Szkodliwe chemikalia w ubraniach najpopularniejszych marek
Dwadzieścia spośród najbardziej lubianych marek odzieżowych wytwarza i sprzedaje ubrania, zawierające toksyczne substancje. Mogą zakłócać gospodarkę hormonalną, redukować płodność, a nawet powodować raka.
Dwadzieścia spośród najbardziej lubianych marek odzieżowych wytwarza i sprzedaje ubrania, zawierające toksyczne substancje. Mogą zakłócać gospodarkę hormonalną, redukować płodność, a nawet powodować raka.
Greenpeace opublikował niedawno szokujący raport pt. "Toksyczne chemikalia: wielki sekret mody" ("Toxic Threads: The Big Fashion Stitch-Up,"), który prezentuje wyniki badania, przeprowadzonego na 141 sztukach odzieży, zakupionej w kwietniu tego roku w 29 różnych państwach świata w popularnych sieciach odzieżowych.
Jak się okazało, wszystkie z dwudziestu przetestowanych marek stosują w procesie produkcji niebezpieczne związki chemiczne, które przenikają do sprzedawanych później ubrań.
89 sztuk poddanej badaniu odzieży, czyli prawie 2/3, zawierało nonylofenole etoksylowane (NPE), które w środowisku naturalnym rozkładają się do nonylofenoli. Te szkodliwie wpływają głównie na ekosystem wodny. Odkładając się u ryb i innych organizmów, zakłócają pracę hormonów. Nonylofenole odkryto jednak także w tkance ludzkiej.
Inną grupą chemikaliów, których ślady znaleziono w testowanych ubraniach (31 sztuk), były ftalany – używane głównie w umieszczanych na tkaninie nadrukach. Substancje te negatywnie wpływają na układ rozrodczy u mężczyzn, redukując ilość wytwarzanej spermy czy powodując zanik jąder. Mogą też przyczyniać się do powstawania nowotworów.
Rakotwórczo działają również barwniki azowe. Te odkryto w dwóch sztukach odzieży, przy czym obie pochodziły z Zary.
Na działanie toksycznych substancji narażeni są przede wszystkim pracownicy fabryk produkujących ubrania oraz osoby mieszkające w ich pobliżu, bo zanieczyszczenia odprowadzane są do rzek i jezior. Jak jednak podkreśla Jenna Sauers na portalu jezebel.com, chemikalia mogą wciąż utrzymywać się na trafiającym do sprzedaży towarze, zagrażając kupującym je klientom.
Niebezpieczne związki chemiczne stosowane są głównie przez marki, należące to tzw. szybkiej mody. To sieciówki, które kilka razy w sezonie zmieniają kolekcję, próbując przyciągnąć więcej klientów i zachęcić ich do większej ilości zakupów. Jednocześnie na swoich dostawcach wywierają presję, by towar trafiał do salonów w terminie i w niedużych odstępach czasu, a to z kolei powoduje obniżenie standardów produkcji.
Przeprowadzone przez Greenpeace badanie odkryło szkodliwe substancje w ubraniach takich popularnych marek jak m.in. H&M, Mango, Marks&Spencer, C&A, Gap, Nike, Adidas, Puma, Levi’s, Esprit oraz wspomniana wcześniej Zara (i innych, należących do tej samej grupy – Inditex).
W Unii Europejskiej, Japonii oraz w USA przepisy jasno określają ilość substancji chemicznych, jakie mogą zostać użyte w produkcji odzieży. Limity w tym zakresie przekraczają kraje, w których nie zostało to uregulowane, np. Chiny, Tajwan, Tajlandia czy Pakistan. A właśnie stamtąd bardzo często pochodzą chętnie kupowane przez nas ubrania. Niestety, na działanie szkodliwych chemikaliów narażeni są nie tylko dorośli klienci sieciówek, lecz także dzieci.
Greenpeace, jeszcze przed opublikowaniem raportu "Toksyczne chemikalia: wielki sekret mody", wzywał firmy odzieżowe do zaprzestania stosowania niebezpiecznych dla środowiska i zdrowia ludzkiego związków. Na apele ekologów w 2011 r. odpowiedziała jednak tylko część marek.
Zara zrobiła to dopiero dziewięć dni po upublicznieniu wyników ostatniego badania. W swoim oświadczeniu przyznaje, że dopiero presja społeczna sprawiła, że gigant przemysłu odzieżowego zauważył potrzebę wyeliminowania szkodliwych substancji. Setki tysięcy osób zaprotestowały bowiem przeciwko stosowanym przez tę markę praktykom. Głosy dezaprobaty pojawiły się w mediach społecznościowych, klienci pikietowali też przed salonami Zary w Hamburgu, Genewie, Budapeszcie, Hong-Kongu i w Madrycie.
Zara, a także inne marki należące do grupy Inditex (m.in. Pull & Bear, Massimo Dutti, Bershka, Stradivarius, Oysho) zobowiązały się do 2015 r. usunąć z produkcji nonylofenole etoksylowane, zakłócające pracę hormonów. Natomiast do 2020 r. mają zupełnie zaprzestać używania jakichkolwiek toksycznych związków w ubraniach.
Zara jest ósmą marką, która dołączyła do kampanii prowadzonej przez Greenpeace pod hasłem Detoks. Ma ona na celu powstrzymać produkcję odzieży, szkodliwą dla środowiska i człowieka.
Wcześniej do kampanii przystąpiły: Nike, Adidas, Puma, H&M, Marks & Spencer, C&A i Li-Ning.
„Ludzie na całym świecie zaprotestowali przeciwko toksycznej modzie i nadszedł czas, by także inne marki, takie jak Esprit, Gap czy Victoria’s Secret posłuchały swoich klientów i się oczyściły” – pisze w raporcie Martin Hojsik z Greenpeace, koordynator akcji.
A w sieci krąży, stworzony przez organizację, filmik video „Detox Fashion”, zachęcający konsumentów do reakcji przeciwko narażaniu ich na niebezpieczeństwo i zanieczyszczaniu środowiska przez firmy odzieżowe. Od 28 listopada na YouTube ma już ponad 160 tysięcy odsłon.
(ios/sr)