"Zakochała się w kochanku, którego wybrał dla niej… jej mąż". Katarzyna Kucewicz o konsekwencjach otwartych związków
Ewa Podsiadły-Natorska: Co to znaczy żyć w otwartym związku?
Katarzyna Kucewicz, psycholog: Związki otwarte to związki, w których obowiązuje zasada odpowiedzialnej niemonogamii. Mówimy o nich wtedy, gdy para świadomie decyduje się na rozszerzenie relacji o dostępność osób trzecich, przeważnie w wymiarze seksualnym, ale też emocjonalnym. Rodzaje związków niemonogamicznych są bardzo różne; możemy mieć związki sporadycznie otwarte, np. podczas swingowania czy związki poliamoryczne.
Niemonogamiczne związki są też wtedy, kiedy od czasu do czasu, np. w wakacje, decydujemy się na otworzenie relacji, zaproszenie do niej nowych osób. Punktem wspólnym tych relacji jest to, że taki związek składa się z dwóch osób będących w centrum relacji oraz osób dodatkowych pojawiających się w ich życiu w różnym charakterze. Czy jest to szokujące? Dla wielu tak, ale praktyka pokazuje, że coraz więcej osób wchodzi w takie nieszablonowe relacje i jest w nich spełnionych.
Dlaczego pary decydują się na takie rozwiązanie?
Większość ludzi wprowadza w swoje związki regułę wyłączności, zakładając, że podstawą związku partnerskiego jest poczucie bezpieczeństwa wynikające z tego, że jesteśmy wobec siebie w 100 proc. lojalni. Rozumiemy, że wchodząc w związek, dotrzymujemy sobie wierności oraz wyłączności i stawiamy partnera na piedestale w hierarchii ważnych osób. To partner jest tym, który z nami śpi, wie o nas najwięcej, to o niego się troszczymy, gdy jest chory, a nie o przyjaciela z pracy, gdy obaj równocześnie chorują. Większość ludzi tak pojmuje związek: że mamy jedną, najważniejszą osobę.
Ale są pary, które bardziej cenią sobie wartość, jaką jest wolność, a niekoniecznie wyłączność wobec siebie. I te pary, dla których wolność jest większą wartością w związku, mogą mieć poczucie, że monogamia jest ograniczająca, stanowi wytwór kulturowy. Jeśli dwie osoby się na to zgadzają, to będą chciały w pewnym momencie otworzyć związek, żeby pogłębiać swoje doświadczenia, żeby rozwinąć się i stworzyć głębokie więzi z innymi osobami. One nie mają z reguły problemu z tym, żeby pozwolić swojemu partnerowi, by ten zaznawał przyjemności w ramionach innych osób. Zgadzają się na to, aby partner mógł realizować swoje potrzeby – np. potrzebę seksualną czy bliskości – również z kimś z zewnątrz.
Jak zmienia się życie po seksie grupowym. Kulisy działania klubu dla swingersów
Można jakoś scharakteryzować osoby, które chcą otwartego związku?
Z badań wynika, że związki otwarte przede wszystkim tworzą osoby, które mają wysokie poczucie własnej wartości. Fakt, że partner chodzi na randki z inną osobą, nie uderza w ich pewność siebie i samoocenę. Bywa też, że ludzie otwierają związki, gdy w relacji pojawia się rutyna. Zaczynamy się nudzić i próbujemy dodać kolorytu związkowi, odświeżyć go, nadać mu ciekawą formę. Jedne pary decydują się na dogging (seks w miejscach publicznych – przyp. red.), inne na praktyki BDSM, a jeszcze inne na trójkąt. Natomiast w niektórych relacjach pojawia się pomysł związku otwartego, wtedy kiedy jest kryzys, kiedy pojawiają się oddalenie i awantury. Może mieć to słabe konsekwencje.
Jakie?
Co jakiś czas do mojego gabinetu trafiają pary, które żyją w związkach otwartych. Często są to tzw. millenialsi, ale nie ma tu reguły. Tworzą związki otwarte różnego rodzaju, a problemy, z którymi do mnie przychodzą, wynikają z różnych przyczyn – nie zawsze problemem jest sam związek, choć tak jest najczęściej. Jedna z moich pacjentek była zmęczona związkiem otwartym, bo to nie był jej pomysł ani jej wola. Podporządkowała się partnerowi, który bardzo chciał związku otwartego, lecz ona w tym układzie nie czuła się komfortowo, płakała, że to nie dla niej, ale bała się powiedzieć partnerowi, co czuje – bała się, że ją zostawi. Spełniła jego zachciankę i ich związek wyglądał tak, że on chodził na randki, a ona na niego czekała, udając, że jej się to podoba.
Przyszła do pani gabinetu sama?
Tak, ponieważ czuła, że to ona ma problem, bo wmanewrowała się w coś, czego tak naprawdę nie chciała. A było jej głupio stawiać granice, ponieważ miała poczucie, że przecież na taki związek wyraziła wcześniej zgodę. Pamiętam też pacjentkę, od której usłyszałam: "Zgodziłam się na związek otwarty, bo wolę wiedzieć, że mój partner chodzi na randki, niż nie wiedzieć i być zdradzaną, bo przecież faceci zawsze zdradzają". To też jest niewłaściwe podejście.
Czasami zdarza się, że pan przychodzi do gabinetu i oznajmia, że jest w związku otwartym z trzema kobietami, ale żadna z nich o sobie nie wie. To nie związek otwarty, tylko zdrada. Związek otwarty zakłada uczciwość i przejrzyste reguły. Żeby się powiódł, obie strony muszą go bardzo chcieć i trzymać się zasad.
Ci ludzie wiedzą, na co się piszą?
Nie zawsze. Pamiętam parę, w której mężczyzna bardzo chciał otworzyć związek seksualnie i pobawić się w tzw. cuckold, czyli zdradę kontrolowaną – miał patrzeć, jak żona uprawia seks z innym mężczyzną. Żona się na to przez długi czas nie godziła, ale w końcu zmieniła zdanie. I w efekcie zakochała się w swoim kochanku, którego wybrał jej mąż! Zapragnęła monogamicznego związku z tamtym mężczyzną. Mąż tego absolutnie nie przewidział, fantazjując o kontrolowanej zdradzie. Tamto małżeństwo zawisło na włosku, ale trafili do mnie, bo chcieli uratować relację.
Udało się im pomóc?
Wtedy tak. Otwieranie związku generalnie jest dość ryzykowne. Musimy liczyć się z konsekwencjami swojej decyzji. Wszyscy mamy pewne przekonania dotyczące tego, czym jest otwarty związek i wyobrażamy sobie, że wszystko pójdzie po naszej myśli. Ale prawda jest taka, że im więcej ludzi, tym większe problemy i nieoczekiwane zwroty akcji. W praktyce często jest tak, że w związkach otwartych w pewnym momencie do głosu dochodzą zazdrość i rywalizacja. Kończą się wtedy, gdy zaczynamy się ze sobą ścigać i porównywać do osób, z którymi spotyka się nasz partner, zwłaszcza jeśli uderza to w poczucie naszej wartości.
Gdy w związku się nie układa, otworzenie go to dobry pomysł?
Moim zdaniem nie. To pomysł, który może nam przysporzyć więcej cierpienia niż radości. Bo próbując relacji z innymi osobami, siłą rzeczy dystansujemy się od swoich partnerów. Nasza uwaga – emocjonalna, seksualna – ładowana jest w stronę innych ludzi. Zamiast poświęcić czas i energię na odbudowanie relacji, w której coś się popsuło, budujemy relacje na zewnątrz. To sprawia, że ludzie się od siebie oddalają, więc pomysł, by w taki sposób ratować związek, jest niebezpieczny.
Niemonogamia nie powinna być receptą na odbudowanie więzi i życia seksualnego. Ale nie jest też czymś złym. Nierzadko bowiem okazuje się, że pary w związku otwartym są szczęśliwe, o ile od początku świadomie się na to zgodziły i o ile potrafią trzymać się ustalonych reguł, są świadome siebie, potrafią sobie poradzić z wyłącznością.
Czyli przekonanie, że otwarte związki są spisane na straty, to jednak mit?
Jest taki stereotyp, że związki otwarte to związki ludzi zaburzonych, niepotrafiących tworzyć więzi emocjonalnych. Związki, w których na pewno jest jakiś problem. Myślimy, że osoba, która proponuje związek otwarty, musi mieć problem z seksoholizmem albo w dzieciństwie czuła się niekochana. Z analiz psychologicznych wynika jednak, że nie zawsze tak jest. Są osoby, którym w takich układach żyje się lepiej. Mają udane życie erotyczne, ale też czują się emocjonalnie zaopiekowane, bo kocha je, wspiera, wysłuchuje i doradza przecież kilka osób jednocześnie, a często daje to gigantyczne wsparcie emocjonalne. Tłumaczą, że być w otwartym związku to tak, jakby mieć kilkoro dzieci – kochamy przecież każde z nich, tylko może nieco inną miłością.
Katarzyna Kucewicz – psycholog, psychoterapeutka, terapeutka zaburzeń seksualnych. Współtwórczyni Ośrodka Psychoterapii i Coachingu INNER GARDEN w Warszawie. Ekspertka w mediach. Na Instagramie prowadzi cykl rozmów "Nocne Rozmowy Terapeutów". Współautorka książki (z Moniką Janiszewską) "Pięknie odmienni. Jak uwolnić związek od sprzeczek i nieporozumień".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl