Blisko ludziAlkoholik w czterech ścianach kwarantanny

Alkoholik w czterech ścianach kwarantanny

Alkoholizm w czasie pandemii
Alkoholizm w czasie pandemii
Źródło zdjęć: © Getty Images
30.05.2020 13:46

Pandemia koronawirusa zamknęła zajęcia terapii grupowej, odwołała mityngi Anonimowych Alkoholików, a terapeutów i pacjentów zesłała na przymusową pracę zdalną. Lęk przed zakażeniem, jak wskazują badania, sprzyja nawrotom i zwiększa częstotliwość sięgania po alkohol wśród osób gorzej znoszących przymusową izolację społeczną.

Według informacji Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) ryzykownie i szkodliwie pije 2,4 mln Polaków. Uzależnionych jest 860 tysięcy osób.

 

Chociaż leczenie podejmuje tylko część alkoholików, wciąż mówimy o liczbach równych populacji średniego miasta. Pacjenci korzystają z pomocy ośrodków współpracujących z Narodowym Funduszem Zdrowia albo oferty placówek prywatnych.

 

Tak jak Marcin Brysiak. Oto jego historia.


 Upadek na samo dno

 

Z pierwszej terapii zrezygnował po dwóch miesiącach. Marcin sądził, że to inni pacjenci mają problem z kontrolowaniem alkoholu, tylko nie on. Z zewnątrz nic nie zapowiadało katastrofy. Modnie ubrany, zadbany, skuteczny menedżer, a po godzinach oddany mąż i tata.

 

- Widzisz gościa, któremu dużo się udaje, pędzi z uśmiechem przez życie, ale w rzeczywistości każdego dnia zakłada maskę. Od dzieciństwa byłem outsiderem. Próbowałem przypodobać się innym. Zbudowałem w sobie przeświadczenie, że muszę być fajny i za wszelką cenę dążyć do akceptacji otoczenia - podkreśla.

 

Dzięki temu parł do przodu. Cele sprzedażowe i duże ciśnienie w pracy tylko go motywowały. Zawsze mu się udawało, bo nagrodą było poklepanie po ramieniu. Nakręcał się obietnicą pochwały.

 

- Ustaliłem sobie checklistę: dobry pracownik, przedsiębiorca, pomysłowy gość, czuły mąż i ojciec. W ciągu dnia odfajkowywałem kolejne punkty, a wieczorami, pod pretekstem pracy, piłem przed komputerem. Czasem potrafiłem to kontrolować, czasem nie - dodaje.

 

Mechanizm wyparcia pozwalał usprawiedliwiać alkoholizm przez kilkanaście miesięcy po rezygnacji z terapii. Dziś Marcin wie, że musiał otrzeć się o dno, żeby przejrzeć na oczy. Upadek był bolesny, ale, jak uważa, im niżej alkoholik się stoczy, tym prędzej zrozumie, dokąd doprowadził go nałóg.

 

- To był nasz pierwszy wyjazd z synkiem. Oskar miał osiem miesięcy. Grill, ognisko, ładna pogoda, a wokół znajomi. Alkohol często nam towarzyszył. Żona pokazała mi później zdjęcia. Zamurowało mnie. Na jednym z nich kompletnie pijany trzymałem na rękach małe dziecko. Wtedy dotarło. Przestałem tkwić w świecie iluzji i zaprzeczeń - wspomina.

 

Na drugą terapię trafił po interwencji żony i rodziców.

 

Tym razem wytrwał do końca. Przestał pić, po raz pierwszy otwarcie zaczął mówić o uczuciach. Od grudnia 2015 roku Marcin jest trzeźwiejącym alkoholikiem.


Łatwo złamać abstynencję

 

Co roku - dane za PARPA - terapię kończy 150 tys. osób. Nawet 40 proc. wraca do nałogu, najczęściej do sześciu miesięcy po ustaniu leczenia. Dlatego terapia to tylko pierwszy krok do trzeźwości. Kolejny zakłada wsparcie stowarzyszeń abstynenckich i ruchu AA.

 

Pandemia koronawirusa sprzyja nawrotom. Do terapeutów zgłaszają się pacjenci, którzy sięgają po alkohol po dłuższej przerwie. Tak jak Ewelina. Trzydziestolatka z dużego miasta z branży kreatywnej. Od marca odesłana na pracę zdalną.

 

Ewelina nie chce wypowiadać się pod nazwiskiem.

 

- Uwierzyłam w mit, że alkohol sprzyja pracy twórczej. Bzdura. Co najwyżej tłumi stres i na chwilę zmniejsza presję. U mnie szybko jeden drink przeszedł w trzy, a potem w pół butelki i więcej. Straciłam kontrolę i pracę, gdy kolejny raz nie wytrzeźwiałam na czas. Szkoda, że nie wywalili mnie z hukiem, tylko po cichu, za porozumieniem stron, bo alkoholik w biurze to wstyd. Może to dałoby mi do myślenia? - zastanawia się głośno.

 

Zanim zaczęła rozsyłać CV, dała sobie kilka dni oddechu. Skończyło się na kilkunastu. Pamięta z nich głównie awantury z siostrą, która wpadała bez zapowiedzi. Ewelina otwierała drzwi pijana. Trzecie spotkanie znów zaczęło się od burzliwej kłótni, ale skończyło na oczyszczających łzach i decyzji o podjęciu leczenia.

 

- Kilka dni później poszłam na terapię. Przestałam pić, odnalazłam się w środowisku AA. Trzymałam się czternaście miesięcy. Pękłam 17 kwietnia. Czemu? Stres. Od stycznia pracuję w małej agencji reklamowej. Koronawirus zawiesił większość zleceń, z freelancerki na boku też ciężko dorobić. Żałuję nawrotu, ale mam wrażenie, że wyhamowałam w odpowiedniej chwili. No i poszukałam pomocy - dodaje.

 

Ewelina umawia się z terapeutką na Zoomie. Rozmawiają, ale brakuje jej spokoju, jaki osiągała w kontakcie z grupą AA. Jest ekstrawertyczką. Źle znosi izolację. Siostra od jesieni mieszka w Niemczech. Dzwonią do siebie, widzą na ekranach laptopów, ale to za mało.

 

- Wszyscy doświadczamy przez pandemię przykrych emocji. U części osób mogą one automatycznie wywołać uczucie głodu i chęć sięgnięcia po alkohol. Niektórzy musieli przerwać klasyczną terapię, zostali w swej chorobie sami. Nie mają takiego wsparcia jak dotąd, nie mogą uczestniczyć w mityngach AA, żyją w osamotnieniu. Ten trudny czas może zaowocować dużą ilością nawrotów i złamań abstynencji - zwraca uwagę prof. Jan Chodkiewicz z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego.

 

Jego zespół przy współpracy z Państwową Agencją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych zbadał wpływ pandemii na sięganie po substancje psychoaktywne. W kwietniu, w warunkach społecznej kwarantanny, przebadano 443 dorosłych Polaków.

 

- Rzadziej piją najmłodsi z respondentów. Nie z wyboru, tylko dlatego, że zamknięte są akademiki i kluby. Siedzą w rodzinnych domach, nie mają możliwości spotkań towarzyskich - tłumaczy prof. Jan Chodkiewicz.

 

Na przeciwległym biegunie znalazły się osoby, które nie radzą sobie z izolacją, a po alkohol sięgały częściej niż inni już wcześniej, szukając w kieliszku antidotum na stres i gorsze samopoczucie. 


Terapia w czasie pandemii

 

Zgodnie z rozporządzeniami Ministerstwa Zdrowia świadczenia ambulatoryjne w ramach kontraktu z NFZ mogą przybierać formę zdalną. Działają infolinie, czaty, mityngi i terapie indywidualne odbywają się telefonicznie i w internecie, a telemedycyna staje się jednym z haseł przewodnich pozytywnych zmian, jakie zostaną z nami po koronawirusie.

 

Są też aplikacje mobilne. Helping Hand powstała w wyniku osobistych doświadczeń Marcina Brysiaka. Brakowało mu szybkiego dostępu do dzienniczka głodu i uczuć, prowadzonego w celu uniknięcia nawrotu, a także grupy wsparcia. Apka w ciągu kilku miesięcy ewoluowała do platformy łączącej pacjentów ze specjalistami. Wkrótce, na mocy umowy z miastem, bezpłatnie ze wsparcia fachowców skorzystają za jej pomocą uzależnieni z Gdańska.

 

Możliwości uzyskania pomocy zatem nie brakuje, ale część uzależnionych ma opory z korzystaniem z niej lub nigdy do niej nie dotrze.

 

- Pracowałam w telefonie zaufania. Wiem, że łatwiej jest się rozłączyć niż wyjść z gabinetu, gdy pojawiają się trudne emocje. Poza tym w domu nie zawsze mamy warunki do intymnej rozmowy z terapeutą. Część osób może niechętnie podchodzić do pomocy zdalnej, inne - ze względu na brak technicznych możliwości - nigdy z niej nie skorzystają - podkreśla Katarzyna Łukowska, p.o. dyrektora Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

 

Skromny odsetek stacjonarnych ośrodków wznowił już przyjmowanie pacjentów. Mimo zachowania reżimu sanitarnego chętnych jest niewielu.

 

- Wiele konsekwencji pandemii jest odroczonych. Po przejściu huraganu Katrina na terenach dotkniętych kataklizmem przez rok utrzymywało się zwiększone spożycie alkoholu. Podobnie było po ataku na World Trade Center w całym stanie Nowy Jork. Musimy przygotować się na długotrwały proces, tym bardziej że pandemia nie jest zdarzeniem jednostkowym, a kryzysem o wymiarach ekonomicznym, etycznym, politycznym, geopolitycznym i religijnym - wylicza prof. Jan Chodkiewicz.

 

Statystyką udało się natomiast objąć sprzedaż alkoholu. Owszem, zanotowano wzrosty, w Polsce o 5-10 proc., w Wielkiej Brytanii nawet o 20 proc., ale co to właściwie mówi o naszej trzeźwości, skoro w tym samym czasie puby i knajpy zamknięto na cztery spusty?

 

- Uważam, że odpowiedź jest taka, jak pokazały badania profesora Chodkiewicza: jedni będą sięgać w czasie pandemii po alkohol częściej, a inni - rzadziej, bo świat nie jest czarno-biały - kwituje Katarzyna Łukowska.

 

Drugi etap badań odbędzie się w czerwcu.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (138)
Zobacz także