Towarzyszyli parom w czasie ślubu. "Puste ławki i maski. Jakbyśmy byli w ukryciu"
Ze względu na pandemię koronawirusa fotografowie ślubni stoją przed dużym wyzwaniem, a zdjęcia często robią z ukrycia. – Musiałem to zrobić, aby nie przekroczyć ustawowego limitu pięciu osób – mówi Kamil Pawlik w rozmowie z WP Kobieta. Fotograf Radosław Czaja potwierdza jego słowa.
21.04.2020 | aktual.: 21.04.2020 17:38
W czasie pandemii koronawirusa wiele par staje przed poważnym dylematem – odwołać ślub czy mimo przeciwności powiedzieć sobie "tak"? Spora część z nich wybiera tę pierwszą opcję, ponieważ nie chce rezygnować z wesela i celebrowania swojej miłości w gronie najbliższych. Są jednak i tacy, dla których złożenie przysięgi jest ważniejsze od na ogół przyjętej konwencji.
Ślub w czasie pandemii koronawirusa
Niektórzy decydują się na ślub mimo pandemii. Wówczas liczą się z tym, że muszą zrezygnować z hucznego wesela i czasu z bliskimi, a związek przypieczętują wyłącznie w gronie świadków i księdza lub urzędnika.
Fotograf Kamil Pawlik miał okazję ostatnio uwieczniać te wyjątkowe chwile w kościele na Jasnej Górze. Nie ukrywa, że było to dla niego wyzwanie.
Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet
– Wyczekiwałem bardzo tego pierwszego ślubu podczas epidemii. Niby nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło podczas ceremonii, a jednak kontrast, jaki się rzucał w oczy, czyli puste ławki w kościele i maseczki na twarzy, stworzyły dość nietypową przestrzeń, jakbyśmy byli poza światem, ukryci – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.
W kościele mogło przebywać tylko pięć osób, więc Pawlik musiał znaleźć miejsce na zdjęcia w innej części kościoła. Tak, aby nie łamać prawa, a jednocześnie dobrze uchwycić zakochanych.
– Fotografowałem w klasztorze jasnogórskim pod okiem kamer, przez które przez całą dobę wiadomo, co dzieje się w kaplicy. W związku z tym miałem utrudnione zadanie. Musiałem robić zdjęcia z ukrycia, aby nie przekroczyć ustawowego limitu pięciu osób. Ciężkie doświadczenie.
Fotograf nie ukrywa, że ślub w czasie pandemii to trudna sprawa przede wszystkim dla pary młodej. W tym wyjątkowym dniu zakochanym i tak towarzyszy stres. A co dopiero, kiedy nie mają przy sobie rodziców, rodzeństwa czy przyjaciół i nie wiedzą, co wydarzy się jutro.
– W obecnej sytuacji to nie jest łatwa decyzja dla wszystkich, którzy myślą o ślubie. Fotograf poradzi sobie w każdej sytuacji i zrobi zdjęcia na miarę swoich możliwości, ale młoda para pozostaje w tym wszystkim sama, bez rodziny, gości i wspólnego świętowania tego wyjątkowego dnia – dodaje.
Jedno z wymownych zdjęć Kamil opublikował na swoim profilu na Facebooku. Zdjęcie jest minimalistyczne, ale bardzo dosadne w swoim przekazie. Z pewnością będzie wyjątkową pamiątką.
Radosław Czaja również miał okazję fotografować jedną z par, która nie przełożyła terminu ślubu. Zdjęcie, które opublikował w sieci, wzbudziło sporo emocji. Widać na nim pięknie przyozdobiony kościół, ale bez gości. Para młoda przemyka nawą samotnie, ubrana w piękne stroje i maseczki.
– To zdjęcie jest bardzo wymowne i dosadne. Mamy precedens, który nie wydarzył się jeszcze za naszych czasów. Musimy się z tym zmierzyć. To już jest, nie da się tego ukryć – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Czaja nie mógł natomiast fotografować pary młodej w czasie przygotowań do ślubu w ich domu. Wciąż obowiązuje nakaz izolacji i konieczne jest utrzymywanie dystansu, także odwiedziny w domu młodych były po prostu niemożliwe.
– Rząd zaleca, by się nie spotykać i spędzać czas wyłącznie z domownikami, więc o tego typu zdjęcia młodzi muszą zadbać sami. Dopóki te przepisy nie zostaną zmienione, to mamy dość spore ograniczenia.
Zarówno Kamil Pawlik, jak i Radosław Czaja podkreślają, że w samej ceremonii praktycznie nic nie zostało zmienione. Ksiądz poprowadził mszę jak zwykle, jednak młodzi cały czas mieli na sobie maseczki ochronne. Odsunęli je tylko na chwilę, aby przyjąć komunię.
– Msza została poprowadzona bez żadnych zmian. Trwała tyle samo, co zazwyczaj, i składała się ze wszystkich części. W związku z tym młodzi mogli tradycyjnie przyjąć komunię – relacjonuje Czaja.
– Ceremonia ślubu odbyła się tak jak zwykle. Słowa przysięgi oraz komunia święta oczywiście bez maseczek – dodaje Pawlik.
Czaja nie ma wątpliwości, że obecne warunki pracy są bardzo specyficzne i na pewno nie należą do najłatwiejszych. – Inaczej pracuje się podczas takiego ślubu, ponieważ są wątpliwości. Zwłaszcza przed pierwszym takim zleceniem, bo nie wiemy, co nas czeka.
Pary młode wymyślają jednak różne sposoby na to, aby ich rodziny mogły w jakimś stopniu uczestniczyć w dniu ich ślubu.
– Młodzi, których fotografowałem, wymyślili, że będą transmitowali swoją uroczystość na YouTubie, tak aby bliscy mogli oglądać ich na żywo. Przed ceremonią było czuć ich niepokój. Para była bardzo związana z księdzem, więc mieli duże wsparcie z jego strony. W czasie ceremonii zapomnieli o stresie. Cieszyli się chwilą – dodaje fotograf.
Wzięli ślub w czasie pandemii koronawirusa
Ewelina i Patryk byli jedną z par, która stanęła przed ślubnym dylematem. Ostatecznie postanowili nie rezygnować z wybranej daty i pobrali się 18 kwietnia. Od początku byli zdecydowani na ślub cywilny. Zgodnie z wytycznymi w urzędzie mogło przebywać tylko pięć osób: świadkowie, para młoda i urzędniczka.
– My już jesteśmy ze sobą od 12 lat. Od dawna chcieliśmy wziąć ślub, a w związku z zaistniałą sytuacją nie wiadomo, kiedy mógłby się on odbyć w większym gronie. Wiedzieliśmy, że będzie nam brakowało bliskich, rodziny i przyjaciół, a nawet wesela, ale powiedzieliśmy sobie: "Dobra, robimy to" – opowiada świeżo upieczona żona.
– W uroczystości brali udział nasi świadkowie. Ze względu na limit osób nasz synek czekał z babcią przed urzędem. Nie zabrakło też pani urzędniczki, która wygłosiła wspaniałą przemowę. Jako pierwsi braliśmy w naszym urzędzie ślub w maseczkach, ale powiedziała, że widać, że dla miłości można zrobić wszystko. Była zaskoczona i zadowolona, że mogła udzielić nam ślubu. To był wyjątkowy czas, a zdjęcia, które mamy, będą wspaniałą pamiątką – dodała.
Maseczki i brak wesela nie były problemami dla pary młodej. Postanowili, że imprezę w gronie rodziny i przyjaciół zrobią kilka miesięcy po ślubie, gdy sytuacja w Polsce się uspokoi. Zwłaszcza że ich bliscy mieszkają też poza granicami kraju, a przylot tutaj nie jest obecnie możliwy.
– Po zakończeniu pandemii planujemy zrobić małą imprezę. Wcześniej mieliśmy już wszystko zarezerwowane, ale trzeba było przełożyć. Wstępnie ustaliliśmy termin na sierpień, ale jak trzeba będzie przesunąć, to przesuniemy. Dopiero wtedy będziemy świętować z naszą rodziną i przyjaciółmi.
Ewelina przyznaje, że zakup sukni ślubnej zostawiła na ostatnią chwilę. Panna młoda nie zdecydowała się na suknię z salonu ślubnego ani szytą na miarę. Postanowiła kupić ją w lokalnym butiku, ale pojawił się pewien problem.
– Już miałam jechać po sukienkę ślubną, ale dzień wcześniej zostały zamknięte wszystkie galerie handlowe. Jeździłam po takich malutkich sklepikach w okolicy. Ale znalazła się. Nawet taka, jaką sobie wymarzyłam – powiedziała zadowolona.
Po ceremonii Ewelina i Patryk zjedli rodzinny obiad i wypili szampana. Huczne świętowanie przesunęli w czasie, ale wyjątkowe zdjęcia będą wspaniałą pamiątką na lata.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl