Wynajęła mieszkanie z obcymi. Tak teraz wygląda jej życie
– Kiedyś zalęgły się u nas mole spożywcze. Gdyby nie moja szybka reakcja, mielibyśmy poważny problem. Innym razem przez zapchany zlew zepsuł się syfon i nikt nie zajął się tym od razu - mówi Ola, studentka, która męczy się z uciążliwymi współlokatorami.
02.12.2024 | aktual.: 02.12.2024 08:50
Nieprzestrzeganie grafiku sprzątania, pozostawianie bałaganu we wspólnej przestrzeni, niedokładanie się do potrzebnej wszystkim domowej chemii, zakłócanie ciszy nocnej. To tylko część problemów, z jakimi mierzą się studentki i studenci wynajmujący mieszkania z innymi lokatorami.
Znalezienie grupy ludzi, z którymi życie we wspólnym lokum ułoży się bezproblemowo, często graniczy z cudem. A nie każdy może sobie pozwolić na samodzielne wynajęcie mieszkania. Miejsc w akademikach też nie ma zbyt wiele.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nikt nigdy nie sprzątał mieszkania, oprócz mnie"
Alicja studiuje w Krakowie. Wynajmowała pokoje w pięciu różnych mieszkaniach. Niestety za każdym razem mierzyła się z uciążliwymi współlokatorami. Najbardziej irytujący był fakt, że oprócz niej, nikt nie dbał o porządek w mieszkaniu.
– Nikt, poza mną, nie wyrzucał śmieci. Nikt nigdy nie posprzątał mieszkania, a bałagan robili wszyscy. Były osoby, które potrafiły zająć łazienkę na godzinę, jakby to było ich prywatne mieszkanie. Miałam też współlokatorkę, która sprowadzała swojego chłopaka sześć dni w tygodniu – opowiada Alicja w rozmowie z Wirtualną Polską.
Jak dodaje, gotowanie o godz. 23 czy inne głośne zachowania niestety były normą. A jako osoba studiująca, która potrzebuje warunków do nauki i odpoczynku, źle znosiła notoryczne zakłócanie spokoju w późnych godzinach. Aktualnie Alicja wynajmuje mieszkanie z dwoma innymi osobami. O ile jedna współlokatorka jest cicha, druga zdaje się nie myśleć o tym, że jej głośne zachowanie może być uciążliwe dla pozostałych. Nie dba też o zachowanie porządku.
Studentka przyznaje, że ogromnym plusem jest fakt, że ma duży, bo liczący 20 mkw, pokój w atrakcyjnej cenie 1000 zł. Podkreśla, że jak na Kraków to bardzo dobra oferta, dlatego nie chce się wyprowadzać. Jednak życie pod jednym dachem z osobami, które nie dbają o czystość, nie dokładają się do chemii czy innych produktów, jak chociażby papier toaletowy, jest trudne.
– Przy cenach najmu kawalerek nie stać mnie na samodzielne mieszkanie – dodaje.
"Jestem już tym zmęczona"
Ola wynajmuje pokój w mieszkaniu, w którym jest jeszcze sześciu innych lokatorów. Jak podkreśla, nieruchomość znajduje się w świetnej lokalizacji, blisko uczelni, a dodatkowo w przystępnej cenie najmu. Niestety, z pozostałymi wynajmującymi studentce trudno się dogadać.
– Mamy wspólną kuchnię, w której zawsze zostawiają po sobie bałagan. Z lodówki non stop śmierdzi. Od kiedy się wprowadzili, to zawsze jest zapchany zlew. A nikt palcem nie kiwnie, aby coś z tym zrobić. Mamy wspólną grupę na Messengerze. Jedyną osobą, która "ogarnia" tam sprawy związane z mieszkaniem, jestem ja. Informuję, gdy kończą się np. środki czystości, kiedy trzeba coś naprawić - skarży się w rozmowie z Wirtualną Polską.
W mieszkaniu są cztery dziewczyny i trzech chłopaków, w tym para. Pokoje w nieruchomości zostały ponumerowane. Ten, który przypadł Oli, znajduje się między pokojem dziewczyny i chłopaka, którzy wyjątkowo hałasują. Nie zwracają uwagi na fakt, że puszczane na cały regulator techno czy śpiewanie w godzinach nocnych nie dla każdego jest wymarzonym sposobem spędzania wolnego czasu po zajęciach na uczelni.
Ola dodaje, że próby rozmowy kończą się "pyskówkami" ze strony współlokatorów.
– Kiedyś zalęgły się u nas mole spożywcze. Gdyby nie moja szybka reakcja, mielibyśmy poważny problem. Innym razem przez zapchany zlew zepsuł się syfon i nikt nie zajął się tym od razu. To jest dla mnie dramatyczne – relacjonuje.
Komunikację dodatkowo utrudnia fakt, że pozostali lokatorzy są obcokrajowcami i czasem miewają problem z językiem angielskim. Co jednak nie utrudnia im być nieprzyjemnymi w rozmowie, kiedy zwraca im uwagę na bałagan. Pozwalają sobie wtedy na złośliwości i nieprzyjemne komentarze.
– Nieraz zgłaszałam problem właścicielom mieszkania. Niestety nie podjęli żadnych skutecznych kroków. Wysłali nam wszystkim jedynie maila z groźbą, że jeśli stan czystości nie będzie zachowany, to wszyscy współlokatorzy poniosą tego koszta. Starałam się dojść do porozumienia, organizowałam spotkania zapoznawcze, abyśmy znaleźli wspólny język, ale jestem już tym zmęczona. Nic nie działa, mam dość – mówi Ola.
Najem najmowi nierówny. Ekspertka radzi, na co zwrócić uwagę
Co roku studenci mierzą się z wieloma problemami związanymi z najmem. Jak podkreśla agentka nieruchomości Anna Kucharska, największym z nich jest słaba dostępność tanich mieszkań, a także brak miejsc i właściwych warunków w państwowych akademikach. Istnieją też dobrze wyposażone akademiki prywatne, ale w tym przypadku trzeba liczyć się znowu z brakiem dostępności. Jak dodaje ekspertka, najgorszy dla studentów jest wrzesień; ceny najmu podnoszą się wówczas o 10-20 proc.
Niektórzy decydują się na wynajmowanie mieszkania, w którym znajdują się pokoje dla kilku lokatorów. I tutaj zaczynają się schody. Zdarza się bowiem, że wśród 2-3 osób wynajmujących mieszkanie nie każdy dba o porządek, znajdujące się w lokalu wyposażenie czy wreszcie o to, aby wszystkim dobrze się mieszkało
– Musimy zwracać uwagę na to, czy mieszkanie jest w ogóle zarządzane, czy nie, ponieważ są różne opcje wynajmu. Właściciel może podpisać z kilkoma osobami jedną umowę, a to może być dla nas sygnałem, że nie obchodzi go, co dzieje się w mieszkaniu – tłumaczy agentka nieruchomości.
– Nieraz zgłaszały się do mnie osoby, które wynajmowały lokum ze znajomymi, bo myślały, że tak będzie fajnie. A potem okazało się, że jeden "kumpel" mocno imprezuje, wraca do domu późno w nocy, wymiotuje w kuchni, robiąc bałagan i budząc współlokatorów. Jeżeli taka sytuacja zdarza się któryś raz z rzędu, pozostali lokatorzy nie wytrzymują, a przez to, jaką umowę podpisali, muszą ją wypowiedzieć wszyscy albo solidarnie zapłacić za szkody, które wyrządziła jedna osoba – ostrzega Anna Kucharska.
Jak dodaje, inaczej sytuacja może wyglądać, gdy właściciel sam zarządza swoim mieszkaniem i dobiera najemców, a nie bierze przypadkowych. Wówczas porządek zostaje ustalony odgórnie. – Wtedy mamy wydzielone w mieszkaniu części wspólne i pojawia się np. informacja, że ktoś przyjdzie ją posprzątać raz w tygodniu. Może też pojawić się adnotacja, że jeżeli jeden z lokatorów będzie się nieodpowiednio zachowywał, to właściciel może takiemu komuś wypowiedzieć umowę w trybie natychmiastowym – wylicza agentka nieruchomości.
Tym samym pozostali lokatorzy zyskują pewien rodzaj ochrony przed osobami, które nie zachowują się w należyty sposób.
– Patrzmy na to, gdzie ten pokój wynajmujemy i na jakich zasadach. Czy obowiązuje wewnętrzny regulamin, czy ta kwestia jest pomijana? Czy jesteśmy współodpowiedzialni za części wspólne, a jeśli tak, na jakich zasadach? – radzi ekspertka.
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski