Liczba rozwodów w Polsce wciąż wzrasta. Według danych przedstawionych przez Główny Urząd Statystyczny, w roku 2006 rozwiodło się około 72 tysiące par małżeńskich. Gdy tymczasem w roku 2005 było ich niespełna 68 tysięcy. Czy to deska ratunku z niewygodnej życiowej sytuacji? Klęska? A może nauczka za popełnione błędy?! Jak przeżyć rozwód?
Pojęcie rozwodu, o którym nasze babki i prababki słyszały jedynie z opowieści, już na dobre zagościło w naszej rzeczywistości. I nie ma się co oszukiwać - jest coraz popularniejsze. Potwierdzają to statystyki, które jednoznacznie pokazują, że liczba rozwodów w Polsce bez wciąż wzrasta. Według danych przedstawionych przez Główny Urząd Statystyczny, w roku 2006 rozwiodło się około 72 tysiące par małżeńskich. Gdy tymczasem w roku 2005 było ich niespełna 68 tysięcy. Czy to deska ratunku z niewygodnej życiowej sytuacji? Klęska? A może nauczka za popełnione błędy?! Jak przeżyć rozwód?
Jak grom z jasnego nieba
Można by się pokusić o stwierdzenie, że w tej materii szczególnie trafne jest powiedzenie jakoby „punkt widzenia zależał od punktu siedzenia”. Bo jedni noszą rozstanie w sobie dopóty, dopóki nie zbiorą się na odwagę, żeby uciec się do niego. Na innych spada jak grom z jasnego nieba. Jeszcze inni igrają z ogniem. Wiedzą, ze źle postępują i ze ich postępowanie może zaowocować rozwodem. Ślepo jednak wierzą, że „jakoś to będzie” i dalej robią swoje.
Rozwód wybawieniem
Ci pierwsi zazwyczaj długo planują ostateczne cięcie. Dokładnie obmyślają każdy ruch. Planują każdy gest i słowo. A kiedy życie podsuwa odpowiedni moment, korzystają z niego, by potem odetchnąć z ulgą. Bo rozwód to dla nich długo oczekiwane wybawienie. Znacznie gorzej rozstanie znoszą ci, którzy się go nie spodziewają. Dla nich to atak na ich godność i poczucie bezpieczeństwa oraz własnej wartości. Bo przecież nagle, nie wiadomo dlaczego, stają się niepotrzebni, niechciani i niekochani. Czują, że ponieśli klęskę. I to nie tylko jako partnerzy ale również jako ludzie, obwiniając się, że to pewnie z nimi jest „coś nie tak”.
Nie pamiętali, co przyrzekali?
I choć żałujemy tych, którzy muszą zmierzyć się z trudną sytuacją rozwodu, bo zostali nią zaskoczeni, to trudno zrozumieć tych, którzy fundują sobie rozwód niejako na własne życzenie, zapominając o słowach przysięgi małżeńskiej, kiedy to przysięgali sobie miłość, wierność i uczciwość. Oraz, że się nie opuszczą aż do śmierci! Czyżby nie pamiętali co przyrzekali?! Czy może nie chcą pamiętać?! Bo tak wygodniej! Bo tacy są nowocześni!
Zdrada i oszustwo
Zdradzają więc i oszukują, a potem udają, że nic się nie stało. Nie rozumieją, że miłość i zaufanie to mosty, które raz spalone trudno jest odbudować. Niezależnie więc od tego, w jakich okolicznościach przyjdzie nam przeżyć rozstanie z partnerem, jedno jest pewne. Będziemy cierpieć! I to nie tylko na duchu, ale również na ciele! Możemy to odreagować różnymi schorzeniami fizycznymi.
Silna reakcja na rozstanie
Nasuwa się pytanie, dlaczego tak silnie reagujemy na rozstanie? Czy dlatego, ze boimy się straty, czy może zmian jakie rozwód ze sobą niesie? Według portalu Centrum Pomocy Kobietom Rozwiedzionym istnieje logiczne wytłumaczenie. „Większość ludzi nie jest na to przygotowana, niezależnie od tego, czy małżeństwo trwało trzy czy trzydzieści lat”. Podobnego zdania jest Elżbieta Kołakowska, psycholog kliniczny z 20-letnim doświadczeniem w prowadzeniu terapii par.
Wiele powodów
W wywiadzie, jakiego udzieliła dla portalu MUS - CIAŁO I DUSZA KOBIETY, Kołakowska podkreśla, ze ludzie rozwodzą się „ Najczęściej dlatego, że nie potrafili poradzić sobie z kryzysem i teraz już nie potrafią rozwiązać problemów, a one tylko się mnożą lub potęgują” oraz wtedy „…kiedy już nie widzą powodów, dla których chcą być małżeństwem albo rodziną.” Tymczasem powodów do rozstania jest bardzo wiele.
Niezgodność charakterów
Jak podaje Główny Urząd Statystyczny w 2004 roku: 32 proc. rozwodów w Polsce było spowodowanych niezgodnością charakterów, 24 proc. zdradą, 23 proc. nadużywaniem alkoholu, 9 proc. nagannym stosunkiem do członków rodziny, 9 proc. problemami finansowymi oraz 3 proc. innymi. Potwierdzają to także sami rozwodzący się, którzy pełni obaw o swoją sytuację szukają pomocy na forach internetowych.
Mąż odszedł do innej
„Mój mąż odszedł do innej kobiety. Szukam w sobie przyczyny. Co takiego zrobiłam lub nie zrobiłam, że po 5 latach małżeństwa odszedł. Wydawało mi się, że jesteśmy dobraną parą - pisze jedna ze zrozpaczonych kobiet. Inna kobieta, szukająca pomocy na forum, żali się: „Mąż pół roku po ślubie przestał interesować się domem, uważa że jego obowiązkiem jest tylko praca. Ja go wcale nie interesuję , twierdzi że kobieta z dzieckiem nie znajdzie nikogo . Jakiś rok temu wpadł w alkoholizm”.
Nie szukaj winy w sobie
Na szczęście są i tacy, którzy mają rozstanie za sobą. I dzięki własnym doświadczeniom, mogą wspierać tych, którym dopiero przyjdzie zmierzyć się z rozwodem. „Nie szukajcie winy w sobie – radzi jedna z kobiet po przejściach - winni są ci, którzy odchodzą i nie potrafią powiedzieć ani przepraszam ani dlaczego tak właśnie robią”. Kiedy tylko zrozumiemy, że to nie my jesteśmy winni, poczujemy się lepiej. Jak podkreśla Kołakowska „ważne jest, żeby skoncentrować się na racjonalnej ocenie sytuacji, co samo w sobie ma wartość terapeutyczną, bo daje nam poczucie kontroli nad życiem”.
(Z)godne życie
„Warto zaufać sobie, swojej intuicji, emocjom, intelektowi, doświadczeniu życiowemu. Nowe życie będzie dobre, jeśli błędy zrobione w poprzednim związku zamienimy na wiedzę o sobie i innych ludziach. I włączymy ją w nasz osobisty projekt dalszego budowania naszego życia zgodnie z sobą, z naszymi potrzebami, pragnieniami i marzeniami, ale też zgodnie z naszym rozumem, racjonalnością.” I tego powinniśmy się trzymać. Bo rozwód to nie koniec świata. Można po nim żyć dalej. Nie wolno się tylko poddać. Trzeba wierzyć, że to jeszcze nie koniec. Że jeszcze jest czas, by rozpocząć nowe życie i żyć (z)godnie.
Tekst: Danuta Zawadzka