GwiazdyBeata Kozidrak: daję ludziom część siebie

Beata Kozidrak: daję ludziom część siebie

Od 25 jej przeboje rozbrzmiewają w całej Polsce. Jest niekwestionowaną królową polskiej sceny muzycznej, która na co dzień jest matką i żoną która pierze, sprząta, robi zakupy i jak mówi, jest zupełnie normalna. Według miesięcznika Forbes, Beata Kozidrak jest

Beata Kozidrak: daję ludziom część siebie

08.08.2006 | aktual.: 10.08.2006 08:40

Od 25 jej przeboje rozbrzmiewają w całej Polsce. Jest niekwestionowaną królową polskiej sceny muzycznej, która na co dzień jest matką i żoną która pierze, sprząta, robi zakupy i jak mówi, jest zupełnie normalna.

Zaistnieć na rynku muzycznym nie jest trudno, ale jak się utrzymać?

To faktycznie jest znacznie trudniej, ale nie mogę narzekać. Oczywiście kosztuje to mnóstwo pracy i całą masę wyrzeczeń, ale jednocześnie jest to moją ogromną pasją. To co robię w życiu jest dla mnie najpiękniejszą przygodą i spełnieniem marzeń.

Te wyrzeczenia dotyczą przede wszystkim rodziny?

Zdecydowanie tak, ale należy się z tym liczyć. Muzyka od zawsze mi towarzyszy, jest pracą i hobby jednocześnie. Jest ciągle przy mnie bez względu na to, czy jestem w domu, w samochodzie, czy oczywiście w pracy. Muzyka jest wielkim przyjacielem, który albo nas pobudza do życia albo wycisza i pozwala spokojnie coś przemyśleć. Świat, w którym żyjemy dostarcza mi tylu wrażeń i niespodziewanych oraz dziwnych emocji, że chyba coraz częściej potrzebuję spokoju. Muzyka mnie uspokaja i koi.

Wtedy też pragniemy mieć przy sobie kogoś bliskiego. W Pani przypadku jest to zawsze obecny mąż Andrzej.

O tak, Andrzej jest zawsze przy mnie i właśnie ten fakt pozwala mi czuć się bardzo bezpiecznie i spokojnie. To cudowne mieć wspaniałego męża, ojca i kochanka w jednej osobie. Państwo pracujecie razem. Czy po pracy zostawiacie sprawy zawodowe za drzwiami?

Nie jest łatwo to zrobić. Wiele razy próbowaliśmy, ale się nie da. Wszystkie te lata pozwoliły nam się już przyzwyczaić, że wszystko razem z nami przechodzi do domu, gdzie rozmawiamy o sprawach zawodowych. Bajm jest już dość dużą instytucją, z którą łączy się wiele spraw, które należy rozpatrzyć i rozwiązać. Oprócz tego dochodzą nasze rodzinne sprawy, także rozmawiamy do późnych godzin. Te dwa światy przenikają się, ale proszę mi wierzyć, że to wszystko jest niczym w momencie, kiedy wychodzę na scenę, widzę tłum ludzi śpiewający razem ze mną i przeżywający każdy tekst tak samo jak ja. Wtedy czuję, że to co wybrałam jest naprawdę wspaniałe. To nie jest tylko przyjemność dla mnie, ale także przyjemność dla innych ludzi. Lubię kontakty z ludźmi. Dzięki nim analizuję to co robię. Zastanawiam się, czy idę w dobrym kierunku.

Daje Pani siebie.

Daję ludziom cześć siebie, co mnie bardzo cieszy i sprawia że jestem szczęśliwa. Dzięki temu czuję się potrzebna. Wiem, że to co robię jest ludziom potrzebne, dlatego nie mogę osiąść na laurach.

Od ilu to już lat?

To już 25.

Myśli pani, że córki powiedzą, że miały normalny dom?

Starałam się stworzyć im normalny dom i organizować życie artystyczne w ten sposób aby nie cierpiała moja rodzina. Udało się?

Myślę, że tak, choć w przypadku starszej córki było troszkę inaczej. To były lata 80 – te, wtedy bardzo dużo wyjeżdżaliśmy i graliśmy całe mnóstwo koncertów. Wtedy byliśmy gośćmi w domu, ale później zaczęło się to normować. Młodsza córka z pewnością powie, że ma normalny dom, ale one obie kochają muzykę i często z nami wyjeżdżają.

Rodzina jest dla Pani bardzo ważna.

Myślę, że nie ma niczego gorszego od samotności. Nie wyobrażam sobie tego. Ktoś musi nas kochać i my musimy kochać. Przecież na pewno znajdzie się ktoś, kto nas pokocha za to, że jesteśmy wspaniali, potrafimy kochać. Samotność niszczy człowieka.

A samotność w sensie izolacji?

Jest potrzebna, każdy chyba jej potrzebuje. Dla mnie jest to konieczne aby czasami zanurzyć się w swoich myślach. Poukładać swoje sprawy. Często wykorzystuję ten rodzaj samotności kiedy piszę teksty. Odnajduję wtedy w sobie pomysł i nastrój na tekst. Tej samotności się nie boję, wręcz nie potrafię bez niej żyć.

Jedna córka ma 24 lata, druga 12. Pani wygląda jak ich siostra. Jak Pani to robi? To bardzo miłe co Pani mówi. Jeśli tak jest to tylko dlatego, że zawód stał się moją pasją i robię to z przekonaniem i wyczuciem, a do tego wszystkiego zarabiam pieniądze. To przecież jest bardzo ważne. Do tego dochodzi moje życie prywatne, które jest zupełnie normalne. Ścielę łóżka, gotuję, chodzę na zakupy. Jestem przy nich kiedy są chore... Jestem zupełnie normalną matką.

Córki krytykują mamę?

Tak, krytyka Kasi, Agaty i Andrzeja jest tą najważniejszą. Nowe ubranie to dla mnie wielki stres, ponieważ muszę się pokazać i wypaść jak najlepiej. Ta domowa krytyka jest najcenniejsza, ponieważ jest szczera. Jest Pani ze swoim mężem od…

Jesteśmy od ponad dwudziestu lat. Można tyle wytrwać w wielkiej miłości i nadal się kochać. Tak ja jak i Andrzej mamy ogromne temperamenty, które niejednokrotnie się ścierały i mieliśmy kryzysy, ale zawsze wychodziliśmy obronną ręką. Miłość zwycięża wszystko.

Połączyła was miłość do muzyki?

Też, ale przede wszystkim miłość płynąca z serca. Muzyka na pewno odegrała ogromną rolę, ponieważ oboje mamy korzenie muzyczne, oboje tworzyliśmy zespół. Jednak nie tylko ta pasja do muzyki i fakt, że możemy rozmawiać o niej bez przerwy, ale to, że za sobą bardzo tęsknimy i te nasze telefony są gorące. Kiedy któreś z nas musi gdzieś wyjechać na dzień lub dwa to jest tragedia. Miłość ciągle w nas jest.

Poznaliście się w pracy?

Można tak powiedzieć, a pomógł nam w tym mój brat Jarek Kozidrak, który przyjaźnił się z Andrzejem. Mój mąż zawsze bardzo mi się podobał, ale jestem młodsza o sześć lat, w związku z tym wtedy kiedy rozglądałam się za chłopakami, niestety nie byłam dostrzegana przez takich jak Andrzej (śmiech)

Komentarze (0)