Przykre doświadczenie. Co dzieje się z ciałami zmarłych na Covid-19?
Ze względu na wprowadzone rygorystyczne procedury, rodzina zmarłych na Covid-19 nie może pożegnać swoich bliskich. Ból z powodu straty jest dodatkowo druzgocący, gdy do głosu dochodzą bardzo ścisłe przepisy oraz regulacje. Co w takim razie dzieje się z ciałami zmarłych na koronawirusa?
05.11.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:41
Ze względu na szalejącą pandemię nie można odwiedzać bliskich w szpitalach i innych placówkach medycznych. Rodzina nie może czuwać przy pacjencie, dlatego sprawa wydaje się jeszcze bardziej trudna i nie do zaakceptowania, kiedy ktoś odchodzi z dala od najbliższych. W przypadku śmierci pacjenta na Covid-19 ciało zmarłego może być dotykane wyłącznie przez personel medyczny – rodzina nie ma do niego dostępu.
Choroby zakaźne i konieczne procedury
W przypadku śmierci na chorobę zakaźną (nie tylko na Covid-19) obowiązują bardzo restrykcje zasady postępowania. Jak wyjaśnił prof. Gut, ciała muszą być odpowiednio przygotowane, zdezynfekowane oraz pakowane w specjalne worki. Wszystko po to, aby uchronić innych przed kontaktem z niebezpiecznymi wydzielinami zmarłego.
Zobacz także: Zimoch dostał wiadomość od kolegi ze szpitala. "Przyjęli mnie, bo pacjentka umarła. Też ma Covid"
Brak ostatniego pożegnania
Jak się okazuje, zmarłego należy natychmiast zdezynfekować, ale nie można wyciągać z jego ciała ani rurek, ani wenflonów. Następnie zwłoki umieszcza się w worku, na który kładzie się następny. Dlaczego?
- Czasami tak się robi. Jak są jakieś bardzo wystające elementy: jakaś rurka intubacyjna, szyna. To wszystko może grozić przerwaniem worka – wspomina pielęgniarka ze szpitala covidowego w rozmowie z dziennikarzem Pawłem Reszką.
Trauma spowodowana utratą bliskiego na koronawirusa ujawnia się także w późniejszym etapie. Rodzina boi się zakażenia, dlatego bardzo często odmawia przyjęcia z powrotem rzeczy po zmarłym.
Jak poradzić sobie ze stratą?
Brak możliwości pożegnania ze zmarłym może się negatywnie odbić na jego bliskich. Niektórzy psycholodzy twierdzą wręcz, że myśl o niedokończonym etapie żałoby może poskutkować szukaniem dalszej pomocy.
- Żałoba ma to do siebie, że trwa około roku. Potem z niej wychodzimy i zaczynamy funkcjonować normalnie. Niedomknięcie relacji może nam to uniemożliwić. Powoduje, że nie możemy posuwać się w swoim życiu do przodu, przeszkadza w nawiązywaniu nowych relacji, a także tych już istniejących np. rodzinnych – twierdzi psycholog Monika Dreger w rozmowie z "Faktem".