Jak się ta historia zaczęła, tak naprawdę wiedzieli tylko oni. Ponoć w roli swata wystąpił niechcący pies Beaty Tyszkiewicz, który podczas przyjęcia z okazji imienin jej mamy, zapewne zdenerwowany nadmiarem obcych ludzi w domu, ugryzł pana Daniela. Piękna Monika Dzienisiewicz, zamiast współczuć aktorowi, "dogryzła" mu jeszcze dodatkowo jakąś kąśliwą uwagą.