Audrey Hepburn forever
Powinna w pewnym momencie zniknąć z ekranów, tak jak w swoim czasie zrobiła to Greta Garbo.
02.04.2009 | aktual.: 28.06.2010 12:23
Audrey Hepburn powinna w pewnym momencie zniknąć z ekranów, tak jak w swoim czasie zrobiła to Greta Garbo. Boska Garbo nie pokazała nigdy swej pomarszczonej twarzy i zgarbionej, starczej figury. Audrey jeździła natomiast po świecie jako ambasadorka Unicefu, udzielała wywiadów, nagrywała książki dla dzieci i produkowała filmy o hodowli róż. Zawsze nienagannie ubrana, miła i pachnąca. Wizerunek bez skazy. Ideał dla mężczyzn i kobiet.
Syn Audrey Hepburn - Sean Hepburn Ferrer - z okazji przypadającej 4 maja 80 rocznicy urodzin słynnej mamy, podtrzymuje ów mit wiecznej młodości. Pod jego opieką powstała objazdowa ekspozycja, która właśnie przemierza Europę. Ostatnio zawitała do Berlina, gdzie prezentowana jest w podziemiach Dworca Głównego. Widz po takiej dawce cudnych widoków dochodzi do wniosku, że świat w latach 50 był piękny i spokojny. Kobiety zapewne jeździły tylko na skuterach Vespa, piły Martini z oliwką i nosiły drobne sukieneczki od Givenchy. Dostajemy tutaj obraz nieprawdziwy, lukrowany i mocno upiększony.
Dla mężczyzn delikatna, czarnowłosa Audrey to symbol niewinnej erotyki. Jeszcze nie kobieta, ale już nie dziewczynka. Niezależna, ale zarazem szukająca mocnego męskiego ramienia. Majętna, ale jednocześnie potrzebująca finansowego wsparcia. Zawsze uśmiechnięta, skora do poświęceń i lekko wycofana. Potrafi jednak omamić niejednego przystojniaka niewinnym spojrzeniem i czułym słówkiem. Reprezentacyjna żona, oddana matka i doskonała gospodyni. Nie ma w niej buntu i feministycznych ciągot.
Dla kobiet lat 50 i 60 Audrey to ideał...kobiety. Zwinna i delikatna, w młodości tancerka, później aktorka, w końcu działaczka na rzecz głodnych i poniewieranych dzieci. Dla swojej rodziny Hepburn na jakiś czas porzuciła Hollywood, by zaszyć się w uroczej szwajcarskiej rezydencji, wśród róż i sarenek. Otaczała się pięknymi przedmiotami i znanymi ludźmi. Robiła jednak zakupy w supermarkecie, ćwiczyła o poranku i hodowała kaczki. Przy tym pozostawała zawsze piękna i pachnąca, bez względu na porę dnia i pogodę.
Każda pani domu chciała utożsamiać się ze słynną aktorką. W biografii Hepburn nie było żadnych skandali, wyskoków i afer. Kobietom podobało się jej „zwykłe życie”. Paparazzi polowali na nią jedynie wówczas, gdy z mężem i dziećmi spędzała wakacje, dajmy na to w Rzymie. Obfotografowane zostały jej dwa śluby w Szwajcarii i chrzciny dzieci. W tle jednak nigdy nie pojawiali się kochankowie, czy zdrady.
Audrey Hepburn po prostu nie można nie lubić. Atakowani przez oficjalne wspomnienia przyjaciół, zachwyceni pięknymi strojami z jej szafy, oczarowani fragmentami legendarnych filmów - chętnie poddajemy się iluzji. Mężczyźni patrzą pożądliwie, a kobiety z zazdrością. Wszyscy zdają się zapominać, że Audrey naprawdę żyła. A do tego zmarła na raka, jak wielu najzwyklejszych śmiertelników.
Berlin/ Maciej Kucharski