GwiazdyAgresja wobec samej siebie

Agresja wobec samej siebie

Agresja wobec samej siebie
Źródło zdjęć: © -sxc.hu
03.07.2009 16:58, aktualizacja: 09.07.2010 13:43

Żyletki, agrafki i igły przynoszą ulgę, euforię. Paradoksalnie dość rzadko fizyczny ból. Niechęć i nienawiść do siebie za oszpecenie się, są niwelowane ponownym sięgnięciem po metody przynoszące ukojenie.

* Żyletki, agrafki i igły przynoszą ulgę, euforię. Paradoksalnie dość rzadko fizyczny ból. Zostawiają rany i blizny. Niechęć i nienawiść do siebie za oszpecenie się, są niwelowane ponownym sięgnięciem po metody przynoszące ukojenie: kolejne cięcia i przekłucia skóry, kolejne ciosy zadawane sobie. To bardzo częsty schemat postępowania w przypadkach autoagresji.*

Gdy Anna Baumgart, znana artystka poszukiwała bohaterek do swojego filmu „Ekstatyczki, histeryczki i inne święte”, a potem wystawiła pracę w warszawskiej Zachęcie w 2004 roku, nie zostało to zbyt entuzjastycznie przyjęte. Młode, ładne kobiety z poczucia wyobcowania zadające sobie rany, nacinające własne ciało i tarzające się po potłuczonym szkle - to nie jest sytuacja, o jakiej chcielibyśmy wiedzieć. Nie chcielibyśmy jej też oglądać i wiedzą o tym również bohaterki. Dlatego aktów autodestrukcji dokonują w zaciszu domowym, gdzie skrycie i samotnie mogą niszczyć swoje ciało.

Destrukcja skierowana do wewnątrz

Autoagresja to siła destrukcyjna skierowana przeciwko swojemu organizmowi. Osoba, która ma w taki sposób zaburzony instynkt samozachowawczy, okalecza swoje ciało, często w sposób zagrażający zdrowiu. Oprócz zadawania sobie ran ostrymi przedmiotami, do przejawów agresji wobec samego siebie należą również zaburzenia łaknienia – jak bulimia czy anoreksja, nałogi, wyrywanie sobie włosów, przypalanie (np. papierosami), wstrzykiwanie w ciało różnych substancji, nakłuwanie ostrymi przedmiotami, a nawet łamanie kości czy wycinanie fragmentów ciała.

80% dosób dokonujących samookaleczeń to kobiety, głównie z przedziału wiekowego 20-30 lat. Często też takie zachowania obserwuje się już wśród nastolatek. Autoagresja to ich sposób radzenia sobie z niezrozumiałą rzeczywistością, stresem, frustracją, nieumiejętnością wyrażania emocji. Jawne okazywanie agresji jest aprobowane wśród chłopców i mężczyzn. Kobietom nie przystoi wyrażać złości, gniewu, wściekłości czy frustracji. Hamowanie odczuć powoduje skierowanie negatywnych emocji na własne ciało kobiety. W ten sposób odreagowują wewnętrzne napięcia. Efektem fizycznych obrażeń mają być rany. Dodatkowo powoduje to pogłębianie się problemów cierpiącej duszy. Nieme wołanie o pomoc

Brak akceptacji ze strony otoczenia i najbliższych potęguje chęć dokonywania na sobie aktów autodestrukcji. Izza na swoim blogu napisała 4 lata temu: „Moja dusza krwawi. Już tyle wycierpiałam, jestem w tak młodym wieku, a tyle przeżyłam upokorzeń. Całe gimnazjum byłam ofiarą: wyzywana, wyśmiewana. To tak bolało. W domu wylewałam gorzkie łzy rozpaczy. Przez to wpadłam w bulimię i zaczęłam się samookaleczać. Na wakacjach wyjechałam do Kanady na trzy miesiące. Teraz wiem, że to był błąd, bo tam pogłębiły się moje problemy, cała rodzina traktowała mnie jak intruza i cały czas porównywała mnie do mojej kuzynki. Czułam się taka niepotrzebna. Raz mi babcia powiedziała "ciebie nie można kochać..." Te słowa tkwią w mojej pamięci do dziś i strasznie bolą. Jednak jedna sytuacja w moim życiu nie daje mi normalnie funkcjonować. Przez nią prawie każdego wieczoru biorę do ręki żyletkę i uzewnętrzniam rany, które są w mojej duszy, na ciele.”

Okaleczanie siebie bywa często niemym wołaniem o pomoc, chęcią zwrócenia na siebie uwagi. Jednocześnie bywa ukrywane przed światem w obawie o potępienie. „Czasem w nocy budzę się z płaczem – pisze dalej Izza – Wiem, że to głupie, ale tak bym chciała się do kogoś przytulic i wylać łzy smutku, poczuć, że komuś bezinteresownie na mnie zależy. A to tak wiele. Ach, ja i moje życie, zniszczyłam je sobie w tak młodym wieku. Wiem, że robię źle, ale inaczej nie potrafię. Muszę ukrywać "to", bo jak się rodzice dowiedzą, będę miała niewesoło”.

Pomóc w problemie

Często osoby samookaleczające się widzą w swojej martyrologii coś wyjątkowego, wyróżniającego je z tłumu innych ludzi. I rezerwują sobie prawa do swoich rytuałów, dając sobie prawo do autoagresji, jednocześnie przestrzegając przed nią innych. Zwrócenie uwagi najbliższych na problem jest kluczowe w zaprzestaniu takich działań, bo często osoba dokonująca samookaleczeń nie potrafi wyjść z zaklętego kręgu euforii i nadchodzącej po niej nienawiści do samej siebie za swoje czyny. Uświadomienie osobie chorej problemu jest kluczowe w podjęciu terapii, by mogła sobie uświadomić przyczyny swoich zachowań, nauczyła się wyrażać swoje emocje i w inny sposób wykorzystywać swoją energię dotychczas skierowaną przeciwko sobie.

Półtora roku później Izza napisała tak: „To będzie całkiem inny wpis od innych, ponieważ już nie będę pisać jak mi źle - wręcz przeciwnie. Jestem szczęśliwa z moim chłopkiem. Jest cudowny. Nie wiedziałam, że mnie taką szarą myszką może spotkać coś takiego wspaniałego. Nigdy przedtem tego nie doznałam. Przedtem tylko same rozczarowania i przykrości. Teraz spotykają mnie nowe doświadczenia. Lecz nadal czasami nachodzi mnie myśl żyletki, ale szybko z niej rezygnuje, bo wiem, że skrzywdziłabym moją ukochaną osobę. Czasami nie radzę sobie sama z sobą pod względem jedzenia. Lecz pomijając te kwestie jest już dobrze. Przynajmniej tak mi się wydaje, choć mam nadzieję, że z czasem będzie jeszcze lepiej. Że zaakceptuję się taką, jaka jestem.”

Podjęcie terapii może pomóc w walce z problemem i uwolnieniem się od niego na stałe. Czasem samodzielne próby pomagają, ale nie zawsze skuteczne, o czym można się przekonać z wpisu Izzy sprzed 2 miesięcy: „Strasznie mi smutno. Czuję się nie doceniana i nie kochana, jestem tylko bezwartościową osobą, która stwarza same problemy, nienawidzę siebie. Ostatnio znowu zaczęłam często myśleć o śmierci. Chyba znowu zaczynam dotykać dna. Nawet nie mogę o tym nikomu powiedzieć, a osoba, która świetnie mnie kiedyś rozumiała, już nie potrafi mnie słuchać. Jestem samotna i coraz mniej we mnie ochoty do życia i w ogóle do czegokolwiek.”

Źródło artykułu:WP Kobieta