Blisko ludziSiostra Catherine została brutalnie zamordowana. Tej sprawy do dziś nie udało się rozwiązać

Siostra Catherine została brutalnie zamordowana. Tej sprawy do dziś nie udało się rozwiązać

Siostra Catherine została brutalnie zamordowana. Tej sprawy do dziś nie udało się rozwiązać
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Magdalena Drozdek
26.05.2017 21:01, aktualizacja: 28.05.2017 09:30

Mama Catherine Cesnik zmarła w wieku 92 lat. Nigdy nie dowiedziała się, kto stoi za śmiercią jej ukochanej córki. Pochowano je obok siebie. Historia śmierci Catherine do dziś jest jedną z największych zagadek.

Siostra Catherine Cesnik zaginęła w listopadzie 1969 roku. Przebojowa nauczycielka angielskiego jednej z katolickich szkół w Baltimore była sumienną pracownicą. Nie mogła ot tak nie przyjść na zajęcia. Jej ciało znaleziono dwa miesiące później na śmietniku. Nikt nigdy nie odpowiedział za tę zbrodnię.

Wypad na zakupy

Ciepła, wyrozumiała, piękna – tak opisują siostrę jej byłe uczennice. Katolickie liceum Keough było dla Catherine jak drugi dom. Dziewczyny, które się tu uczyły, uwielbiały ją. Grała im na gitarze, przygotowywała musicale, które potem wszystkie razem wystawiały. W 1968 roku zabrała swoje studentki na "Romeo i Julię" po tym, jak wcześniej przeczytały sztukę. Była kreatywna, niewymagająca. Zawsze blisko.

Cesnik zajmowała skromne mieszkanie na południu Baltimore razem z inną zakonnicą. Czasem odwiedzały je dziewczyny ze szkoły. – Ona zainspirowała mnie do tego, żeby została nauczycielką. Nigdy nie spotkałam kogoś takiego – opowiada po latach Gemma Hoskins, jedna z uczennic.

7 listopada 1969 roku, dokładnie o godzinie 7:30, Catherine powiedziała swojej współlokatorce, Helen Russell Phillips, że idzie do banku, a potem wyskoczy na zakupy. Chciała kupić coś dla swojego brata, który właśnie oświadczył się swojej dziewczynie. Według policyjnych raportów siostra wypłaciła tego dnia 255 dolarów, pojechała do centrum handlowego Edmondson Village, odwiedziła cukiernię i… ślad po niej zaginął.

Obraz
© Wikimedia Commons CC0

W szkole miała pojawić się o 11. Nie dotarła. Phillips zadzwoniła do dwóch znajomych księży, którzy pojechali do jej mieszkania. Nie znaleźli jej, więc zadzwonili na policję. Później tego wieczoru odnaleziono samochód zakonnicy. Nowy, zielony Ford Maverick stał niezabezpieczony zaledwie przecznicę od jej mieszkania, choć siostra miała specjalnie oznaczone miejsce parkingowe za swoim budynkiem.

Sprawą zaginięcia zajął się 28-letni detektyw Nick Giangrasso. Jego pierwszym podejrzanym był Gerard Koob – jezuita, do którego to dzwoniła współlokatorka Catherine. Zanim Cesnik złożyła śluby, była w związku z Koobem. Dla niego było to coś poważnego. Ona wolała poświęcić się Bogu. Odrzuciła jego oświadczyny, ale on i tak pisał do niej miłosne listy. Długo miał nadzieję, że do niego wróci.

Dla Giangrasoo był więc oczywistym podejrzanym. Tylko że miał alibi. Tego dnia, gdy zaginęła Cesnik, był na obiedzie razem z innymi kapłanami, potem w kinie. Przedstawił na policji rachunki z tego dnia, przeszedł dwa razy test na wykrywaczu kłamstw. Detektyw przesłuchał sześciu innych księży, ale na żadnego nie było dowodów. Tylko jedno nazwisko cały czas się powtarzało – ojca Josepha Maskella.

Co się dzieje, gdy mówi się za dużo

Ciało siostry Catherine znaleziono dwa miesiące później. Sekcja zwłok wykazała, że była duszona i bita. Giangrasso musiał oddać sprawę wydziałowi ds. zabójstw. Później przyznał, że Kościół był w dużym stopniu zamieszany w to zabójstwo. – Kościół katolicki ma ogromne wpływy w policji. Zbyt duże wpływy – powiedział w rozmowie z dziennikarzami "Huffington Post".

Gdy nie udało się znaleźć winnego, sprawę zamknięto.

Do historii zakonnicy policjanci wrócili dopiero w 1992 roku. Jedna z jej uczennic, Jean Wehner, odważyła się opowiedzieć wreszcie swoją wersję wydarzeń.

Jean wspomina, że kilka dni po zaginięciu siostry Catherine ojciec Joseph Maskell zaproponował uczennicom z Keough, że odwiezie je swoim samochodem do domu. Nic nowego, robił tak wiele razy. Charyzmatyczny ksiądz, wtedy 30-letni, cieszył się zaufaniem nie tylko studentek, ale i ich rodziców. Znany był w lokalnej społeczności – prowadzona przez niego szkoła była jedyną placówką w okolicy, na którą mogły pozwolić sobie biedniejsze rodziny. Niskie czesne, dobry dojazd – rodzice chętnie posyłali tu swoje córki. Chodzili na msze Maskella, chrzcili u niego dzieci. Wierzyli mu bez granic.

Tego jednego dnia ksiądz nie zabrał Jean do domu. Jak opowiada kobieta, zabrał ją daleko za miasto. Zatrzymał się przy śmietniku ustawionym z daleka od domów i innych budynków. Kazał dziewczynie wysiadać.

Za stertą śmierci nastolatka zobaczyła ciało kobiety. – Wiedziałam, że to była ona – wspomina po latach Wehner. Rozpoznała charakterystyczny niebieski płaszcz siostry Cesnik. Spanikowała. Próbowała strzepywać z twarzy siostry robaki, które zaczęły się zbierać na jej ciele. Wtedy usłyszała cichy szept księdza:

- Widzisz, co się dzieje z ludźmi, którzy mówią za dużo?

- Przeraził mnie do tego stopnia, że nikomu o tym nie powiedziałam – przyznała później w rozmowie z dziennikarzami.

O "przejażdżce", jaką zgotował Maskell swojej uczennicy, nikt nie wiedział aż do 1992 roku. Kobieta razem z innymi uczennicami postanowiła zebrać wszystkie fakty, by w końcu wyjaśnić powód śmierć Cesnik. Przeciwko Maskellowi nie było żadnych dowodów. Tylko słowo jego uczennicy. Nikt ich nie widział, nie było śladów.

Tajemnica

Do dziś nie wiadomo, kto zabił zakonnicę. Znany jest jednak najprawdopodobniej powód, dla którego zginęła. Jak się okazało, w tym przykładnym, katolickim liceum dochodziło do gwałtów. Policjanci ustalili, że dziewczyny były wykorzystywane seksualnie przez księdza Maskella. Gwałcił je, napastował i zastraszał. Kilka z nich "oddawał" później policjantom z lokalnego posterunku.

Catherine Cesnik miała o tym wiedzieć. Z opowieści Jean Wehner i Teresy Lancaster, także uczennicy, wynika, że tylko ona jedna zainteresowała się ich losem. Cesnik chciała zgłosić to odpowiednim służbom. Rozmawiała o tym nawet z archidiecezją w Baltimore. Nie zdążyła jednak pomóc dziewczynom.

- Zaprosił mnie do swojego gabinetu i zamknął za mną drzwi. Zaczął zdejmować ze mnie ubrania. Kazał mi usiąść nagiej na jego kolanach. Powiedział, że dotyka mnie "dla Boga". Mówił: "Nie powinienem tego robić, ale przez dotyk mogę lepiej pomóc". Byłam w szoku – opowiada Lancaster.

Wierzyła, że Maskell naprawdę ją kocha, i że ich związek to coś poważnego. Kiedy zrozumiała, że ksiądz ją wykorzystuje, podobnie jak inne dziewczyny, nie poszła z tym na policję. Bała się. Ksiądz groził, że oskarży ją o branie narkotyków (Lancaster wcześniej była przyłapana na posiadaniu marihuany) i wsadzi do ośrodka zamkniętego o zaostrzonym rygorze.

- Dał mi do zrozumienia, że jeśli nie będę robić tego, czego on oczekuje, będzie jeszcze gorzej. W biurku trzymał broń, którą lubił pokazywać – wspomina kobieta.

Z opowieści kobiet wynika, że ksiądz wykorzystywał też uczennice, które miały akurat kłopoty albo przyłapano je na złamaniu regulaminu.

- Siedziałyśmy na zajęciach i w każdej chwili mogłyśmy być wywołane przez głośnik. Nagle słyszałaś swoje nazwisko i komunikat "Proszę stawić się w moim gabinecie", i trzeba było iść – wspomina na łamach "Huffington Post" Donna VonDenBosch. – Dobrze pamiętam, jak któregoś razu siedziałam w klasie i płakałam. Prosiłam: "Nie każcie mi tam iść". Wtedy nauczycielka wypchnęła mnie z sali i powiedziała: "Wszyscy wiemy, że on jest dziwakiem, ale musisz iść" - dodaje.

Jean Wehner wspomina, że dyrektor finansowy placówki, ojciec Neil Magnus nie tylko wiedział o tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami gabinetu Maskella, ale także w tym uczestniczył. Wehner mówi, że traktowali to jako "boską terapię". – Oni się tak za nas modlili – opowiada. – Powtarzali nam, że Bóg nam nigdy nie wybaczy tych złych uczynków. Oni nam mogą pomóc.

Pierwsze oskarżenie o gwałt wpłynęło dopiero w 1992 roku. Jedna z byłych uczennic Maskella zdradziła, że zgwałcił ją w swoim gabinecie. Mówił, że robi to, by "oczyścić ją z grzechów". Kolejna sprawa toczyła się już o 40 milionów dolarów odszkodowania dla kolejnej ofiary księdza.

Wszystkie sprawy oddalono.

Dziś sprawa Catherine Cesnik i uczennic z Keough znów wraca. Wspomniana już Gemma Hoskins i grupa innych studentek starają się dotrzeć do wszystkich możliwych świadków, by raz na zawsze zakończyć tę sprawę. Jak przyznaje rzeczniczka policji w Baltimore, historia siostry Cesnik wciąż jest żywa, a funkcjonariusze nigdy nie odłożyli jej na półkę.
Co ciekawe, powstał także serial dokumentalny, który ma opowiadać o tym, co stało się z siostrą Catherine. "The Keepers" wyprodukował Netflix.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (142)
Zobacz także