sprawy w sposób łagodny, zaczynając od rozmowy. Można spróbować ustalić jakiś kompromis, jak np. opiekę naprzemienną, jeśli zwierzak jest tak samo ważny dla obu stron. W przypadku, gdy jednak to nie wyjdzie, można spróbować zaangażować osobę trzecią, np. mediatora, aby załagodzić konflikt - radzi specjalistka.
Jak poradzić sobie w sytuacji, gdy ze strony partnera pojawią się tego typu groźby?
- Ważne jest, aby nie dać się sprowokować i zachować opanowanie. Jeśli istnieje realne zagrożenie, warto zadbać o bezpieczeństwo zwierzaka, np. przenosząc go tymczasowo do rodziny lub znajomych. Walka o zwierzaka często może przypominać spór o prawa rodzicielskie, dlatego warto zadbać o wsparcie emocjonalne, jak np skorzystanie z pomocy psychologa lub grup wsparcia, które pomogą przetrwać trudne chwile - mówi Amanda Staniszewska-Celer.
Co z psem po rozwodzie?
- Zgodnie z Kodeksem rodzinnym i opiekuńczym (art. 31 i 43) majątek wspólny małżonków obejmuje przedmioty nabyte w trakcie trwania małżeństwa, w tym zwierzęta. Podział majątku wspólnego po rozwodzie obejmuje zwierzęta na takich samych zasadach, jak inne składniki majątkowe - informuje w rozmowie z Wirtualną Polską adwokat dr Katarzyna Ciulkin-Sarnocińska.
Specjalistka przyznaje jednak, że "nie ma ugruntowanego orzecznictwa dotyczącego wyłącznie podziału zwierząt w ramach rozwodu". Sąd w walce o prawa nad wspólnym zwierzęciem bierze jednak pod uwagę m.in. to, kto faktycznie zaangażowany jest w jego opiekę oraz przywiązanie stworzenia do konkretnego opiekuna. Nie bez znaczenia jest także to, kogo stać na utrzymanie pupila oraz czy ma wystarczająco dużo czasu, aby się nim zajmować.
Dr Ciulkin-Sarnocińska nie ukrywa jednak, że jeśli opiekunowie potrafią dojść do porozumienia w kwestii sprawowania opieki nad zwierzakiem, sąd zazwyczaj akceptuje ich stanowisko.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl