Blisko ludziZ deszczu pod rynnę, czyli ze związku w związek. Czy to na pewno dobry pomysł?

Z deszczu pod rynnę, czyli ze związku w związek. Czy to na pewno dobry pomysł?

Najlepszym lekarstwem na nieszczęśliwą miłość jest… kolejna miłość – twierdził antyczny poeta Horacy. Nic bardziej szkodliwego dla siebie i nowej relacji nie można zrobić – twierdzą psychologowie. Czy zatem związek po związku to dobry pomysł?

Czy wchodzenie ze związku w związek ma sens?
Czy wchodzenie ze związku w związek ma sens?
Źródło zdjęć: © Getty Images | Yuri Arcurs peopleimages.com

28-letnia Gośka, księgowa z Warszawy, po rozstaniu z Arturem rzuciła się wir życia towarzyskiego. Już na pierwszej imprezie poznała starszego do siebie o pięć lat Arka, projekt managera z firmy farmaceutycznej. – Uznałam, że będzie idealnym plastrem na rany po byłym – opowiada kobieta.

– Wszystko wydawało mi się proste i przyjemne, ale niestety takim nie było. Po pierwsze w łóżku nie miałam szans na orgazm, bo mój nowy chłopak wyglądał, pachniał i dotykał mnie zupełnie inaczej niż lubiłam i przede wszystkim inaczej niż to robił Artur, o którym nie mogłam przestać myśleć. Cieszyłam się, że woli tenis niż piłkę nożną, ale gdy miałam wybierać między Igą Świątek a derbami Madrytu, to wybierałam wspólne oglądanie tego drugiego… - relacjonuje moja rozmówczyni.

- Ciągle ich do siebie porównywałam, a im bardziej tego nie chciałam robić, tym bardziej nie umiałam przestać - dodaje Gośka.

- Niemal płynne przejście z jednego związku w drugi zazwyczaj oznacza, że tę nową relację zaczynamy w trójkącie – twierdzi psycholożka i psychoterapeutka Magdalena Piotrowska. – Jestem w niej ja, mój nowy partner i… były partner. Dlaczego tak się dzieje? Rozstaniu towarzyszą duże emocje, zwłaszcza, jeśli doszło do niego, ponieważ tylko jedna ze stron podjęła taką decyzję, a druga jest tą porzuconą. Nie da się pozbyć wszystkich uczuć, mętliku w głowie, wspomnień, całego tego ogromnego ładunku emocjonalnego w jednej chwili. Zatem wnosi się go do nowej relacji. Do tego im dłużej trwał związek, tym więcej różnych zależności łączy osoby pozostające w parze. Wszystkie one również wchodzą do nowego związku. Gdy staniemy z boku i przyjrzymy się temu, to widzimy jedną osobę siedzącą na bombie emocjonalnej i drugą – najczęściej niczego nieświadomą, na która na dodatek złym wzrokiem patrzy były partner tej siedzącej na bombie. Często okazuje się też, że mimo iż para zadeklarowała koniec związku, to on ciągle trwa.

Inna relacja, te same błędy

Rozstali się po pięciu latach związku. Byli jak włoska rodzina: nieustannie latały między nimi talerze, wulgarne słowa, huk trzaskających drzwi. – Byłam wyczerpana tymi wrzaskami, wyzwiskami, zrywaniem – opowiada 31-letnia Majka, laborantka z Warszawy. – Wiedziałam, że jak czegoś z tym nie zrobimy, to nasz związek się w końcu rozpadnie. Mimo że mieliśmy ogromny potencjał – jeśli się nie kłóciliśmy, byliśmy parą jak marzenie. Postawiłam Michałowi warunek: albo idziemy na terapię, albo powinniśmy się rozstać. Zgodził się na wizytę u psychologa, ale robił wszystko, żeby do niej nie doszło. Przy kolejnej kłótni znowu mnie nawyzywał, kolejny raz zerwał. Powiedziałam dość. Nie zgodziłam się na jego powrót jak to robiłam wcześniej wiele razy. Chciałam nim wstrząsnąć. Okazało się, że sześć dni później miał już nową dziewczynę…

- Jeśli nie dajemy sobie czasu na żałobę po zakończonej relacji, nie mamy przestrzeni, żeby się przyjrzeć sobie, zastanowić, co robiliśmy źle, gdzie nie dawaliśmy sobie rady, nad czym chcielibyśmy popracować, w jakim obszarze się wzmocnić, to możemy mieć niemal pewność, że w nowej relacji powtórzymy dokładnie te same błędy, co w poprzedniej – uważa Magdalena Piotrowska.

– Problemy, destrukcyjne zachowania, niewłaściwe wzorce same nie znikną. Możemy zmienić partnera lub partnerkę wiele razy, ale jeśli nie będziemy pracować nad własną zmianą, to po prostu wszystko będzie po staremu. Niektóre osoby wierzą, że przy nowej partnerce lub partnerze będą zachowywać się wyłącznie dobrze, bo to poprzednik lub poprzedniczka wywoływał w nich takie emocje i prowokował niewłaściwe zachowania. Takie myślenie to potworna pułapka, bo to my i tylko my odpowiadamy za to, jak się zachowamy w danej sytuacji, jak zareagujemy, co zrobimy z tym, co nas spotyka. Nigdy partner lub partnerka - wyjaśnia psycholożka.

Byłem dla niej okropny, bo nie była Dominiką

Gdy 21-letnia Dominika w Krakowa zerwała z 26-letnim Filipem, studentem anglistyki, ten postanowił natychmiast znaleźć pocieszenie w ramionach innej dziewczyny. – Nie chciałem być sam, zależało mi na tym, żeby mieć z kim wyjechać na wakacje, jechaliśmy dużą paczką, same pary – opowiada. – Ale to nie był dobry pomysł. Żadna dziewczyna nie była tak ładna, tak seksowna i tak zabawna jak Dominika. Umawiałem się jak szalony na randki i każdej czegoś brakowało. W końcu zdecydowałem się na M. Pojechała z nami, ale czuła się fatalnie. Do tej pory mam wyrzuty sumienia, bo byłem dla niej okropny tylko dlatego, że nie jest Dominiką. Wyjechała po tygodniu. I nie chce mnie znać. Wcale się jej nie dziwię. Mam tylko nadzieję, że da się kiedyś przeprosić za to. A ja obiecałem sobie, że dopóki Dominika nie wyparuje mi z głowy, nie zwiążę się z inną dziewczyną.

- Jeśli wchodzimy w nowy związek zaraz po zakończeniu poprzedniego, trudno uniknąć porównań nowej partnerki z poprzednią – przekonuje Magdalena Piotrowska. – I choć ta nowa może wydawać się idealną, bo zdaje się nie posiadać tych wszystkich negatywnych cech swojej poprzedniczki, to często okazuje się, że nie ma również jej dobrych cech, czyli tych, które były pożądane. Tak czy siak jest na straconej pozycji.

- Rozstaliśmy się po siedmiu latach związku – opowiada 45-letnia Marzena, korektorka z Warszawy. – Ten związek nie mógł się udać, bo mój były partner jest narcyzem, osobą, która ciągle ze mną rywalizowała, nawet po rozstaniu. Postanowił, że znajdzie sobie kogoś szybciej ode mnie, bo to w jego mniemaniu oznacza, że jest lepszy, że bardziej zasługuje na dobry związek i miłość. O mnie mówił, że co najwyżej mogę sobie znaleźć kogoś na jedną noc… Tymczasem związał się z kobietą, która ma męża, dwie córki i jest bardzo nieszczęśliwa w małżeństwie. Okazało się, że to nasza znajoma; poznaliśmy ją na urodzinach naszego kolegi. Jej przyjaciółka przedstawiła ją tak: to jest Anna, a jej cechą charakterystyczną jest to, że na każdej imprezie wypija dwa kieliszki wina, a następnie całuje się i obmacuje z kim popadnie. I rzeczywiście tak było i tym razem. Nie zamieniliśmy z nią słowa, bo z jednym kolegą całowała się do 5 rano. Kilka miesięcy później, parę dni po naszym rozstaniu, dopadła tak mojego byłego. A on, ponieważ nie potrafi być sam, wszedł w tę relację. Znajoma mi mówiła, że gdy Anna jest na imprezie bez niego, kultywuje stary zwyczaj całowania się z kim popadnie. Nie mówiąc o mężu. Może i dobrze, że wszedł w taką relację, przynajmniej nikogo nie skrzywdzi.

- Część osób znalezienie nowego partnera traktuje jak zawody "kto pierwszy" – potwierdza Magdalena Piotrowska. - Uważają, że jeśli pierwsze wejdą w nowy związek, to wygrały.

Niestety tego typu wyścig może oznaczać, że wiążemy się z pierwszą zainteresowaną osobą, a to często może oznaczać pułapkę, bo nie wchodzimy w relację dlatego, że spotkaliśmy kogoś wartościowego, odpowiedniego dla nas, tylko kogoś zainteresowanego nami i to jest główne kryterium wyboru.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wybrane dla Ciebie