Blisko ludziAbnegatka

Abnegatka

Jestem na skraju załamania fizycznego i psychicznego. Rok temu postanowiłam, moje zaczynające przypominać norę mieszkanie, doprowadzić do porządku. Remont skończyłam, ale teraz zwlekam z przeprowadzką. Dlaczego trwało to rok? Abnegactwa często nie widzę, albo widzę je, ale folguję sobie. Klamki w drzwiach odpadają — nic nie szkodzi. Życie bez klamek ma swój urok. W psychiatryku też mi klamki odbiorą.

06.07.2010 | aktual.: 12.11.2010 14:04

Jestem na skraju załamania fizycznego i psychicznego. Rok temu postanowiłam, moje zaczynające przypominać norę mieszkanie, doprowadzić do porządku. Remont skończyłam, ale teraz zwlekam z przeprowadzką. Dlaczego trwało to rok? Abnegactwa często nie widzę, albo widzę je, ale folguję sobie. Klamki w drzwiach odpadają — nic nie szkodzi. Życie bez klamek ma swój urok. W psychiatryku też mi klamki odbiorą.

Ohydne okna z nieekologicznego plastiku, które przepuszczają mroźne powietrze, można uszczelnić zrolowanym ręcznikiem. Obniżony i wysadzony tandetnymi halogenami przez poprzedniego lokatora sufit w łazience (pomalowany na seledynowo!) można od biedy zostawić. W końcu i tak pomieszczenie to jest wyższe niż łazienki w blokach z wielkiej płyty. Poza tym nie jestem aż tak wysoka. Głową o sufit nie zahaczam. Poza tym tysiące lat temu byłam być może płazem, więc cała ta gonitwa do pionu jest przereklamowana.

Brak mi było przez lata wygodnego dużego stołu, przy którym można biesiadować z przyjaciółmi—trudno. Wszak nie liczy się jadłospis tylko rozmowa. Można podać przekąski i drinki na podłodze. Byłam kiedyś w autentycznej japońskiej kawiarni na herbacie i piło się w klęczki na podłodze. To nic, że wykańczał mnie skurcz stopy. Warto ćwiczyć i przy herbacie.

Odwlekanie remontu szło mi znakomicie. Pojawiło się nawet kilku dziennikarzy z pism wnętrzarskich zachwyconych „specyficzną duszą“ tego rozsypującego się lokum. Fotografowali moje graty.

Punkt zwrotny nastąpił, gdy spotkałam w pracy Andrzeja. Andrzej jest wspaniałym grafikiem, ojcem dorosłego syna. Połowę spotkania, zamiast o ilustracji książki, mówiliśmy o skończonym właśnie remoncie jego domu. Andrzej opowiadał o swoim szczęściu. Promieniał blaskiem komety Halleya, choć nie krążył po elipsie. Wręcz przeciwnie. Był w nim spokój.

„Od lat nie byłem tak zadowolony. Najbardziej cieszę się z tego, że do końca życia nie będę musiał już nic remontować“.
„Andrzej, ale ty masz dopiero 50 lat! Wszystko może się zdarzyć. Może się przeprowadzisz, może wnuki zwalą ci się na głowę, albo popadniesz w romans, zrobisz fajnej dupeczce dzieciątko, albo wrócisz do pracy w USA itp.“
„Nigdzie się nie ruszę właśnie po to, by uniknąć remontu. Jedyne co sobie zmontuję, to nie dzieciątko, tylko może windę jak będę niepełnosprawny. Specjalne udogodnienia w łazience już sobie z wyprzedzeniem zaprojektowałem. Agato, zrozum, jeżeli teraz nie zrobisz remontu mieszkania, to już nigdy go nie zrobisz.“

Zapewne Andrzej miał rację, ale to, co przeżyłam przez ostatni rok, przeszło moje oczekiwania. Zaczynam zastanawiać się, czy z dwojga złego nie lepiej pozostać abnegatką. Trzecie wyjście - zakup nowego mieszkania pod klucz - nie wchodził w grę. Wolę obdrapaną klatkę i drewnianą windę od ochroniarza w basenie zamkniętym. Szczegóły remontu opiszę za parę dni. Ku przestrodze dla wszystkich planujących generalny remont, Teraz muszę iść, bo w wyremontowanym mieszkaniu już zdążył mi się popsuć kran. Nie. Wcale nie jest chiński. Jest niemiecki.

Komentarze (0)