Blisko ludziZofia Wichłacz gra według własnych reguł. "Nie wyobrażam sobie odsłonięcia życia prywatnego"

Zofia Wichłacz gra według własnych reguł. "Nie wyobrażam sobie odsłonięcia życia prywatnego"

Zofia Wichłacz jest jedną z najciekawszych i najbardziej zapracowanych aktorek młodego pokolenia. Choć na swoim koncie ma udział w kilkudziesięciu (również zagranicznych) projektach, do świata filmu wchodzi wyłącznie na własnych zasadach. - Jestem świadoma, nikt nie musi mi tłumaczyć, jak działają współprace, na których mogłabym zarabiać. Ale na razie konsekwentnie ich odmawiam – chciałabym jak najdłużej móc pozwolić sobie na bycie po prostu aktorką – mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Zofia Wichłacz na planie serialu "Planeta Singli. Osiem historii"
Zofia Wichłacz na planie serialu "Planeta Singli. Osiem historii"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Jan Mudra
Katarzyna Pawlicka

Katarzyna Pawlicka, WP Kobieta: W "Planecie Singli. Osiem historii" grasz Paulinę, która cierpi na mizofonię. Słyszałaś wcześniej o tym zaburzeniu?

Zofia Wichłacz: Nie, dowiedziałam się o nim dopiero podczas czytania scenariusza. Moja bohaterka ma z powodu mizofonii duże kompleksy, mówiąc o niej używa słowa "disorder". By ułatwić sobie funkcjonowanie, podobnie jak wielu mizofoników, nosi wielkie, wygłuszające słuchawki, bo dźwięki miasta potrafią być dla niej trudne do zniesienia, wybijają ją z rytmu, niezdrowo pobudzają. Skutkiem może być nawet atak paniki, ale to zaburzenie ma szerokie spektrum nieprzyjemnych objawów.

Mizofonikom bardzo trudno zadbać o dobrostan psychiczny. Wyzwaniem stają się dla nich często najprostsze czynności: jazda komunikacją miejską, praca w otoczeniu innych ludzi. Wiem, że był w twoim życiu czas, kiedy sama również musiałaś zawalczyć o zdrowie psychiczne.

Rzeczywiście wspomniałam o tym przy okazji dyskusji wokół nadużyć w szkołach teatralnych. Sama zrezygnowałam ze szkoły m.in. z uwagi na pogarszający się stan mojego zdrowia. Wybrałam zadbanie o siebie i rozwój innymi ścieżkami. Mówię o tym bo uważam, że im więcej będziemy otwarcie rozmawiać o zdrowiu psychicznym, tym lepiej, tym większa szansa, że rozprawimy się z tabu. Jeśli chodzi o mizofonię – u osób z tym zaburzeniem mogą pojawić się np. spontaniczne wybuchy złości, będące odpowiedzią na dźwiękowe przebodźcowanie. Inni ludzie, obserwatorzy, nie znając przyczyny, mogą ocenić je negatywnie, szydzić, wykluczać. Dlatego edukacja, otwarty dialog w zakresie zdrowia psychicznego są tak istotne.

Pracując nad rolą Pauliny, sięgałaś do własnych doświadczeń?

Czytając scenariusz, poczułam, że to jest uniwersalna historia o trudnościach, jakie musimy pokonać, kiedy naprawdę chcemy otworzyć się przed drugim człowiekiem. Wówczas zawsze, niezależnie od tego, z czym się zmagamy i kim jesteśmy, musimy obnażyć nasze wnętrze. Pod tym względem rozumiałam Paulinę – pewnie większości z nas, gdy wchodzimy w bliską relację, jest trudno się odsłonić, zaufać. Pojawia się strach, czy druga osoba nas w pełni zaakceptuje, bo przecież wszyscy w jakimś tam stopniu boimy się odrzucenia.

Nieprzypadkowo pytam o emocje – aktorstwo jest zawodem szczególnie je eksploatującym. Jak dbasz o równowagę?

Dla mnie szalenie ważne jest wracanie do siebie, szukanie zdrowego balansu. Szczególnie, jeśli efekt widoczny na ekranie osiągam dużym kosztem. Były nawet takie badania, które jasno pokazały, że mózg nie rozróżnia emocji wynikających z gry od tych rzeczywistych. Jeżeli gramy ciężkie rzeczy przez 12 godzin, możemy wrócić do domu w prawdziwej rozpaczy. Moimi kołami ratunkowymi od kilku lat są joga i medytacja. Pomagają też bardzo proste rzeczy: wzięcie długiej kąpieli, pójście na spacer bez telefonu. Lubię robić sobie dni z całkowitym odcięciem od social mediów i ekranu. Bardzo to polecam.

Mam wrażenie, że od początku, konsekwentnie, mocno stawiasz granicę między życiem prywatnym i zawodowym.

Jeśli chodzi o social media, korzystam właściwie tylko z Instagrama, gdzie skupiam się głównie na pracy, promowaniu projektów, które akurat mają premiery. Nie wyobrażam sobie odsłonięcia życia prywatnego, podania go na tacy. Poza tym czuję, że im mniej korzystam z social mediów, tym lepiej dla mojej głowy. Chociaż oczywiście wiem, że w sieci można znaleźć sporo pięknych, inspirujących treści. Super, jeśli karmimy się właśnie nimi.

Nie masz poczucia, że w ten sposób coś tracisz? Wiele aktorów i aktorek używa social mediów do dzielenia się prywatnymi poglądami lub zarabiania pieniędzy.

Zdarzyło mi się kilka razy dyskutować na ten temat z ludźmi z branży. Jestem świadoma, nikt nie musi mi tłumaczyć, jak działają współprace, na których mogłabym zarabiać. Ale na razie konsekwentnie ich odmawiam – chciałabym jak najdłużej móc pozwolić sobie na bycie po prostu aktorką. Mam też obawy, że gdybym wybrała tę ścieżkę, mogłabym stracić szanse na bardziej ambitne propozycje zawodowe. Widzę jednak, że rynek się zmienia, nie ma już tak mocnych podziałów jak jeszcze kilka lat temu: ludzie mający bardziej komercyjne profile grają nie tylko w typowo komercyjnych projektach. Dlatego absolutnie nie krytykuję. Przyglądam się tym tendencjom i nie wykluczam w przyszłości udziału np. w interesującej kampanii.

Jedną z zauważalnych zmian na polskim rynku jest mocny zwrot ku kobiecości. Interesujących ról dla kobiet jest coraz więcej, nie tylko w kinie artystycznym, ale także popularnych produkcjach. Wystarczy spojrzeć na ostatnie seriale, gdzie protagonistkami są właśnie kobiety, jak np. w "Recepturze", ale też w "Planecie Singli. Osiem historii", gdzie – mam wrażenie – męskie postaci giną trochę na tle silnych, zabawnych, świadomych kobiet.

Bardzo mnie ta zmiana cieszy. Mam nadzieję, że będzie osadzać się, rozkwitać i powiększać swój zasięg w polskim kinie. Równo rok temu wzięłam udział w projekcie "Pisarze" również dla Canal Plus– większość odcinków stworzyły właśnie kobiety. Ja z kolei często miałam tam większe zadania niż mój partner Antek Królikowski. Tendencja ta nie dotyczy więc wyłącznie aktorstwa – na reżyserię do łódzkiej filmówki dostały się w tym roku same kobiety. Im więcej ich na różnych stanowiskach w świecie sztuki czy show-biznesu, tym lepiej.

Coraz więcej mówi się również o solidarności między aktorkami, coraz rzadziej natomiast o niezdrowej rywalizacji czy presji związanej z wiekiem, ale też np. perfekcyjnym wyglądem.

Faktycznie w moim pokoleniu, ale także wśród starszych aktorek jest coraz więcej kobiecej solidarności. Mogę mówić tylko z własnej perspektywy, ale chyba coraz więcej z nas rozumie, że producenci czy reżyserzy po prostu wiedzą, kogo do danej roli potrzebują: na castingu szybko czują, że o ten rodzaj energii, charyzmy czy wyglądu im chodzi. Dlatego ważne, by nie brać do siebie odrzucenia, czasem odpuścić i kibicować osobie, która w danym projekcie dostanie szansę. Miewałam dłuższe przerwy w pracy i wiem, jak ważne jest, by mówić sobie, że to nie nasza wina, tak po prostu może się zdarzyć i nie jest to w żaden sposób wartościujące. W tym zawodzie trzeba pracować nad poczuciem własnej wartości niezależnie od tego, czy robi się film za filmem, czy akurat oczekuje na swoją szansę. Sama się tego trzymam.

Miałaś moment w swojej karierze zawodowej, w którym pomyślałaś: jestem nie dość dobra, nie dość interesująca czy nie dość ładna?

Oczywiście! Byłam bardzo młodziutka, jak zaczęłam pracować – choć trudno mi w to uwierzyć, w przyszłym roku będę świętować 10-lecie w zawodzie. Miałam straszne ciśnienie, że chce być najlepsza, zajść jak najdalej, nie zważając na swoje wewnętrzne koszta. Żyłam w ogromnym napięciu. Po kilku latach doszłam do wniosku, że porównywanie się nie ma sensu, wyluzowałam, osadziłam się bardziej w sobie, zmieniłam priorytety. Czuję, że to jest o wiele zdrowsze podejście, chociaż oczywiście cały czas nad sobą pracuję. Nie będę udawać, że jestem mistrzem zen, który w ogóle nie martwi się o przyszłość (śmiech). Wszyscy w wolnych zawodach stajemy przed tym strachem, ale fajnie jest się mu z możliwie jak największym spokojem przyglądać i po prostu robić swoje.

Dużą zmianą jest także realne otwarcie na zachód: polskie aktorki i aktorzy coraz śmielej poruszają się na anglojęzycznym rynku, biorą udział w castingach. Ty również masz za sobą takie doświadczenia.

Coraz więcej propozycji castingów przychodzi z zagranicy do naszych polskich agencji. Szanse na rolę rosną, jeśli producenci szukają osoby z konkretnym akcentem – tak trafiłam np. do serialu "World on Fire", gdzie zagrałam młodą Polkę. Jest jednak sporo propozycji, w których akcent nie ma znaczenia. Wtedy można próbować z takim angielskim, jaki się ma. A już najlepiej wypracować taki neutralny akcent nie wskazujący konkretnego miejsca, z którego się pochodzi. Ja nad tym intensywnie pracowałam.

Różnice między pracą w Polsce a pracą na planach innych europejskich państw wciąż są mocno widoczne?

Kluczowa i widoczna jest zawsze różnica w budżecie, bo to za nią idzie wszystko – także komfort na planie. Ale dla mnie on wcale nie jest najistotniejszy – osadzenie w takim bezpiecznym ciepełku nie musi na aktora działać dobrze, choć oczywiście pamięta się miłe sytuacje. Na przykład kiedy kręciłam duński serial "DNA", mieliśmy kilka dni zdjęciowych we Francji. Jedzenie, które nam wówczas serwowano na planie, było wspaniałe (śmiech). Sporo czasu na kilku planach filmowych spędziłam w Pradze, także kręcąc "Planetę singli". To miasto mnie urzeka, absolutnie je kocham i rzeczywiście pracuje mi się tam wspaniale. Najważniejsza dla mnie jest jednak zawsze praca nad rolą.

W ich doborze widać coraz większą różnorodność: w "Rojście‘97" wcieliłaś się w kobietę starszą od siebie o niemal dwie dekady. Co najczęściej przyciąga cię do danego projektu?

Nigdy nie chciałam grać wyłącznie ról dobrze korespondujących z moim wyglądem. Niedawno premierę miał film "W lesie dziś nie zaśnie nikt 2", w którym też miałam okazję pokazać się od innej, nieznanej dotąd strony. Przy czytaniu scenariusza skupiam się na drodze danej postaci, zastanawiam się, o co ona musi walczyć i jakie jest jej miejsce w całości projektu. Bo może być to rola drugoplanowa, jak np. we wspomnianym przez ciebie "Rojście", ale szalenie interesująca. W drugim sezonie moja postać dostaje wspaniałą szansę, musi o siebie wreszcie zawalczyć, jej wątek staje się bardzo ważny, bo nie tylko łączy się z główną postacią, ale jest też jedynym romantycznym wątkiem w tym ciężkim, kryminalnym serialu. Zwracam mocno uwagę, żeby postaci kobiece miały własną historię, były autonomicznym bytem, a nie tylko tłem dla głównej roli męskiej. Bo po prostu tła grać nie chcę.

Premiera Planety Singli już od 19 listopada w serwisie CANAL+ online i w CANAL+ PREMIUM.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
zofia wichłaczaktorstwosocial media

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (90)