Unikają "randek z pieniędzmi". Według ekspertki to błąd
Zdarza ci się iść na randkę bez portfela? W przypadku "date with money" jego zabranie będzie konieczne. Przydadzą się również paragony i wyciąg z konta.
03.01.2024 | aktual.: 03.01.2024 08:37
Wraz z nadejściem nowego roku wiele osób postanawia wziąć się za oszczędzanie. Marzenie o lepszej przyszłości i finansowej stabilizacji jest powszechne.
Niestety, znalezienie balansu między zaspokojeniem codziennych potrzeb i zachcianek a chęcią oszczędzania bywa wyzwaniem. Badania pokazują, że ponad 20 proc. Polaków nie ma żadnych oszczędności. Ekspertka dzieli się radą i poleca "randkę z pieniędzmi".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oszczędzanie jest sexy?
Marlena zarabia pięć tysięcy złotych miesięcznie na rękę. Choć to o ponad 1,6 tys. złotych więcej niż najniższa krajowa, wciąż o kilkaset złotych mniej od średniej. Największą część jej budżetu pochłaniają opłaty za mieszkanie.
- Mieszkam sama w Warszawie i płacę czynsz w wysokości dwóch i pół tysiąca złotych. Do tego 500 zł opłaty za media i miejsce parkingowe. 1000 zł wydaję na jedzenie, wliczając w to zarówno zakupy spożywcze, jak i sporadyczne wyjścia na miasto. Pozostałą część przeznaczam na ubrania, kosmetyki, prezenty okolicznościowe dla bliskich i środki czystości. Uzbieranie na większe wydatki, takie jak zakup telefonu, naprawa pralki czy wizyta u dentysty, to dla mnie nie lada wyzwanie. Nie mówiąc już o regularnym oszczędzaniu - komentuje.
Przyznaje, że kiedyś udawało jej się uzbierać mniejsze kwoty, ale obecnie nie widzi już sensu w regularnym odkładaniu. - Co z tego, że odmówię sobie latte na mieście za 18 zł lub zrezygnuję z kupowania pieczywa w rzemieślniczej piekarni? Pod koniec miesiąca zaoszczędzę dzięki temu maksymalnie 100 lub 200 zł. To i tak niewystarczająco na zrealizowanie moich celów. W ciągu kilku lat nie uzbieram nawet na wkład własny. Oszczędzanie jest sexy, gdy zarabia się powyżej 10 tys. zł. W przypadku mniejszych kwot to jak odejmowanie sobie od ust. Istna męczarnia - zaznacza.
Zatrważające liczby
Marlena to nie wyjątek. Badania "Barometr oszczędności 2023" pokazują, że Polacy w kwestii oszczędzania są w ogonie Europy. Jak się okazuje 21,8 proc. naszych rodaków nie ma żadnych oszczędności, a 35 proc. jedynie takie, które wystarczyłyby im tylko na miesiąc.
- Z jednej strony te dane przerażają, z drugiej nie są dla mnie sporym zaskoczeniem - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Agnieszka Lisowska, autorka bloga "Kobieta i finanse".
Dodaje, że zjawisko braku oszczędności jest powszechne i występuje niezależnie od zarobków. - Znam osoby, które zarabiają 10 tys. zł miesięcznie lub więcej, a żyją od wypłaty do wypłaty. Ciężko pracują, a pod koniec miesiąca czują frustrację, że nie mają poduszki finansowej, która podniosłaby ich jakość życia. W efekcie pracują po to, aby spłacać wysokie rachunki.
Choć zdaje sobie sprawę, że w obecnych czasach niektórym może być trudno odłożyć większą sumę pieniędzy, uważa, że nie powinno być to wymówką do braku posiadania żadnych oszczędności. - Oczywiście inflacja daje się wszystkim we znaki, ale w większości przypadków problemem jest niedopasowany do zarobków standard życia i brak umiejętności planowania swoich finansów - stwierdza Agnieszka Lisowska.
Przyznaje, że wiele Polek ma słomiany zapał w kwestii oszczędzania. - Po wypłacie odkładają pewne sumy wynagrodzenia na konto oszczędnościowe, a pod koniec miesiąca z tych pieniędzy korzystają.
Zobacz też: Skończyła 33 lata. Już nigdy nie musi pracować
Umów się na randkę z pieniędzmi
- Aby zacząć oszczędzać, musimy mieć poukładane finanse od podstaw - zachęca ekspertka. Pierwszym krokiem może być... randka z pieniędzmi (z ang. date with money). Namawia do niej coraz większa liczba ekspertów. Na czym polega?
- To jest po prostu czas dla pieniędzy, ale czas dobrze zaplanowany. Ma być dla nas przyjemnością i pozwolić na nabranie takiej lekkości w finansach - tłumaczy Agnieszka Lisowska.
Randka z pieniędzmi ma być porównywalna do wyjścia z przyjaciółmi do restauracji czy randki z partnerem. - Warto wyznaczyć sobie godzinę w tygodniu, zrobić sobie pyszną kawę lub herbatę, usiąść wygodnie przy biurku, otworzyć laptopa i przeanalizować swój rachunek. To czas, kiedy możemy spokojnie i bez obarczania siebie winą spojrzeć na swoje cele i finanse - mówi nasza rozmówczyni.
Uważa, że każdy powinien znaleźć na nią choćby chwilę. - Mamy czas na książkę, serial czy randkę z ukochanym, ale już nie na to, by zająć się swoimi pieniędzmi. Jesteśmy bardzo zdystansowani, bo temat ten wymaga pewnego wglądu we własne życie i autorefleksji. Dla wielu analiza konta to czas przerażający i nawet nie wiedzą, jak się za to zabrać - dodaje.
Podczas takiej randki możemy dokonać szczegółowej analizy swoich wydatków. - Zobaczyć, czy nie trzeba zmienić jakiejś umowy lub przejść na inną taryfę. A może mamy gdzieś podpiętą kartę i część pieniędzy ucieka co miesiąc na rzecz subskrypcji, z których nawet nie korzystamy? Choć czasem wydaje się, że to jest niewielka część, tak naprawdę finalnie może robić dziurę w budżecie - radzi.
Warto odbyć taką randkę wspólnie z partnerem. - Ustalić, czy prowadzimy nasze finanse wspólnie, czy osobno. Brak rozmowy sprawia, że pojawiają się kłótnie, niedomówienia i konflikty na tle finansowym - uczula ekspertka.
Czytaj także: Tych produktów nie kupuj w dyskontach. Dwa ważne powody
Ustal swój próg bólu
Kolejnym krokiem w mądrym zarządzaniu finansami jest ustalenie progu bólu, czyli maksymalnej kwoty, jaką zamierzamy wydać np. na swoją pasję lub przyjemności. - Przykładowo ustalam sobie, że miesięcznie mogę przeznaczyć maksymalnie 300 zł na ubrania i za nic nie mogę tego przekroczyć. Należy pamiętać, że próg bólu jest powiązany z wcześniejszym przygotowaniem budżetu domowego - tłumaczy Agnieszka Lisowska.
- Ustalając swój próg bólu, zadaję sobie pytanie - co się wydarzy, kiedy przekroczę ten limit. Jak to wpłynie na moje finanse, na mój związek (bo na tym polu też mogą pojawić się wtedy nieporozumienia). Czy uda mi się zrealizować moje cele finansowe? - podkreśla.
Pozostaje pytanie, czy można mądrze i efektywnie prowadzić budżet domowy, zarabiając najniższą krajową? Autorka bloga "Kobieta i finanse" twierdzi, że tak.
- Znam mnóstwo osób, które mimo skromnej wypłaty, są mistrzami w zarządzaniu pieniędzmi. Oszczędzanie wcale nie musi kojarzyć się z dużymi kwotami. Zazwyczaj osoby, które zarabiają najniższą krajową, dokładnie planują swoje finanse i wiedzą, ile środków pozostaje im po opłaceniu rachunków. Choć kwoty takie jak 100 czy 200 zł są bardzo niedoceniane, ich odkładanie buduje nawyk oszczędzania i jest pierwszym krokiem do osiągnięcia sprawczości w finansach - podsumowuje.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl