Blisko ludziZastanów się, zanim obejrzysz "365 dni. Ten dzień". Ekspertka miażdży film

Zastanów się, zanim obejrzysz "365 dni. Ten dzień". Ekspertka miażdży film

Film "365 dni. Ten dzień" budzi wiele kontrowersji
Film "365 dni. Ten dzień" budzi wiele kontrowersji
Źródło zdjęć: © Instagram
Marta Kutkowska
29.04.2022 16:43, aktualizacja: 29.04.2022 18:31

Nowy film Blanki Lipińskiej "365 dni. Ten dzień" bije rekordy popularności. W rozmowie z WP Kobieta seksuolożka dr Beata Wróbel próbuje zrozumieć fenomen dzieła. - Zainspirowanie się scenami z filmu w normalnym życiu może być dla partnerów traumatyzujące - ostrzega ekspertka.

Filmy i książki Blanki Lipińskiej od lat budzą kontrowersje. Autorka sagi lubi mówić, że chce erotycznie rozbudzić Polki, nakłonić je do poszukiwań zmysłowej przyjemności, realizowania własnych potrzeb. Fantazja, którą serwuje w swojej twórczości, jest jednak pokrętna, przesycona przemocą, dominacją, a nawet gwałtem. Pod płaszczykiem feminizmu dostajemy kolejną osadzoną w patriarchalnym schemacie historię toksycznego związku.

W rozmowie z WP Kobieta seksuolożka i autorka "Sztuki kobiecości", dr Beata Wróbel, mówi o szkodliwości przekazu filmu "365 dni. Ten dzień". Obala mit, że każda z nas marzy o księciu na białym koniu i mówi, co naprawdę kręci kobiety. - Massimo może zawrócić w głowie co najwyżej kobiecie, która miała dzieciństwo naznaczone przemocą - twierdzi. Przeczytajcie, zanim zdecydujecie się na seans.

 Marta Kutkowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Poleciłaby pani film "365 dni. Ten dzień" swoim pacjentkom, np. w ramach gry wstępnej?

 Dr Beata Wróbel, ginekolożka, seksuolożka: Ja, jako kobieta i seksuolożka, nie wiem, o czym jest ten film. Nie jest ani o miłości, ani o relacjach damsko-męskich, ani o dobrym seksie. Pierwsza część drugiej ekranizacji to zlepek scen, które dla mnie są zwykłym soft porno. Ze względu na ograniczenia, jakie narzuca Netflix, wielu rzeczy, np. genitaliów, nie można było pokazać. Moment, w którym Laura fantazjuje o seksie oralnym z ogrodnikiem, mnie zwyczajnie rozbawił. On z jej głową między nogami wyglądał, jakby szył jej krocze po porodzie (śmiech - przyp. red.).

O czym według pani jest ten film?

Dla mnie to jest film o zaburzonym postrzeganiu miłości. Obraz przedstawia miłość jako przyzwolenie na brutalny, gwałtowny seks, bez żadnej gry wstępnej, bez rozmowy, dotyku. W zdrowym życiu erotycznym dotyk jest najważniejszy, jest wstępem do aktu seksualnego. Proszę zwrócić uwagę, że w filmie główni bohaterowie idą plażą, niby rozmawiają ze sobą, a za chwilę już dochodzi do seksu. Bohaterowie używają na określenie czynności seksualnych wulgarnych słów, inwektyw, non stop mówią np. o "rżnięciu". Takie słowa skierowane w zdrowym życiu seksualnym do partnera, partnerki, są traumatyzujące. Gdyby Laura i Massimo trafili do mnie jako pacjenci, szybko doszlibyśmy do wniosku, że na przestrzeni rozwoju ich seksualnych osobowości wydarzyło się coś złego.

Brutalny seks zawsze jest zły?

Nie miałabym nic przeciwko, gdyby w filmie znalazła się jedna, czy dwie takie sceny. Podkreślam, brutalny seks oczywiście ma rację bytu w relacji, przy obopólnej zgodzie obu stron, w szczególnych warunkach.

Nasz mózg jest doskonałym reżyserem i podsuwa różne scenariusze, ale musimy w relacji musieć umieć o tym porozmawiać, skonfrontować się z naszymi uczuciami. Odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nam to odpowiada. W tym filmie nie ma takiego komentarza. Boję się, że gros kobiet pomyśli, że skoro ten film jest tak popularny, tak kasowy, to tak powinny wyglądać dobre relacje seksualne i zaczną się do takiego przemocowego seksu zmuszać.

Relacja Laury i Massimo już w pierwszej części sagi jest oparta na przemocy.

 Byłam na premierze pierwszej części. Przypominam sobie, że po projekcji stałam w gronie kilku kobiet. Dwie z nich mówiły, że dzieło je zachwyciło, że one marzą o takim romansie, że chciałyby, żeby je to także spotkało. Odparłam, że dla mnie ten film promujący gwałt i przemoc, podporządkowanie. Chwilę po tym jedna z pań podziękowała mi za moje słowa. Powiedziała, ze smutkiem, że jej się taka "wymarzona relacja" przytrafiła i że do dziś zmaga się z traumą.

 Zauważyłam, że seksualność w obydwu filmach jest traktowana przedmiotowo. "Wyemancypowana" Laura używa seksu, by uzdrowić relacje w swoim związku, dostać to, czego chce.

 Tak, Laura traktuje seks jako narzędzie. Jest w filmie taka scena. Przyjaciółka mówi do głównej bohaterki: "Wiesz, co Massimo lubi. Wykorzystaj to". I ona natychmiast wskakuje w seksowną bieliznę i go uwodzi. Nie rozmawia z nim, nie próbuje w nim wzbudzić czułości, dobroci, emocji budującej. Kończy się tak, że on po seksie wychodzi i zostawia ją nieszczęśliwą w pościeli.

 Blanka Lipińska wspomniała, że każda kobieta skrycie marzy o takim mężczyźnie, takim romansie i takim seksie. Rzeczywiście każda marzy?

To jest znowu osadzanie kobiety w stereotypie o przystojnym księciu na białym koniu, w tym konkretnym wypadku - porsche. Ten film to bajka o kobiecie w gruncie rzeczy prymitywnej, nauczonej, że za pomocą seksu może sobie różne rzeczy załatwiać. To historia o przedmiotowym traktowaniu siebie nawzajem w związku. Jeśli kobieta pochodzi z domu przemocowego, miała brutalnego ojca, to rzeczywiście może marzyć o takim partnerze. Natomiast to, co może wzbudzić pożądanie u kobiety, jest absolutnie przeróżne.

Wbrew stereotypowi ciało męskie nie jest największym stymulatorem podniecenia seksualnego u kobiet. Ważny jest dotyk, słowo, przytulenie. Mówi się, że gra wstępna powinna trwać 24 godziny, bo u kobiety chodzi właśnie o pobudzenie zmysłów, zmysłową wymianę. Zanim dojdzie do aktu seksualnego, jest przecież spojrzenie, uśmiech, flirt. Uspokajam panów, że szept do ucha może być dla partnerki o wiele bardziej pobudzający niż umięśnione ciało i brutalne "rżnięcie".

Od 2002 r. dysponujemy badaniami Rosemary Basson, która dokładnie opisuje model kobiecego pożądania. Ale w Polsce dominuje szowinistyczna, męska seksuologia, która mówi tylko o tym przeleceniu, zerżnięciu, czymś absolutnie obrzydliwym. Blanka Lipińska w swoim dziele hołduje tej szowinistycznej narracji i na niej zarabia. Jako przeciwwagę dla męskiej siły ukazuje kobietę, która nauczyła się używania patriarchalnych wzorców do własnych celów.

Dlaczego w takim razie Polki tak bardzo pokochały ten film? Dlaczego wciąż jest on na szczycie najchętniej oglądanych produkcji?

To jest bardzo proste pytanie. Kobiety w Polsce są zamknięte, mają nierozbudzoną wyobraźnię erotyczną. Seksualność kobieca w Polsce jest piętnowana, obarczona poczuciem winy, naznaczona przez Kościół. Kobiety chcą się otworzyć seksualnie, mają apetyt na nowe doznania, doświadczenia, a tymczasem mają w domu męża, który nie chce seksu lub chce seksu byle jakiego. Mają nadzieję, że obejrzą film i znajdą w nim odpowiedzi, jak poprawić pożycie. To jest łatwiejsze niż pójście do lekarza, opowiedzenie o sobie, skonfrontowanie się ze swoimi pragnieniami, lękami, ze swoją przeszłością.

W Polsce w ogóle nie ma wiedzy, jak powinna wyglądać zdrowa relacja. Chcę, żeby ludzie mieli świadomość, że ten film jest zlepkiem scen erotycznych, opowiada o jednej grupie zachowań i koniec. To, co nas pobudza, wkurza, wzrusza w seksie, musimy odkryć sami. Ale tego trzeba się uczyć: języka, kultury słowa, szacunku dla drugiego człowieka.

Marta Kutkowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (58)
Zobacz także