Ruszyli z akcją "Stop przestępczości aborcyjnej". "Dzierżawski próbuje nas zastraszyć"
Fundacja Pro - Prawo do Życia zainicjowała akcję "Stop przestępczości aborcyjnej". Organizatorzy apelują w jej ramach: "pomóż nam skończyć z biznesem śmierci" i publikują w sieci m.in. gotowy wniosek do prokuratury. A w nim konkretne nazwiska działaczek, które pomagają kobietom w dokonaniu aborcji.
Na stronach fundacji czytamy: "W tej chwili nikt nie ponosi żadnej odpowiedzialności za to, że dzieci są zabijane we własnych domach przez własne matki. Nikt nie ponosi odpowiedzialności za to, że pigułki aborcyjne można w polskim internecie kupić bez żadnego wysiłku. Nikt nie ponosi odpowiedzialności za to, że aborcja jest promowana w polskich mediach, na portalach społecznościowych i na forach internetowych. Chcemy skończyć z przestępczością aborcyjną w Polsce. Osoby, które zarabiają na zabijaniu dzieci powinny siedzieć w więzieniu".
Będą słać pisma do prokuratury
Zdaniem organizatorów akcji pomoc w aborcji może polegać na: pozyskaniu środków poronnych, wskazaniu, jak zakupić środki poronne, udzieleniu porady, jak używać tego typu środków, ale i "udzieleniu porady dotyczącej pozbycia się zwłok dziecka" oraz uczestnictwie w samej aborcji (także online lub telefonicznie).
Fundacja Pro udostępnia nie tylko gotowy wniosek do prokuratury, w którym można wpisać dane osób, które udzielają kobietom, które chcą dokonać aborcji. Poza tym opublikowano też instrukcję, jak krok po kroku go wypełnić oraz informację, jakie dokumenty należy do niego dołączyć. Co więcej, na stronie znalazły się nazwiska członkiń Aborcyjnego Dream Teamu, jako przykład "sprawców przestępstwa lub osób podejrzewanych o jego popełnienie".
O sprawę zapytałyśmy jedną z nich – Justynę Wydrzyńską. - To nie jest pierwszy raz, gdy Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro - Prawo do Życia próbuje nas zastraszyć. Obecnie jeździ ciężarówką, na której umieścił zdjęcia naszych twarzy, co jest zresztą paradoksalnie niesamowitą reklamą: wszyscy dowiedzieli się dzięki niemu o istnieniu Aborcyjnego Dream Teamu – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
"Nasza działalność jest zgodna z prawem"
Działaczka dodaje, że istniała także strona internetowa, za której pośrednictwem można było wysyłać zawiadomienia o rzekomym łamaniu prawa do Zbigniewa Ziobry. Groźby pojawiały się również ze strony Ordo Iuris. - Twierdzili, że wysłali zawiadomienia do prokuratury, publikowali je na swoich stronach. Fundacja Pro robi to samo, wykorzystując nasze dane osobowe: imiona i nazwiska, a nie jesteśmy publicznymi osobami. Póki co z zerowym skutkiem – informuje Wydrzyńska.
Członkinie Aborcyjnego Dream Teamu działają od 2016 roku (od 2006 roku jako Kobiety w sieci). - Nasza działalność jest zgodna z prawem. Informowanie kobiet, jakie mają prawa i możliwości oraz publikowanie historii aborcyjnych nie jest działalnością kryminalną - przekonuje działaczka.
- Jesteśmy zdania, że równie dobrze takich informacji mogliby udzielać lekarze, ale boją się napiętnowania i łatki aborcjonisty czy aborcjonistki. Natomiast my mamy na tyle dużo odwagi, że chcemy przekazywać sprawdzone informacje, np. bezpieczne źródła leków niezbędnych do przeprowadzenia aborcji farmakologicznej. Chcemy, żeby kobiety nie były oszukiwane, naciągane i miały możliwość przerwania ciąży w bezpieczny sposób – dodaje.
Zobacz także: Nastolatki w Polsce mają utrudniony dostęp do ginekologa. "Wzrosła liczba infekcji, wróciła kiła"
Publiczne udostępnianie danych osobowych pracownic organizacji wspierających prawa kobiet może mieć nieprzyjemne konsekwencje. Przekonały się o tym działaczki FEDERY. Maile z pogróżkami otrzymują bowiem od końca stycznia pracownice Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, co potwierdza jej dyrektorka – Krystyna Kacpura.
- Wśród nich są nawet takie z życzeniami śmierci, np. o treści: "jak nie zmienisz poglądów, zdechniesz", jesteśmy wyzywane od morderczyń – przyznaje w rozmowie z WP Kobieta.
Działaczka zwraca też uwagę, że z prawnego punktu widzenia żadna z nich nie popełnia przestępstwa. - Naszych działań nie można nazywać pomocnictwem, a wyłącznie udzielaniem wiarygodnych i sprawdzonych informacji. Są to informacje przepisane i zebrane w jednym miejscu, nie przekazujemy ich jednej, wybranej kobiecie, a tysiącom kobiet, które wchodzą na naszą stronę - podkreśla.
FEDERA oferuje wsparcie, m.in. bezpłatne konsultacje z ginekologami i prawnikami. - Naprawdę odbieramy telefony od kobiet, które wyją z bólu i rozpaczy. Dlatego powtarzamy w nieskończoność, że kobieta, która zrobiła aborcję, nie może zostać ukarana. Ma także prawo odmówić zeznań - np. nie odpowiedzieć na pytanie, gdzie kupiła tabletki. A jeśli w trakcie aborcji farmakologicznej, zauważy coś niepokojącego, w każdej chwili może zgłosić się do szpitala, gdzie musi otrzymać pomoc medyczną – mówi dyrektorka federacji.
"Nie chodzi o obronę życia"
Zdaniem Kacpury działania Fundacji Pro nie mają prawnego uzasadnienia, a są wyłącznie próbą zastraszenia. - To zastraszanie, i tak już przerażonych kobiet, jest upokarzające i przykre. Im oraz ich rodzinom zgotowano tortury. Mam nadzieję, że mimo wszystko żadnej z nich nie stanie się krzywda - stwierdza.
Przestrzega także, że obecne prawo uderza najmocniej w kobiety najbiedniejsze. - Inicjującym takie akcje jak "Stop przestępczości aborcyjnej" nie chodzi o obronę życia, a wzmocnienie patriarchatu i uzależnienie kobiet poprzez ograniczanie ich praw – podsumowuje.
Jednak złożenie doniesienia do prokuratury może mieć konsekwencje dla… składającego pismo, na co zwraca uwagę adwokat Jagoda Tendera. W rozmowie z WP Kobieta zaznacza:
- Nie można wykluczyć sytuacji, że osoba składająca zawiadomienie do organów ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa np. przerwania ciąży, sama naraża się na odpowiedzialność karną. Przepisy ustawy karnej regulują w art. 238 KK tzw. przestępstwo fałszywego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Chodzi tutaj o sytuację, w której osoba swoim zachowaniem zamierza doprowadzić do wszczęcia postępowania karnego, mając świadomość, że czynu nie popełniono.
Samo pismo nie wystarczy
Adw. Tendera dodaje, że obowiązkiem zawiadamiającego pozostaje także złożenie zeznań w sprawie. - Nie wystarczy więc samo podpisanie treści gotowego zawiadomienia, ale należy stawić się najpierw przed organem, a kolejno, jeśli sprawa zakończy się skierowaniem aktu oskarżenia, koniecznością wzięcia udziału także w rozprawie głównej przed sądem, w charakterze świadka – wyjaśnia.
Adwokat podkreśla, że zgodnie z brzmieniem przepisu art. 152 KK, kobieta nie może ponosić odpowiedzialności karnej za sprawstwo, w tym przypadku dokonanie aborcji. Jednak pytana, czy możliwe jest w Polsce otrzymanie wyroku za pomoc w bezpiecznej aborcji, przyznaje, że niestety nie sposób udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
- W doktrynie wątpliwości budzi to, czy kobieta może ponosić odpowiedzialność za tzw. formy zjawiskowe, czyli podżeganie i pomocnictwo do przestępstwa w postaci przerwania swojej własnej ciąży. Część autorów wskazuje, iż kobieta nakłaniając inną osobę, np. lekarza do dokonania zabiegu przerwania jej ciąży, realizuje znamiona podżegania. Inni twierdzą jednak, iż skoro ustawodawca świadomie wykluczył możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności karnej ciężarnej za sprawstwo, to tym bardziej niedopuszczalnym jest karanie jej za czyny popełnione na tzw. przedpolu czynu zabronionego, jak podżeganie, czy pomocnictwo. Głosy te pozostają jednak w zdecydowanej mniejszości - tłumaczy.
Adw. Jagoda Tendera przyznaje także, że "większość artykułów i komentarzy do cytowanego przepisu art 152 KK pochodzi z okresu sprzed ostatniego wyroku TK., co może również znaleźć w niedalekiej przyszłości orzeczniczej konsekwencje w rozszerzaniu odpowiedzialności kobiety w związku z powołanym przepisem".