Biegają między paletami. Chcą odbić sobie "chudsze" święta
26.03.2024 06:00, aktual.: 26.03.2024 07:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
300 zł - tyle zdaniem "królowej promek" starczy, by zrobić zakupy na dwa dni świąt dla czteroosobowej rodziny. Idąc do sklepu przed Wielkanocą, można liczyć na wyjątkowe okazje. Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość i umieć skutecznie manewrować wózkiem między paletami. Kasjerzy załamują ręce. Zwracają uwagę, że to niebezpieczne i sami się potykają o takie przeszkody.
Szalony pośpiech, zatłoczone alejki, walka o przecenione jajka i zajączki czekoladowe. Niektóre towary znikają z półek w ekspresowym tempie. Ale tylko na chwilę, bo sklepy skutecznie "zbroją się" na święta. Ogromne palety wyjeżdżają z magazynów dosłownie co chwilę.
W tym roku wielu klientów nie zamierza oszczędzać. Jak wskazują analitycy z Proxi.cloud, Polacy chcą odbić sobie poprzednie "chudsze" święta, kiedy ograniczała ich szalejąca inflacja. Pragną też wykorzystać fakt, że do końca marca obowiązywać będzie zerowy VAT na nabiał, ryby czy pieczywo. Liczą na okazyjne ceny i promocje, napędzane walką dwóch najpopularniejszych w Polsce dyskontów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według prognoz największe tłumy pojawią się w dyskontach i hipermarketach w Wielki Piątek. Analitycy rynkowi przyznają, że w tym dniu co roku obserwuje się tam największą dzienną liczbę wizyt. Sytuacja wygląda nieco inaczej w przypadku galerii handlowych, gdzie najtłoczniej robi się już ponad tydzień przed świętami.
Złapać zajączka
Sezon na przedświąteczne zakupy trwa w najlepsze. - W sklepach robi się już naprawdę tłocznie. A to dopiero początek, bo dyskonty właśnie ruszyły z nowymi ofertami - mówi w rozmowie z WP Kobieta łowczyni promocji, autorka kanału Marchewa92 na TikToku, która regularnie informuje swoich widzów o przecenach.
Przyznaje, że pracownicy czasem nie nadążają z kasowaniem produktów lub rozkładaniem towarów. - Sklepy oszczędzają na personelu, więc jest mało ludzi na zmianie. Dziś były tylko trzy osoby. Trzeba odstać swoje w kolejce do kasy - stwierdza.
- Koło godziny 17 robi się już dość gęsto - przyznaje Ewa. - Kolejki do kas są spore i ludzie się niecierpliwią. Ich koszyki są pełne produktów. Widać, że przed świętami chcą mieć pełne lodówki. Raczej nie oszczędzają. Biorą czekoladowe króliczki znanej marki czy gotowe sałatki warzywne, które - jak wiadomo - są znacznie droższe niż przygotowane samodzielnie w domu.
Podobne spostrzeżenia ma Ilona, która regularnie robi zakupy w dyskontach. - Ostatnio przeciskałam się pomiędzy regałami. Ludzie ładują swoje koszyki do pełna. Kolejki do kas zdecydowanie się wydłużyły. Niektórzy wyglądają, jakby nie robili zakupów od kilku tygodni! Pakują szynki, kiełbasy, czekoladowe króliki. Gdy była promocja na majonez, niektórzy brali po kilka słoików. Aż się zastanawiałam, kto to później wszystko zje - relacjonuje.
Bieg przez płotki z palet
Promocje i szeroki asortyment mają za zadanie zachęcić klientów. To, co ich odstrasza to tłumy, bałagan, źle oznakowane produkty i... ogromne, zajmujące nieraz ponad połowę alejki palety z nierozładowanym towarem. Choć to zjawisko znane klientom od dawna, przed świętami zdecydowanie przybrało na sile.
- Ostatnio zastanawiałam się, czy jestem w sklepie, czy na magazynie. Palet było tyle, że ledwo przeciskałam się między alejkami. Gdy ktoś szedł z naprzeciwka, musiałam cofać się jak na wąskiej drodze jednokierunkowej. Istny armagedon - stwierdza Ilona. - To naprawdę zniechęca do zakupów - dodaje.
Rozstawione palety nie tylko utrudniają poruszanie się, ale czasem uniemożliwiają dostęp do asortymentu. - Kiedyś przez dobrych kilka minut szukałem sosu sojowego. W końcu dostrzegłem go na półce ukrytej za stosem palet. Niestety nie byłem w stanie do niego dosięgnąć. Gdy poprosiłem o to jedną z pracownic, oznajmiła, że na razie nie ma jak przesunąć załadunku i poprosiła, żebym przyszedł za kilka godzin. Istna komedia - mówi Dariusz.
- Nie chodzi tylko o estetykę, ale też o kwestię bezpieczeństwa. W niektórych sklepach palety przykrywają nawet drzwi ewakuacyjne. Dotyczy to przede wszystkim sklepów o mniejszej powierzchni, w których alejki są bardzo wąskie. Trzeba się trochę nachodzić, czasem iść okrężną drogą i nagimnastykować, sięgając po towar znajdujący się na dolnej półce - przyznaje tiktokerka Marchewa.
Pracownicy potwierdzają, że często w takiej sytuacji są bezradni. - Klienci się na nas wyżywają, a tak naprawdę nie jesteśmy w stanie zbyt wiele z tym zrobić. Czyszczą magazyny kosztem sklepów, a na zmianie jest dwóch lub trzech kasjerów, którzy nie mają kiedy rozłożyć towaru. Choć przestrzeń jest mała, presja wynikowa jest na tyle duża, że produkty spływają do nas cały czas i nie da się rozładować ich na bieżąco - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską pracownica sklepu, która chce pozostać anonimowa.
Przyznaje, że sama często potyka się o palety, ale mimo apeli nikt nie przysłał dodatkowych osób do pomocy w rozładowaniu towaru, którego ostatnio jest więcej niż zwykle.
Sklepy kuszą promocjami
Przedświąteczna wizyta w sklepie raczej nie należy do przyjemnych, ale ceny niektórych produktów mogą nas mile zaskoczyć. Walka na promocje pomiędzy dwoma największymi dyskontami trwa w najlepsze, co przekłada się na konkurencyjność oferty.
W efekcie za część artykułów zapłacimy mniej niż w ubiegłym roku. - Olej można obecnie dostać 50 proc. taniej niż dwa miesiące temu, staniały jajka i mąka. Cukier da się już znaleźć po trzy złote, a jeszcze niedawno kosztował sześć - mówi Wirtualnej Polsce Marchewa.
Zdaniem "łowczyni promocji" na świąteczne zakupy na dwa dni dla czteroosobowej rodziny wystarczy wydać 300 zł. - W tej cenie jestem w stanie ugotować dwudaniowe obiady na niedzielę i poniedziałek, a do tego zrobić sałatki, przekąski i desery.
Zaznacza jednak, że jest to możliwe tylko wtedy, gdy szuka się przecen. Sama jest w tym mistrzynią. - Białą kiełbasę kupiłam w ofercie "1+1 gratis", więc za 12 zł miałam dwa opakowania. Za kilo mąki zapłaciłam 99 groszy, a za jajka 4,49 zł. Z kolei majonez wzięłam w zestawie "2+1 gratis".
Jej zdaniem okazji jest dużo, ale nie wszyscy potrafią z nich korzystać. - Nie czytają cenówek, nie kupują tańszych zamienników, myśląc, że to coś gorszego (a wystarczy popatrzeć na skład), nie robią zakupów na zapas, korzystając z aktualnych promocji. Chyba brakuje im kreatywności - stwierdza tiktokerka specjalizująca się w poszukiwaniu sklepowych okazji.
Nie rozumie, dlaczego inni płacą za produkty pełne kwoty. - Moja znajoma ostatnio kupowała papier toaletowy, który był w promocji "drugi za pół ceny". Tymczasem ona postanowiła wziąć tylko jeden, bo stwierdziła, że teraz więcej nie potrzebuje. To nierozsądne, bo przecież papier nie ma daty ważności i prędzej czy później będzie musiała kupić kolejny. Niestety już w regularnej cenie - dziwi się.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!