Wyjazdy ze znajomymi kończą się, gdy pojawiają się dzieci? "To był koszmar"
Wiele bezdzietnych par decyduje się na wspólne wakacje z przyjaciółmi. Jednak w momencie, gdy zaczynają pojawiać się najmłodsi, priorytety wyjazdowe zmieniają się, co nie zawsze pasuje wszystkim uczestnikom potencjalnej wycieczki. - W takim układzie zawsze musi ktoś pójść na ustępstwo, a z takich ustępstw może wyjść już napięta sytuacja - mówi w rozmowie z WP Kobieta Kamila, która po dwóch wyjazdach z dziećmi znajomych zrezygnowała z urlopów w takim gronie.
05.07.2022 | aktual.: 05.07.2022 19:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wspólny wyjazd na wakacje to dla wielu młodych osób stały element początku lata. Nieuniknione jest, że przynajmniej część z naszej "paczki" w pewnym momencie zostanie rodzicami. Czy gdy na świecie pojawią się najmłodsi, takie wakacje dalej są możliwe?
- Nie wyobrażam sobie wakacji z kimś, kto ma dzieci. Nie ten rytm funkcjonowania - tłumaczy Anna. - Bez sensu jest się męczyć i rezygnować z własnych wczasowych upodobań.
- Ja niestety nie wyjeżdżam ze znajomymi, którzy mają dzieci. Inne oczekiwania, rytm dnia, priorytety - dodaje kolejna rozmówczyni WP Kobieta.
Agata, która sama ma dwoje dzieci, przyznaje, że nawet nie proponuje bezdzietnym znajomym wspólnych dłuższych wyjazdów.
- Umówmy się, wakacje z małymi dziećmi to nie wakacje - mówi.
"Nigdy więcej"
Kamila wspomina, że na wakacje ze znajomymi, którzy mają już dzieci, zdecydowała się dwukrotnie. Te wyjazdy uświadomiły jej jednak, że dalsze podróżowanie w takim składzie nie jest komfortowe. Wcześniej, gdy jeszcze maluchów nie było na świecie, wszystko grało, później zaczęły się schody.
- Znajomi starają się, żeby dzieci nie zdominowały wyjazdu, jednak nie jest to osiągalne. W takim układzie zawsze ktoś musi iść na ustępstwa, np. być cicho, bo dzieci śpią, nie wyjść na poranne zwiedzanie, bo maluchy niezebrane, odpuszczać zobaczenie niektórych miejsc. Prozaiczne małe rzeczy, ale z takich ustępstw może wyjść już napięta sytuacja. Wiadomo, każdy jest inny, ale jako osoba, która zupełnie nie ogarnia potrzeb dzieci, miałam mocne zderzenie z innym światem - tłumaczy.
W obecnej sytuacji rozmijające się priorytety i rytm dnia uniemożliwiają wspólne wyprawy tak, by wszyscy na urlopie wypoczęli. Z tego też względu Kamila uznała, że więcej na wspólne wakacje ze znajomymi z dziećmi nie pojedzie.
Pięć dni w koszmarze. "Zostałam darmową niańką"
Gosia przyznaje, że od początku sceptycznie podchodziła do wyjazdu z przyjaciółką, która ma dwa maluchy w wieku cztery i sześć lat. To nie tak, że nie lubi dzieci, jednak już wcześniej zdążyła zauważyć, że te koleżanki nie są za grzeczne i wchodzą jej na głowę. Pojawiła się jednak wyjątkowa okazja wyjazdowa i postanowiła z niej skorzystać. Już podczas lotu kobieta zdała sobie sprawę, że popełniła błąd.
- Ta dwójka jest, krótko mówiąc, rozwydrzona. Podróż samolotem w pierwszą stronę to była tragedia. Nie zamykały buzi ani na chwilę, było mi wręcz wstyd, bo przeszkadzały innym pasażerom, a ja przecież ich nie upomnę, bo to nie moje dzieci - wspomina Gosia.
Po dojechaniu na miejsce sytuacja również nie wyglądała lepiej. Najmłodsi wczasowicze ciągle nie dawali spokoju. Po kilkudziesięciu minutach na plaży narzekali, że chcą wracać. O zwiedzaniu miasteczka nie było mowy, dlatego kobieta decydowała się na samotne spacery, które nie sprawiały jej większej przyjemności. Najgorsze jednak wydarzyło się pewnego wieczora.
- Przyjaciółka poprosiła mnie, abym przypilnowała dzieci przez parę godzin, podczas gdy ona uda się na kolację z mężem. Było mi głupio odmówić, mimo że nie uśmiechało mi się zostać z dwójką obcych dzieciaków sama. Kolacja się przedłużyła i niańczyłam dzieciaki o wiele dłużej. To był koszmar - opowiada Gosia.
28-latka czuła się wyjątkowo niezręcznie i cały czas stresowała się tym, czy żadnemu dziecku nic się nie stanie. Nic złego się nie wydarzyło, ale Gosia wciąż ma żal do koleżanki, że poprosiła ją o opiekę nad dzieciakami. W końcu również pojechała na wakacje po to, by odpocząć, a nie niańczyć czyjeś pociechy.
Zobacz też: Katarzyna Bosacka pokazała, ile trzeba zapłacić za skorzystanie z toalety nad morzem. Przerażające
"To był nasz pierwszy i ostatni wspólny wyjazd"
"Wymarzony urlop nad morzem miał być wspólnym rodzinnym wyjazdem w nieco większym gronie. Siostra i brat cioteczny Magdy mieli synów praktycznie w tym samym wieku - między chłopcami jest rok różnicy. Kobieta i jej rodzony brat skorzystali z propozycji starszego rodzeństwa, aby oderwali się od codziennych zajęć i spędzili kilka dni nad wodą. Już w trakcie wielogodzinnej podróży samochodem sytuacja nie zapowiadała się za dobrze.
- Nikt nie sądził, że pomiędzy najmłodszymi chłopcami narodzi się taki konflikt. Okazało się, że na dłuższych wyjazdach kompletnie nie potrafią się ze sobą bawić. Były krzyki, rękoczyny. Rodzice nie dawali sobie rady. Atmosfera stała się na tyle napięta, że w końcu o wybryki maluchów zaczęli się kłócić dorośli - wspomina Magda.
Czterodniowego urlopu nie wspomina dobrze. Ciągle była świadkiem awantur. Bała się też stanąć po którejkolwiek ze stron. Była pewna, że wtedy rodzinna kłótnia jeszcze mocniej się rozwinie.
- To był nasz pierwszy i ostatni wspólny wyjazd - dodaje rozmówczyni WP Kobieta.
Druga strona barykady
Sylwia jest mamą dwulatka. Rok temu spędziła wakacje w Jastrzębiej Górze i na Kaszubach. Zimą wybrała się wraz z rodziną i znajomymi, którzy nie mają dzieci, do Zakopanego.
- Nie czujemy się wykluczeni. Jedynie nie było wyjścia na piwo, wszystko inne zostało po staremu - wyznaje.
Kobieta tłumaczy, że wszystko zależy od właściwej organizacji oraz tego, jakie jest nasze dziecko i czy potrafimy się z nim obejść. Dodaje, że sam wyjazd może być fajną sprawą, jeżeli nie będziemy pozostałym uczestnikom na siłę "wciskać" dziecka pod opiekę. Sama zupełnie nie odczuwa, że coś ją omija - dobry kontakt z bliskimi sprawia, że wszyscy potrafią tak zorganizować czas, aby każdemu dogodzić.
Nieco odmiennego zdania jest Agata, mama dwójki maluchów, przy których ma sporo dodatkowych obowiązków.
- Teraz nie przyszłoby mi do głowy, aby zaproponować bezdzietnym znajomym wspólne wakacje. Krótkie wyjazdy gdzieś na grilla, na wycieczkę - tak, ale umówmy się, wakacje z dziećmi to żadne wakacje. Jedzie się, żeby dzieci miały atrakcję, ale o wypoczynku to ciężko tu mówić - zauważa.
Kobieta podkreśla, że wyjazd z dziećmi ma zupełnie inny wymiar - bo wszystko dostosowuje się do rytmu potomstwa. Nie każdemu może to odpowiadać, co jest w pełni zrozumiałe.
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!