"Przygnębiające i ohydne". Anglicy o sporcie i przemocy domowej
Statystyki są bezlitosne: jeżeli Anglia przegra, przemoc domowa wzrośnie o 38 procent. W przypadku wygranej… 26 procent. Postanowiłem skonfrontować te statystyki z angielskimi kibicami, którzy oglądali mecz w pubie „Legends” w Warszawie.
"Legends" to warszawski Londyn w skali mikro. W pubie przy Emilii Plater 25 możemy napić się piwa, skosztować wyspiarskiej kuchni czy też po prostu porozmawiać w języku Szekspira. Kibice, których spotkałem, to przypadkowi ludzie, na których natknąłem się przy barze. Z dwiema osobami udało mi się porozmawiać przed meczem. Po meczu jednak wielu Anglików zdecydowało się szybko opuścić lokal, nie byli zbyt rozmowni. Nie dziwiło mnie to. Zdołałem jednak namówić do rozmowy jeszcze jedną Angielkę. Oto, co mieli do powiedzenia w związku z przemocą domową w Anglii.
Jacek Dolny: mamy 40 minut do starcia Anglii z Chorwacją. Korzystając z okazji chciałbym przedstawić ci garść liczb, na jakie natknąłem się dziś w Internecie. Jeżeli Anglia dziś przegra, to wskaźnik przemocy domowej wzrośnie o 38 procent. Jeżeli Anglia wygra, to wskaźnik i tak wzrośnie, jednak „tylko” o 26 procent. Jutro będzie on 11 procent ponad normę. Jaka jest geneza tego zjawiska? Jak uważasz, co jest jego źródłem?
Thomas: przede wszystkim, takie statystyki sprawiają, że jest mi wstyd być Brytyjczykiem. Takie wydarzenia jak mecz powinny być świętem, a nie zaproszeniem do walki. Osobiście uważam, że jest to spowodowane brakiem możliwości swego rodzaju podboju. Brytyjczycy mają bogatą historię podbojów, od Ameryki po Indie. Te czasy się skończyły, jednak wielu z nas czuje do nich wielką nostalgię. Szukają podboju, a nie mogąc go znaleźć, przywiązują największą wagę do sportu, bo co innego do podbicia im zostało? Ta przemoc jest tragiczną konsekwencją wielkiego przywiązania do czegoś, czemu nie powinno się nadawać aż takiej wagi.
Mam 42 lata, z których 40 spędziłem w Wielkiej Brytanii. Widziałem wiele meczów piłki nożnej, które nie przekładały się bezpośrednio na przemoc. Statystyki przedstawiające emocje spowodowane… meczem, zwykłym meczem, które faktycznie przekładają się na przemoc, tragiczną przemoc, ponieważ między kochankami, pokazują, w jak beznadziejnym położeniu znajduje się społeczeństwo brytyjskie. Opuściłem kraj dwa lata temu i nie mam ochoty do niego wracać. Spowodowane jest to kulturą przemocy i ogólną frustracją społeczną.
Jacek Dolny: Dzisiejszy wieczór to wieczór piłki nożnej. Dzisiaj wskaźnik przemocy domowej wzrośnie w Anglii o 38 procent jeżeli przegracie i o 26 procent jeżeli wygracie. Co może, według ciebie jako Anglika, doprowadzać do takiego zjawiska? Czy jest to kwestia mentalności, czy być może przemoc jest nieodłączną częścią bycia Anglikiem?
John: najważniejszym czynnikiem jest prawdopodobnie alkohol. Jednak w takim przypadku powinniśmy sobie zadać pytanie, dlaczego Anglicy biją swoje żony, zamiast opiekować się nimi?
Cóż, być może nie są to zawsze jednostronne przypadki, w których to mężczyzna podnosi rękę na kobietę. Być może to żona chwyta za narzędzie i uderza swojego męża? Bazujemy na statystykach policji, która nie ujawnia danych osób zgłaszających przemoc, dlatego chciałbym się powstrzymać od zakładania tez, w których jedna płeć jest katem drugiej. Moje pytanie brzmi: dlaczego sport staje się motorem napędowym dla przemocy domowej?
Nie potrafię ci odpowiedzieć na to w sposób prosty i jednomiarowy. Mogę jedynie opowiedzieć, jak kibice zachowują się na ulicach i w pubach po ostatnim gwizdku. Co do ludzi wracających do domu i wzniecających przemoc… nie wiem. Nie wiem w jaki sposób to możliwe.
Czyli możemy uznać, że nie ma złotej recepty na ten problem?
Wydaje mi się, że nie ma.
Gdybyś miał zgadywać lub szukać tego czynnika, który budzi tę agresję wobec bliskich… co Twoim zdaniem, poza alkoholem, miałoby jeszcze wpływ? Ja sam byłem w Anglii kilka razy i muszę przyznać, że jako społeczeństwo bardzo lubicie się między sobą bić. Zwłaszcza jeżeli rozmawiamy o bójkach na ulicy.
Poza alkoholem, który, jak wszyscy wiemy, doprowadza do przemocy domowej… muszę nad tym pomyśleć. W tym momencie przepraszam cię bardzo, ale nie mogę dać ci odpowiedzi, która stanowiłaby receptę.
Bardziej niż receptą jestem zainteresowany twoim zdaniem na temat tych statystyk. Czy jest szansa na to, że są one na wyrost?
Wydaje mi się, że istnieje w Anglii pewne logiczne połączenie między sportem a przemocą, w tym przemocą domową. Jestem też pewien, że badania są poparte odpowiednią metodyką. Czy istnieje jakaś informacja na temat grup społecznych, które brały udział w badaniu?
Niestety, policja wskazuje jedynie na wzrost liczby zgłoszeń. Nie ujawnia tożsamości zgłaszających.
Oczywiście… Wiesz co, mogę ci powiedzieć, dlaczego Anglicy wybiegają z pubów na ulice, niszcząc wszystko dookoła i wskakują na autobusy, po czym skaczą z nich na wiaty przystanków. Wydaje mi się, że wszystko zamyka się w pewnej angielskiej mentalności. Tak długo, jak dobrze się bawimy, wszystko jest dozwolone, co jest, lekko mówiąc, irytujące. Nie jestem jednak w stanie zrozumieć, jak ktoś mógłby z tej, swego rodzaju, karnawałowej atmosfery, wrócić do domu i bić swojego partnera.
Jest to na pewno przekleństwo naszego swobodnego trybu życia. Naszego braku szacunku do rzeczy użytku publicznego. Naszej gnuśności i obniżenia standardów kultury. Dla mnie osobiście Anglia i Wielka Brytania w ogóle, są tym, czym Rzym był przed swoim upadkiem. Obserwujemy upadek imperium. Jednak z drugiej strony, czy narzekanie na obniżone standardy, nie jest charakterystyczne dla każdego pokolenia?
Myślę , że istnieje pewien poziom wrogości i irytacji, jaka wzbiera się w angielskim społeczeństwie, a której nie dostrzegam u reszty Europy. Być może to w jakiś sposób przekłada się na to, co dzieje się w angielskich domach. Wydaje mi się, że wszystko jest wynikiem roszczeniowości, braku szacunku do przestrzeni publicznej, przekraczającej granice dobrego smaku zabawy; te rzeczy są powodami takiego a nie innego zachowania.
Jacek Dolny: Naukowcy z Lancaster University przeanalizowali zależność między rosnącą liczbą przypadków przemocy domowej a meczami reprezentacji Anglii. W przypadku przegranej jest to 38-procentowy wzrost, a w przypadku wygranej wynosi on 26 procent. Jak myślisz, w jaki sposób mecz, niezależnie od wyniku, może stać się pretekstem do przemocy w domu? Co jest tego przyczyną? Czy jest to mentalność, popkultura, historia Anglii?
Ranmalie: ciężko jest to wytłumaczyć w kilku słowach. Wiem jednak, że ta przemoc jest jedną z głównych rzeczy, przez które całe życie starałam się unikać kibicowania i wspierania piłki nożnej. Ta mentalność, ten podział między płciami, jest wyniszczający dla naszego społeczeństwa. Mówi to kobieta, która nie przejmowała się tym turniejem aż do ćwierćfinałów. Rozumiem motywy kierujące ludźmi, naprawdę je rozumiem. Jednak kraje mi się serce kiedy widzę, że ta porażka, tak bolesna dla nas, dla wielu w Anglii będzie torturą, zarówno fizyczną jak i psychiczną. Wszystko przez wydarzenia, których… których nikt nie był w stanie kontrolować. Jest to przygnębiające i ohydne. Z drugiej strony fakt, że takie sytuacje mają miejsce, jest dla mnie zrozumiały. Wszystko przez kulturę, w której żyjemy. Wszystko przez chore pojęcie męskości, które promuje przykładanie wagi do 11-tki innych facetów, których nigdy w życiu nie spotkasz, i ich wyników gdzieś w Rosji. Jest to jedyna rzecz, której jesteśmy w stanie się trzymać w świecie, w którym wszystko zostało nam zabrane. Łamie mi to serce.
Czy myślisz, że przedstawione w badaniu liczby znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości? Na przykład podczas twojego życia w Anglii?
Tak, oczywiście. Nie mam cienia wątpliwości. Uważam, że statystyki mogą być nawet gorsze, ponieważ wiele kobiet boi się zgłaszać przypadki przemocy domowej. Poza tym angielskie pojmowanie przemocy domowej nie odzwierciedla zupełnie szerszego spektrum tego zjawiska. Jest to także problem psychologiczny, czasem też finansowy, ponieważ nawet jeżeli wielu mężczyzn nie znęca się fizycznie, to biorą oni od swoich partnerek pieniądze, które później przepijają w barze podczas meczu. Skala nadużyć, która istnieje w Anglii jest niepojęta.
Te rzeczy naprawdę się dzieją. Weźmy na przykład mnie. Jestem kobietą, która nie interesuje się piłką nożną i jestem zdruzgotana dzisiejszą porażką Anglii. Wyobraź sobie faceta, którego samopoczucie jest nierozerwalnie związane z tym, jak pójdzie jego ukochanej drużynie. Jestem przekonana, że przegrana Anglii z Chorwacją przerodzi się w przemoc.
Mimo wszystko wciąż staram się zrozumieć problem z pewnej bardziej uniwersalnej strony niż nadmiar testosteronu. Czy dużej roli nie gra tu także ogólna mentalność czy uwarunkowania historyczne? Słyszałem dzisiaj, że ludzie w Anglii uważają się za zdobywców, a ich problemem jest to, że nie ma co zdobywać. W związku z tym tragicznie skupiają swój gniew, swoje rozczarowanie, na najbliższych. Czy problem przemocy ma podłoże historyczne?
Nie sądzę, ponieważ rozmawiamy o problemach naszych czasów.
Czyżby? Częstotliwość przemocy domowej rosła stopniowo od 2002.
Tak. Zgadzam się. Mimo wszystko dalej uważam, że jest to problem dzisiejszy, uwarunkowania społeczne i ekonomiczne są bardzo podobne do tych z 2002. Nie uważam, żeby miało to coś wspólnego z historią i imperializmem. Jeżeli mamy mówić o historii, wydaje mi się, że problem rosnącej przemocy wynika z wyniszczenia klasy robotniczej, którą datuję na rządy Margaret Thatcher. Jest to klasa, która została najbardziej nadszarpnięta. Wiele z tych ludzi miało kiedyś pracę, karierę, normalne życie; mogło zapewnić byt rodzinie. Istniało pojęcie mężczyzny jako myśliwego- tego, który przynosi do domu chleb. To wszystko zniknęło. Uważam zatem, że problem przemocy sięga dużo dalej niż 2002 rok, raczej ma swoje podłoże w latach 80. Pojęcie klasy robotniczej przetrwało, jednak środowisko, w jakim ci ludzie żyją i starają się przetrwać, zmieniło się całkowicie. Uważam, że problem przemocy jest związany z brakiem pracy, rosnącymi cenami mieszkań, brakiem zabezpieczeń socjalnych. Pracownicy idą w odstawkę, nie mogą znaleźć zatrudnienia. Ich dotychczasowy styl życia, który pozwalał im utrzymać rodzinę, ich kariery- wszystko zniknęło. Wydaje mi się, że wielu ludziom nie zostało nic, dla czego mogliby żyć, dlatego zaczynają przykładać tak wielką wagę do piłki nożnej, np. Arsenalu, który istniał w świadomości Londyńczyków od lat 80. XIX wieku. Sport jest czymś, z czym faceci się utożsamiają. Kiedyś była to koniec końców rozrywka biedoty. W dzisiejszych czasach oczywiście jest to miliardowy biznes, ale dalej jest to coś, z czym jesteś związany. W tym momencie nawet piłka nożna stała się przyczyną przemocy. Co nam zostało?
Czy możemy jasno powiedzieć o desperacji?
Nie sądzę, że przemoc wynika z desperacji, ponieważ to facet podejmuje decyzję o uderzeniu kobiety. Ten wybór nie może być w żaden sposób usprawiedliwiany czy tłumaczony, jednak mogę zrozumieć kontekst społeczny. Angielska biedota została pozostawiona sama sobie. Mamy niedobory w zasiłkach, miejsca pracy są likwidowane na lewo i prawo, służba zdrowia sobie nie radzi, zamykają się fabryki. Wszystko to rodzi irytacje, wkurzenie. Ludzie patrzą na innych, bogacących się ludzi i koniec końców zatracają się w dzisiejszym świecie.
Wygląda na to, że przemoc związana jest z pogorszeniem się sytuacji klasy robotniczej.
Między innymi klasy robotniczej… wydaje mi się, że wpływ ma także emancypacja kobiet. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu byłyśmy pozbawione wachlarza praw, które mamy dziś. Cały czas idziemy społecznie w górę, zajmujemy stanowiska, których kiedyś nie mogłyśmy zająć. Wydaje mi się, że to także zaburza pojęcie klasycznej męskości, ponieważ to mężczyźni stanowili klasę robotniczą. Dzisiaj kobiety mogą pracować, do tego pracują w nowych, niezwiązanych z historią gałęziach gospodarki. To także burzy cały schemat mężczyzny utrzymującego rodzinę. Wydaje mi się, że całe zjawisko jest krzyżówką problemów, jakie targają społeczeństwem, pogarszając tę już i tak wrogą otoczkę panującą w angielskich domach.