Zdecydowali się na ślub kościelny. Finał spowiedzi niektórych zaskoczył
Spowiedź przedślubna jest obowiązkowym sakramentem dla par, które zdecydowały się wziąć ślub kościelny. Większość z nich mieszka ze sobą przed ślubem i uprawia seks, co może być powodem braku rozgrzeszenia. Kluczowa w takim wypadku, jak również innych grzechów, jest nie tylko postawa narzeczonych, ale i rola spowiednika.
04.08.2022 | aktual.: 02.05.2023 11:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Oto #TopWP. Przypominamy najlepsze materiały ostatnich miesięcy.
- Wspólne mieszkanie oraz seks przedmałżeński to chyba najczęstsza przyczyna odmowy rozgrzeszenia podczas pierwszej spowiedzi przedślubnej. Ja zawsze zachęcam narzeczonych, by choć na jakiś czas, najlepiej do ślubu, spróbowali zrobić sobie przerwę. Dzięki temu mogą się lepiej poznać w warunkach, w których kiedyś – dobrowolnie lub z powodu sytuacji życiowej – nie będą mogli współżyć. To oczywiście tylko jeden z argumentów za zachowaniem czystości przedmałżeńskiej - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską o. dr Grzegorz Mazur OP ("Ordo Praedicatorum", pol. Zakon Kaznodziejów - przyp. red.).
- Uważam, że jeżeli ktoś wykaże minimum dobrej woli i spróbuje, to niezależnie od tego, czy mu się uda, czy nie, można go rozgrzeszyć - dodaje dominikanin.
Wiele zależy od księdza
O tym, jak wiele zależy od postawy i zaangażowania samego spowiednika, przekonała się Patrycja, która ma na swoim koncie dwa skrajnie różne doświadczenia.
- Jakiś czas temu przystąpiłam do spowiedzi przed chrztem mojego siostrzeńca. Zaczęłam mówić formułkę, a ksiądz mi nagle przerwał i zapytał: "Ty beczysz?". Odpowiedziałam, że nie, na co usłyszałam: "To co tak cicho mówisz". Byłam w szoku i nie wiedziałam, co powiedzieć. Przecież nie będę mówić tak głośno, żeby każdy słyszał moje grzechy. Miałam ochotę wstać i wyjść. Ksiądz zachowywał się, jakby tam był za karę, bo kiedy poprosiłam go o podpis, zaczął narzekać, że musi karteczki podpisywać. A przecież to nie mój wymysł - relacjonuje Patrycja.
- Natomiast moja spowiedź przedślubna bardzo miło mnie zaskoczyła. Ksiądz przeprowadził ją jak rozmowę z przyjacielem, co było tak bardzo przyjemne i potrzebne w tej całej bieganinie i stresie. Wychodzi na to, że wszystko zależy od tego, na kogo trafisz – dodaje.
O. dr Grzegorz Mazur OP zgadza się ze stwierdzeniem, że nie wszyscy księża podchodzą do spowiedzi z zaangażowaniem.
- Niektórzy idą na łatwiznę i wykreślają narzeczonym pierwszą spowiedź przedślubną od ręki, bez próby głębszego wniknięcia w ich sytuację. Podobnie w konfesjonale, dość częstym błędem po stronie spowiednika jest stawianie sprawy na ostrzu noża i odmowa rozgrzeszenia niemal z automatu, bez żadnej rozmowy - mówi dominikanin.
- Jeśli osoba, która się spowiada, jest otwarta i szczera, jeśli chce podjąć pracę nad sobą i swoją więzią z Bogiem, to sakrament ma ogromny sens i będzie dużym wsparciem. W takiej sytuacji kwestia udzielenia lub nieudzielenia rozgrzeszenia zazwyczaj szybko przestaje być problemem – podsumowuje.
Oboje żyli w grzechu, ale tylko on dostał rozgrzeszenie
- Krępowała nas spowiedź w naszej parafii, dlatego poszliśmy do innego kościoła. Pierwszy spowiadał się mój narzeczony i bez problemu dostał rozgrzeszenie. Potem przyszła moja kolej. Ksiądz zapytał, czy żyjemy razem. Nie zaprzeczyłam, a on zaczął syczeć, że to nieczyste żyć w takim grzechu. Po czym przekreślił moją karteczkę do spowiedzi i nie dał rozgrzeszenia. Zamurowało mnie, a on dosłownie przepędził mnie z kościoła. Wstałam więc i wyszłam - opowiada Marta.
Po wszystkim odbyła spowiedź w "swoim kościele", gdzie bez problemu dostała rozgrzeszenie. Niesmak jednak pozostał.
- Byłam wściekła na poprzedniego księdza, że tak mnie potraktował. Przyznałam się, że żyję z partnerem, ale przecież zamierzałam za niego wyjść. A spotkałam się z odrzuceniem i wypędzeniem z konfesjonału. Uznałam wtedy, że do spowiedzi nie potrzebuję kapłana. Jeśli czegoś żałuję, to wyznaję swoje grzechy Bogu, a nie księdzu, który mnie ocenia - dodaje.
Ksiądz zaczął wrzeszczeć na cały kościół
- Nigdy nie zapomnę, jakiego wstydu najadłam się podczas spowiedzi przed naszym ślubem - zaczyna swoją opowieść Karolina. - Kiedy tylko ksiądz usłyszał, że mieszkam i współżyję ze swoim narzeczonym, zaczął wrzeszczeć i wyzywać mnie od nierządnic. Wokół było pełno ludzi, bo akurat trwała msza święta, a ja chciałam się zapaść pod ziemię. Byłam wtedy młoda, wystraszona, więc nic nie odpowiedziałam, tylko uciekałam. Dzień ślubu był ostatnim, kiedy moja noga stanęła w kościele.
Podobne doświadczenia ma Mariola. W jej przypadku poszło jednak o zupełnie inny grzech.
- Strasznie stresowałam się spowiedzią. Wstydziłam się przyznać do uprawiania seksu z narzeczonym, ale chciałam też odbyć spowiedź w zgodzie ze swoim sumieniem i wszystko wyjawiłam. Jakie było moje zdziwienie, gdy ksiądz nawet tego nie skomentował. Uniósł się za to, kiedy usłyszał, że nie zawsze chodzę do kościoła w niedziele. Zaczął mnie pouczać donośnym głosem i pytać: "Po co ci w takim razie ślub kościelny?". Było mi wstyd, bo wszyscy wokół to słyszeli - mówi kobieta.
Spowiedź była miły zaskoczeniem
- Podczas spowiedzi przedślubnej wyznałam, że mieszkam z przyszłym mężem. Zapadła chwila ciszy, a po krótkiej rozmowie ksiądz rzekł, że udzieli mi rozgrzeszenia tylko dlatego, że za chwilę bierzemy ślub, a tym samym postanawiam poprawę - wspomina swoją spowiedź Paulina Grzelka.
Kinga do dziś pamięta dzień spowiedzi. Bardzo się denerwowała, ale po wszystkim okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Spowiedź odbyła się przyjacielskiej atmosferze i życzliwości.
- Trafiłam na bardzo fajnego, młodego księdza. Nie było klepania formułek i nudnego pouczania, tylko sympatyczna rozmowa. Myślę, że wiele zależy od tego, na jakiego księdza się trafi – opowiada.
Równie pozytywnie wspomina spowiedź przedślubną Magda, która nie ukrywa, że jest osobą głęboko wierzącą, więc sakrament ten miał dla niej bardzo duże znaczenie.
- Choć staraliśmy się z narzeczonym żyć w czystości przynajmniej ten miesiąc przed ślubem, niestety nam się to nie udało. Stresowałam się przed spowiedzią, bo bałam się, że nie dostaniemy rozgrzeszenia. I bardzo miło się rozczarowałam. Ksiądz wykazał się zrozumieniem, docenił nasze starania i po krótkiej pogawędce udzielił mi rozgrzeszenia. Podobnie jak mojemu narzeczonemu – wspomina.
"Żyjmy zgodnie ze swoimi przekonaniami"
Wiele osób zauważa, że powszechnym problemem jest branie ślubu kościelnego przez osoby, które nie są wierzące. Bardziej niż duchowy wymiar tego sakramentu, interesuje je zewnętrzna otoczka - piękne stroje i okoliczności.
- Najbardziej uderza mnie hipokryzja ludzi, którzy decydują się na ślub kościelny. Nie dziwię się, że księża oburzają się w konfesjonałach, skoro wszyscy znamy zasady wiary katolickiej. Ja nie chodzę do kościoła, zamieszkałam z mężem jeszcze przed ślubem i wiadomo, że seks też był. Dla mnie to wykluczenie ślubu kościelnego. Wzięłam cywilny i nie miałam żadnych problemów. Ślub w kościele jest ładniejszy i bardziej wzruszający, ale żyjmy zgodnie ze swoimi przekonaniami - mówi Marcelina Siuda-Brodowska.
Według o. Mazura ślub kościelny to podjęcie po raz kolejny decyzji, by zaprosić do swojego życia Boga. Tym razem wspólnie ze swoim partnerem.
- To wejście w inny wymiar osobistej relacji z Bogiem. Niestety dość często przyjmowanie sakramentów ogranicza się do zewnętrznej otoczki, pewnego rodzaju obrzędowości i rytuału. Z różnych powodów u niektórych narzeczonych brakuje gotowości i rzeczywistej chęci oddania swojego małżeństwa w ręce Boga – tłumaczy dominikanin.
Spowiedź to okazja do rozmowy
- Z mojej perspektywy najlepiej, gdy narzeczeni przystępują do pierwszej spowiedzi przedślubnej co najmniej miesiąc przed ślubem, bo zyskujemy wtedy cenny czas na rozmowę i lepsze przygotowanie do sakramentu. Jeśli jednak narzeczeni przychodzą tylko do drugiej spowiedzi przedślubnej, zazwyczaj dzień-dwa przed ślubem, to bardzo trudno realnie im pomóc. Czuję się wtedy trochę tak, jakbym miał już związane ręce - tłumaczy o. dr Grzegorz Mazur.
- Jeżeli ktoś przychodzi do konfesjonału po słabym kursie przedmałżeńskim, to z reguły jest zniechęcony i chce tylko odhaczyć, zaliczyć spowiedź. Wtedy moją rolą jest choćby minimalne nadrobienie tych zaniedbań i zachęcenie spowiadającego się, by jak najlepiej duchowo wykorzystał czas przed zawarciem sakramentu małżeństwa, niezależnie od tego, na jakim etapie relacji z Panem Bogiem się znajduje. Pomaga w tym szczera rozmowa – podsumowuje.
Iwona Wcisło, dziennikarka Wirtualnej Polski