W styczniu zgłaszają się do seksuologów. "Motywacji nie wystarcza im na długo"
– Czasem pary postanawiają, że od dziś będą uprawiać seks codziennie, co zwykle się nie udaje. Częstym postanowieniem jest zakazywanie sobie masturbacji czy seksu na czas Wielkiego Postu albo adwentu – opowiada dr Daniel Cysarz, seksuolog, psycholog i psychoterapeuta. Jakie jeszcze postanowienia noworoczne robią Polacy?
Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Jakie postanowienia noworoczne dotyczące erotyki i seksu robią Polacy? O ile w ogóle je robią.
Dr Daniel Cysarz, seksuolog, psycholog i psychoterapeuta: Mogę wypowiedzieć się na podstawie Polaków, których spotykam przede wszystkim w swoim gabinecie, ale również podczas różnego rodzaju kursów, warsztatów, szkoleń czy wykładów, które prowadzę. Najczęściej chcemy, żeby seksu było więcej, tzn. żeby był częstszy, trwał dłużej, był bardziej urozmaicony, żeby w ogóle mieć na niego ochotę i być sprawnymi seksualnie. Oczywiście na realizację tych postanowień składa się szereg czynników.
Jakie na przykład?
O seksualność trzeba dbać, podobnie jak o zdrowie, które z seksualnością jest ściśle związane. Trzeba też zadbać o jakość relacji, w której ten seks istnieje, oraz o swoje samopoczucie i psychikę – to podstawa, żeby na różne aktywności mieć chęć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Córka Tadeusza Drozdy jest panseksualna. Znany komik komentuje.
Robienie seksualnych postanowień noworocznych ma sens?
Raczej nie bardzo.
O, dlaczego?
O sferę seksualną należy troszczyć się na co dzień, przez cały rok. Podobnie powinniśmy troszczyć się o swoje zdrowie, relacje i emocje – systematycznie. Kiedy robimy to tylko na przełomie starego i nowego roku, nie spodziewajmy się spektakularnych efektów. Ale tak się dzieje, tzn. widzimy znaczny wzrost liczby osób, które dzwonią zaraz po Nowym Roku i chcą różne rzeczy w swoim życiu zmienić, poprawić, zaplanować. Problem w tym, że często motywacji nie wystarcza im na długo – a to jest niezbędne, żeby efekty były trwałe.
Słomiany zapał?
Można tak powiedzieć. My już wiemy, że pacjentów, którzy zostaną z nami na dłużej, będzie znacznie mniej niż mamy na początku stycznia. Nie wspominając o osobach, które pod wpływem noworocznego impulsu umawiają się na konsultację, ale do gabinetu nie docierają.
A są pacjenci, którzy u progu nowego roku robią jakieś postanowienia, po roku znowu są u pana i mówią, że udało im się zrealizować to, co sobie zaplanowali?
Efektów terapeutycznych raczej nie rozliczamy rokiem kalendarzowym, tylko rokiem pracy w gabinecie. I w takim przypadku owszem – zdarzają się osoby, które swoje postanowienia dotyczące seksu faktycznie realizują. U tych osób rok staje się symbolicznym domknięciem wykonanej pracy.
Czego się pan spodziewa w 2025? Jakie problemy seksualne będą się pana zdaniem u Polaków nasilać, a co nas czeka dobrego?
Cały czas mamy wyzwania związane z tym, co przynoszą nowe media, a także wynikające z łączenia seksu z używkami. Chodzi m.in. o cyberseks, uzależnienie od pornografii oraz od chemseksu. Jako terapeuci widzimy, jak mocno te "nowe używki" stymulują nasze mózgi. Natomiast z rzeczy pozytywnych mam takie poczucie, że coraz bardziej zwracamy się do ciała – do tego, że ciało podpowiada nam różne rzeczy i że warto go słuchać. Cieszy mnie, że coraz częściej pacjenci przychodzą do mnie z większą świadomością swoich potrzeb oraz granic. Myślę, że w nowym roku będzie się to pogłębiało. Cieszy mnie także to, że pary, które zjawiają się na terapii, coraz śmielej opowiadają o swoich potrzebach. To bardzo pozytywne zjawisko.
Polacy już mniej wstydzą się seksu i wszystkiego, co z nim związane?
W rozmowach ze swoimi partnerami owszem. Nawet słyszę od pacjentów, że kupują swoim drugim połówkom książki o seksie pod choinkę – świetnie, bo to może być pretekst do dalszych rozmów. Jednak w rozmowach publicznych – także ze znajomymi, przyjaciółmi – potrzebujemy różnego rodzaju "wspomagaczy"; stajemy się otwarci dopiero po tym, jak np. spożyjemy napoje wyskokowe. W większości sytuacji społecznych wciąż mamy problem, żeby o seksie i erotyce swobodnie rozmawiać. Element zawstydzenia czy wręcz tabu wciąż są w Polsce bardzo silne.
Z ostatnich badań przeprowadzonych przez markę SKYN we współpracy z SW Research wynika, że ponad 37 proc. Polaków jest otwartych na nowe doświadczenia erotyczne.
Tak, mam wrażenie, że coraz chętniej i częściej szukamy. Pytanie jednak, na kim te badania zostały przeprowadzone, bo niestety cały czas widać różnicę pomiędzy mieszkańcami dużych miast oraz małych miejscowości – wielkość miasta w Polsce ma istotne znaczenie w zakresie otwartości na różnorodność seksualną. Podobnie jak znaczenie ma region kraju; pracując jako wykładowca w różnych miejscach, widzę, że w niektórych zakątkach Polski ludziom na tematy związane z seksem trudniej się wypowiadać. Wstydzą się, mają w sobie dużo oporu. A przecież mówimy o osobach dorosłych, często studentach psychologii lub psychoterapii.
Wciąż się pan spotyka z ultrakonserwatywnym podejściem do seksu – typu "pierwszy raz po ślubie" albo "jeden partner na całe życie"?
Ależ oczywiście, choć to znowu zależy od regionu, w którym się wychowaliśmy i w którym żyjemy. A składa się na to, jak zawsze, wiele różnych czynników, np. wyznawane wartości czy religia.
Wróćmy jeszcze do postanowień noworocznych. Pamięta pan jakieś nietypowe postanowienie, które pojawiło się w pana gabinecie?
Czasem pary postanawiają, że od dziś będą uprawiać seks codziennie, co zwykle się nie udaje. Częstym postanowieniem, dość nietypowym, jest zakazywanie sobie masturbacji czy seksu na czas Wielkiego Postu albo adwentu. Mogłoby się wydawać, że takie pomysły są reliktem przeszłości, tymczasem w gabinetach seksuologów jest to żywe.
Czyli w Polsce tło religijne wciąż mocno wybrzmiewa.
Zdecydowanie tak, mimo że wydaje nam się, że jesteśmy nowocześni i otwarci. W takiej konserwatywnej postawie nie ma oczywiście nic złego, dopóki nas to nie blokuje ani nie unieszczęśliwia. Niestety zdarza się, że postanowienia są tak wygórowane i sztywne, że okazują się właściwie nie do spełnienia – wtedy jest to źródłem cierpień.
À propos częstszego seksu. Przeczytałam kiedyś poradę, żeby wygospodarować czas na seks, wpisując go sobie… do kalendarza – np. wtorek wieczorem, środa rano. Co pan na to?
(śmiech).
Śmieje się pan.
Bo to nie jest dobry pomysł. Seks powinien wynikać z potrzeby człowieka w danej chwili. Możemy przecież rano mieć na seks ochotę, a wieczorem, po ciężkim dniu, już nie. Seks nie może być "na godziny". Są oczywiście pary, które starając się o dziecko, tak to planują. I z tego też często rodzi się problem – zgłaszają się potem do mnie po pomoc, bo na seks całkowicie stracili ochotę. Pamiętajmy więc, że w seksie spontaniczność jest naszym przyjacielem.
Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska
Jesteśmy ciekawi twojej opinii. Wypełnij ankietę dotyczącą zdrowego stylu życia. Znajdziesz ją TUTAJ.