Blisko ludziBezstresowo wychowywany dwulatek

Bezstresowo wychowywany dwulatek

Bezstresowo wychowywany dwulatek
Źródło zdjęć: © -sxc.hu
25.05.2009 12:59, aktualizacja: 21.07.2009 12:37

Problem dotyczy dziecka mojej siostry (32 l. samotnie wychowująca), mały ma 2,5 roku. Kamilek jest, mam wrażenie, wychowywany metodą tzw.bezstresową.

Problem dotyczy dziecka mojej siostry (32 l. samotnie wychowująca), mały ma 2,5 roku. Kamilek jest, mam wrażenie, wychowywany metodą tzw.bezstresową. Rządzi swoja mamą, jest bardzo nadpobudliwy i niegrzeczny. Podczas gdy siostra jest w pracy opiekuje się nim nasza mama; widzę, że ostatnio wiele ją to kosztuje. Gdy idą na plac zabaw Kamil popycha dzieci (nawet te starsze, większe), ostatnio nawet zepchnął dziewczynkę z wysokości. Cierpi na tym moja mama, gdyż rodzice dzieci to do niej mają pretensje. Przecież może kiedyś dojść do tragedii. Mama tłumaczy Kamilowi, że nie wolno itd. Nie wiem czy on nie rozumie, czy jest na tyle złośliwy, ale tak naprawdę problem polega na tym, że to moja siostra sobie nie zdaje z tego sprawy i jak gdyby nie widzi problemu! Twierdzi, że to jest tylko dziecko, że taki już jest! Nie mogę słuchać takich argumentów, bo nie wyobrażam sobie co może być za rok, dwa, trzy. Czasem wyraźnie mały robi na złość strącając np. szklankę z herbatą, rzuca się na podłogę, gdy nie chce się z nim
gdzieś iść, bądź zrobić tego, co on chce. Kładzie się na chodnik i leży, płacze. Chciałabym pomóc w tym, żeby Kamil nie był coraz gorszy, moja mama też już nie jest pierwszej młodości i nie ma siły, a siostra zdaje się lekceważyć i co gorsze nie da sobie nic powiedzieć, bo wtedy jest tak, że "się wtrącamy". Dodam, że babcia go nie rozpieszcza, za to jego mama - tak, ustępując tak małemu dziecku.

Wychowywanie dziecka w przyzwoleniu na wszystko, przekonanie, że to co najważniejsze to nie narażanie dziecka na stres, akceptowanie wszystkich jego zachowań, godzenie się na manipulowanie dorosłymi doprowadzi do pogubienia się dziecka w świecie dorosłych. Może to doprowadzić do sytuacji, kiedy dziecko nie będzie znało norm społecznie akceptowanych, nie będzie widziało, w którym miejscu stawiamy granicę dla zachowań niedopuszczalnych i mieszało te akceptowane z tymi niedopuszczalnymi. Bardzo szybko zdominuje dorosłych i będzie coraz częściej zachowywało się nieadekwatnie do sytuacji. Generalnie w wychowywaniu dzieci trzeba zachować zdrowy rozsądek, wiedzieć, gdzie stawiamy granice i jakich zachowań nie akceptujemy, na jakie nie przyzwalamy i co chcemy osiągnąć postępując w określony sposób. Jeśli w naszym odczuciu przyzwalanie na wszystko gwarantujemy dziecku szczęście, to bardzo szybko przekonamy się, że dziecko wcale nie jest szczęśliwe, ale... rozhasane, zachowujące się nieadekwatnie do sytuacji,
lekceważące dorosłych i za wszelką cenę stawiające na swoim. Bardzo szybko rodzic stanie się w relacjach z dzieckiem rodzicem bezradnym, a rodzic bezradny nie panuje nad wychowawczą sytuacją. Z tego, co Pani pisze, to siostra raczej odsuwa od siebie wychowywanie, a skupia się wyłącznie na opiece. Jeśli tak jest, to już wkrótce efekty takich postaw zacznie sama odczuwać. Bezradność dorosłych zachęci chłopca do coraz bardziej absurdalnych zachowań i kto wie, do czego to doprowadzi. Zachęcam Panią do rozmów z siostrą, ale nie w atmosferze krytyki jej synka. Raczej niech będą to rozmowy o wychowaniu, różnych rodzajach rodzicielskich postaw, o kształtowaniu autorytetu i w takiej atmosferze można przejść do rozmów o zachowaniach siostrzeńca, o trudnych sytuacjach, o bezradności dorosłych... Jeśli to wszystko nie poskutkuje, radzę przywołać przykłady bezstresowego wychowania, z którego to wrastały pokolenia „dzieci kwiatów“ i wszystkie odłamy tej młodzieży. Niestety, z dzieci bezstresowo wychowywanych wyrośli
ludzie, którzy nie radzili sobie z dorosłym życiem, z zadaniami, wyzwaniami, które życie stawiało. Chcieli wciąż żyć beztrosko, nie przejmując się niczym i cieszyć się wolnością, prawami im przyznanymi bez liczenia się z innymi. Przecież siostra nie chce wychować synka na człowieka w takim właśnie wydaniu „wolnego“, a skoro nie chce, niestety musi stawiać mu wymagania, zakazywać, nagradzać pozytywne przejawy zachowań i karać negatywne, uczyć norm i pokazywać, że podporządkowanie się im jest niezbędne, jeśli chcemy żyć z innymi, a nie walczyć z nimi. Ma Pani trudne wyzwanie przed sobą, ale proszę próbować. Życzę powodzenia.

Krystyna Zielińska - psycholog dziecięcy i logopeda