Zaiskrzyło na imprezie. Zamurowało ją, gdy odkryła, ile ma lat
Związek starszego mężczyzny z młodszą kobietą nie budzi dziś wielkich emocji. W przeciwieństwie do relacji, w której to ona jest starsza. – Dawno nie słyszałam tylu wrednych tekstów. Ludzie pytali mnie, czy znalazłam sobie chłopca do zabawy, czy mam kryzys wielu średniego - mówi Aneta.
14.01.2024 | aktual.: 14.01.2024 16:31
Ela Trandziuk – psycholożka, seksuolożka, terapeutka par i filozofka – zauważa, że jesteśmy teraz w momencie, w którym płeć nie wiąże się z tak dużą dysproporcją ekonomiczną, społeczną, statusową i możliwości wyboru.
– Kiedyś związki małżeńskie były umowami starszych, powinnościami rodzinnymi, a każdy z partnerów miał dość jasno określone obowiązki. Zadaniom kobiety sprzyjał młody wiek, a byt zapewnić miały odpowiedzialność i dojrzałość mężczyzny. Relacje romantyczne, które wychodziły poza ten schemat, spotykały się z krytyką, a czasem z wykluczeniem – mówi.
– Dziś w naszym kręgu kulturowym mamy więcej otwartości i gotowości na decyzje bardziej zgodne z naszymi osobistymi preferencjami, m.in. na związek z dużo młodszym mężczyzną lub dużo starszą kobietą. Dlaczego, mimo zwiększonej tolerancji i normalizacji na wychodzące poza schemat relacje, wciąż wzbudzają one zdziwienie? Z moich doświadczeń wynika, że cały czas uczymy się poszerzania granic, ale to proces powolny. Ciekawi nas nietypowość życia takiej pary, wyzwania, z jakimi się mierzą, powody, dla których decydują się na bycie razem - podkreśla ekspertka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Ludzie zgotowali nam piekło"
– Wydaje mi się, że jeśli chodzi o taką relację, duże znaczenie ma dojrzałość psychiczna. Wszystko zależy od człowieka – mówi Aneta.
Obecnie ma 45 lat, jej partner jest 10 lat młodszy. Są razem od prawie dekady. Wychowują dwoje dzieci.
– Kiedy zaczęliśmy się spotykać, to było piekło – wspomina. – Dawno nie słyszałam tylu wrednych tekstów. Pytali mnie, czy znalazłam sobie chłopca do zabawy, czy uczę go do matury, czy mam kryzys wielu średniego. No i mnóstwo wulgarnych uwag. Jego matka była bardzo negatywnie nastawiona do naszej relacji, dopiero po kilku latach się do mnie przekonała. Mnie ta nagonka ludzi podłamywała, ale Wojtek ciągle mówił, że powinnam to olać, bo to nasze życie.
Nie ukrywa, że to dzięki Wojtkowi nadal są razem. To on walczył o tę relację, kiedy ona miała chwile zwątpienia.
– Nie wiem, jak by się to potoczyło, gdyby nie on – mówi. – Ale to właśnie mnie w nim oczarowało. Kiedy się poznaliśmy, wydał mi się dojrzalszy od moich rówieśników. Był ogarnięty, pracował od dawna, jeździł za granicę, znał języki obce, nie bał się niczego. Imponował mi. Myślałam wcześniej, że to taka przygoda, że pewnie i tak nasz związek nie przetrwa. A tu niespodzianka. I cieszę się, że nie słuchałam rad koleżanek, które mówiły, żebym go zostawiła.
Jak radzić sobie z negatywnymi uwagami?
– Złośliwe komentarze mogą się pojawiać przy okazji różnych okoliczności, również w formie "troski" najbliższych. Warto pamiętać, że ktoś takim komentarzem "opowiada nam" o jego definicji i schemacie związku, my zaś nie jesteśmy zobowiązani do przyjmowania tej perspektywy i tłumaczenia się z wyborów, które dla nas samych są korzystne – tłumaczy ekspertka.
– Nierzadko złośliwość bywa związana z formą zazdrości, np. odwagi w wybieraniu tego, czego rzeczywiście chcemy, niezależnie od zaleceń i oczekiwań społecznych. Dopóki znajdujemy powody, dla których wybieramy tę osobę i chcemy budować zaangażowanie w tę relację, będziemy znajdować też motywację do konfrontacji z niesprzyjającymi głosami i postawami. Mamy wpływ na to, jak wygląda nasza osobista historia. Szukajmy relacji z tymi, dla których nasze wybory są okazją do budowania zaufania i poczucia bezpieczeństwa - podsumowuje.
"On dopiero zaczął dorosłe życie"
Monika ma 39 lat. Rok temu zaczęła się spotykać z młodszym od niej o 12 lat mężczyzną. Michała poznała na imprezie.
– Było ciemno, wszyscy trochę wypili – opowiada. – Dobrze nam się rozmawiało, poprosił mnie o numer. Następnego dnia zapytałam, ile właściwie ma lat. No i mnie zamurowało.
Przyznaje, że na początku chciała zakończyć znajomość – jako powód podała dużą różnicę wieku. On w odpowiedzi się zaśmiał i powiedział, że wcale mu to nie przeszkadza. Nalegał na kolejne spotkanie, więc uznała, że da tej znajomości szansę.
– Zacznijmy od minusów. Ja wyglądam młodo, ludzie myślą, że jestem przed trzydziestką, więc byłoby ok, gdyby nie to, że on wyglądał, jakby właśnie odebrał dowód. Kiedy szliśmy za rękę, miałam wrażenie, że wszyscy na nas patrzą i zastanawiają się, czy jestem jego matką. To jeszcze jakoś bym zniosła, bo w sumie mam to gdzieś. Ale były i inne kwestie - wyjaśnia Monika.
- On dopiero zaczął "dorosłe życie", miał kiepską pracę, więc ciągle gadał o pieniądzach, jak go na nic nie stać. Oczekiwał, że będę płacić za nas w knajpach. Ciągle mówił, jak to po wypłacie zabierze mnie na obiad. Nigdy nie zabrał. Nic też nie ugotował, bo ciągle nie miał pieniędzy i czasu - dodaje.
Problemem było też to, że Michał wynajmował mieszkanie z sublokatorem. – Mogliśmy albo siedzieć u mnie, albo iść do niego, ale wtedy trafiałam w sam wir studenckiego życia. Chlanie, ćpanie, głośna muzyka, śpiewy i syf wszędzie – komentuje.
– No i podejście do różnych spraw, ja myślałam o założeniu rodziny w przyszłości, on nie. Mówił, że jest na to za młody, i oczywiście w pełni się z nim zgadzam. On co weekend imprezował, ja nie byłam w stanie wytrzymać tego tempa. Raz na jakiś czas pewnie, ale dwa razy w tygodniu? Czułam, że jestem na to za stara - dodaje.
"Rozjeżdżaliśmy się we wszystkim"
Kiedy pytam o plusy, Monika się uśmiecha. – Seks. Choć też nie do końca – mówi po chwili. – Kobiety po trzydziestce zwykle rozkwitają seksualnie. Za to faceci koło czterdziestki często już mają problemy w łóżku. A Michał miał dużą ochotę. Tylko że dała o sobie znać duża różnica w doświadczeniu, on niewiele potrafił, nie wiedział, jak zaspokoić partnerkę. Więc z czasem i to siadło.
Spędzili ze sobą niecały rok, chociaż, jak mówi Monika, ostatnie miesiące to już były nieustanne przepychanki.
– Rozjeżdżaliśmy się już pod koniec we wszystkim – dodaje. – Skończyło się na awanturze. Zabrałam od niego rzeczy, wróciłam do domu i poszłam spać. A on pobiegł na imprezę.
Ela Trandziuk zauważa, że wyzwania w takich relacjach wynikają najczęściej z różnych etapów życia (np. potrzeba eksploracji świata vs. gotowość stabilizacji i założenia rodziny, co wpływa na zmianę życiowych priorytetów), z różnej dojrzałości i emocjonalności (np. inna grupowa wiekowa, z którą tworzymy relacje), z różnic na poziomie umiejętności (np. rozwiązywania konfliktów), z różnych doświadczeń, które wpływają na rozumienie zasad świata i własnego w nim miejsca.
– Kluczowym elementem wydaje się przyjęcie tych różnic oraz sprawdzenie, na ile nasze życiowe cele są spójne i możliwe do wspólnego zrealizowania – mówi psycholożka. – Ważne jest także dzielenie się na bieżąco tym, co nas dotyka albo czego nie rozumiemy.
Dla Wirtualnej Polski Sonia Miniewicz