Blisko ludzi"Śmiać się czy płakać?" – rodzice załamani decyzjami rządu

"Śmiać się czy płakać?" – rodzice załamani decyzjami rządu

Rodzice są wzburzeni decyzją rządu w sprawie ferii
Rodzice są wzburzeni decyzją rządu w sprawie ferii
Źródło zdjęć: © Getty Images
Agnieszka Mazur-Puchała
17.12.2020 16:24, aktualizacja: 02.03.2022 21:56

Minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił, że od 28 grudnia w Polsce obowiązuje narodowa kwarantanna. Oznacza to, że dzieci będą musiały spędzić ferie zimowe w domach. Hotele i stoki narciarskie zostaną zamknięte. Młodzież do lat 16 nie będzie mogła wychodzić na zewnątrz między godziną 8 a 16 bez opiekuna.

"No płakać mi się chce po prostu"

Kamila od listopada pracuje z domu, a jej 8-letni syn ma w tym czasie lekcje online. Nie przysługuje im możliwość korzystania ze szkolnej świetlicy.

– Jak usłyszałam o decyzji rządu, po prostu się załamałam – mówi w rozmowie z WP Kobieta. – Śmiać się czy płakać? Siedzimy w domu jak w więzieniu od dwóch miesięcy. Od marca było to samo. Moje dziecko wariuje, nie ma kontaktu z dziećmi, uwiesza się na mnie jak rzep – komentuje wzburzona.

Dla Kamili wizja nadchodzących ferii była jedynym, co dawało nadzieję na "lepsze".

– Jestem na granicy wytrzymałości psychicznej, mój syn też – przyznaje Kamila.

– Spędzamy ze sobą 24 godziny na dobę. Tylko praca, szkoła, spanie. Emocje da się kroić nożem. Chciałam z nim pojechać w góry chociaż na tydzień. Żeby przez chwilę było normalnie – przyznaje. Decyzja rządu dotycząca narodowej kwarantanny oznacza, że jednak na razie nic w życiu Kamili nie zmieni się na plus.

– Aż boję się mu powiedzieć, że nigdzie nie pojedziemy – mówi kobieta. – On na to czekał chyba bardziej niż na święta i Mikołaja. Co mam pani powiedzieć? No płakać mi się chce po prostu – dodaje z żalem.

"No nic nie ma. Nic!"

Z kolei Paulina jest po prostu wściekła. Pomimo obostrzeń planowała wyjechać ze swoimi dwoma synami na narty.

– Mamy dość tych wszystkich zakazów i takiego życia – mówi zdenerwowana w rozmowie z WP Kobieta. – Tak się nie da! To trwa już prawie rok. Nie było Wielkanocy, majówki, baliśmy się wyjechać na wakacje, żeby nas po powrocie nie zamknęli. Potem to ograniczenie liczby ludzi na święta. A teraz… dzieci mają siedzieć w domu na d…, nie mogą wyjść z domu. Nie ma ferii, nie ma jazdy na nartach. No nic nie ma. Nic! – denerwuje się.

Paulina jest jedną z osób, które chciały skorzystać ze słynnej już opcji wynajęcia "schowka na miotły".

– Miałam zarezerwowany termin u bardzo sympatycznej pani – przyznaje. – Ja jestem wściekła przez tę sytuację, ale jak sobie o niej pomyślę, to serce mi się łamie. Przecież dla takich ludzi jak ona te decyzje władzy oznaczają bankructwo. Oni sobie nie dadzą rady. I tym się nikt nie przejmuje – komentuje Paulina.

Widmo trzeciej fali

Minister zdrowia Adam Niedzielski zdecydował się na ogłoszenie narodowej kwarantanny. Podczas konferencji tak uzasadniał swoją decyzję:

– Widmo trzeciej fali, która będzie zaczynała się z tego poziomu 10 tys. zachorowań, będzie oznaczało przekroczenie możliwości służby zdrowia. Jeśli ta trzecia fala, to widmo, to ryzyko, zmaterializuje się, to możemy być pewni, że nasz system opieki zdrowotnej nie będzie działał w sposób wydajny, nie będzie wydolny, żeby obsłużyć wszystkich pacjentów w krótkim czasie.

W praktyce oznacza to, że nie tylko pacjenci covidowi, ale też ci cierpiący na inne schorzenia, mogą mieć problem z dostaniem się do lekarza. Obostrzenia obowiązujące od 28 grudnia do 17 stycznia mają spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1530)
Zobacz także