Tak Maria Pakulnis zareagowała na śmierć męża. Poruszające słowa
Maria Pakulnis pożegnała męża 20 października 2008 roku. Pogodzenie się z jego śmiercią było dla aktorki wyjątkowo bolesnym zadaniem. Niedawno Pakulnis otworzyła się w wywiadzie i wróciła do tych trudnych chwil. Opowiedziała, przez co dokładnie wówczas przechodziła. Jej opowieść chwyta za serce.
Maria Pakulnis zdecydowała się wrócić pamięcią do roku, w którym pożegnała ukochanego męża. W szczerym wywiadzie podkreśliła, że długo nie mogła się pogodzić z jego odejściem. Aktorka towarzyszyła Krzysztofowi Zaleskiemu do końca. Jeździła z reżyserem do szpitala, godząc opiekę nad chorym mężem z obowiązkami zawodowymi i wychowywaniem dorastającego syna.
Maria Pakulnis wspomniała ostatni dzień życia męża
Aktorka czuwała przy ukochanym mężczyźnie do samego końca. W rozmowie z Dorotą Wodecką Pakulnis wspomniała, że tego pamiętnego dnia od samego rana próby zdjęciowe. Kiedy tylko weszła na plan, stało się coś niecodziennego.
- Podjechałam pod bus charakteryzatorni i do tej pory nie rozumiem, dlaczego tak się stało, ale otworzyłam drzwi i powiedziałam, że muszę natychmiast jechać do szpitala. Pędziłam samochodem przez Dolinę Służewiecką, by przebić się na Szaserów, krzyczałam do kierowców, by mnie przepuścili. Weszłam na OIOM i uderzyła mnie sterylność. Przebłyski słońca i cisza. Zachowałam się irracjonalnie. Nalałam wody do miski, wzięłam ręcznik i zaczęłam myć Krzysiowi stopy. Pielęgniarka odsunęła ode mnie tę miskę i podała książeczkę do nabożeństwa z modlitwą za umierających ludzi. Nawet nie umiałabym jej znaleźć, bo nie byłam nigdy kościelna. Trzymałam go za rękę - wyznała gwiazda dla "Wysokich Obcasów".
Choć aktorka zdawała sobie sprawę, że mąż jest poważnie chory, jego odejście mocno przeżyła.
"Nieraz zdarzyło mi się w bólu wykrzyczeć: 'Jak mogłeś mnie z tym zostawić?!'"
Pierwsze miesiące po odejściu Zaleskiego były wyjątkowo trudnym czasem dla aktorki. Mimo przeżywanej żałoby, nie mogła zrezygnować z pracy - ktoś musiał zarabiać na rodzinę i utrzymać dom.
- Miałam nastoletniego syna do wychowania, który potrzebował ojca, i problemy finansowe, którym musiałam sprostać. A jeszcze w tym okresie zdarzyło mi się dostać po dupie od tak zwanych przyjaciół. Było mi ciężko, ale czułam obecność Krzyśka. I wciąż ją czuję - dodała Pakulnis.
Aktorka twierdzi, że cały czas w pewien sposób czuje obecność zmarłego męża. Mówi, że cały czas jest w stanie wyczuć specyficzny rodzaj energii wokół siebie.
- Kiedy umierali najbliżsi mi ludzie, to odczuwałam z tego powodu ból wręcz fizyczny. Ale trzeba mi było się z tym zmierzyć i dalej żyć, bo dostałam to życie i co? Będę wiecznie rozpaczać i się umartwiać? Nie. Nasi zmarli nie takiego życia dla nas pragną. Ja wierzę w moich opiekunów. I tak jak fizycznie można odczuwać obecność w mieszkaniu człowieka czy zwierzęcia, tak ja ośmieliłam się odczuwać ich energię. [...] Może nie wszyscy mają taką zdolność? Ja mam i prawdopodobnie odziedziczyłam ją po swoich litewskich przodkach. I może również dlatego nie boję się śmierci - podkreśliła gwiazda.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl