Biorą ślub za granicą. "Można go zorganizować za 20 tys. zł"
Jest żoną, matką, biznesmenką, nomadką oraz organizatorką ślubów za granicą. Z jej pomocy skorzystało już ponad tysiąc par. – To mit, że ślub za granicą kosztuje krocie – jest to wręcz sposób na zaoszczędzenie – przekonuje Victoria Iwanowska. Zapewnia, że za granicą można wziąć ślub jak z bajki. Również na plaży, katolicki.
Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Kiedy to wszystko się zaczęło?
Victoria Iwanowska: Jakieś 18 lat temu. Ponieważ uwielbiam podróżować, zaczęłam się zastanawiać, jak by to zrobić, żeby być na wakacjach jak najdłużej. Pomyślałam sobie: mam cel, więc teraz czas rozpisać kolejne kroki, które sukcesywnie, rok po roku, realizowałam. Najpierw przeniosłam do on-line’u swoje biuro podróży, mimo że początkowo moi pracownicy nie byli do pracy zdalnej przekonani – nie ukrywam, że w zmianie ich mentalności pomogła pandemia. W końcu trzy lata temu sprzedaliśmy dom w Polsce i wyprowadziliśmy się za granicę.
Gdzie mieszkacie?
Obecnie drugi miesiąc jesteśmy w Tajlandii, a potem zobaczymy. Przed Tajlandią przez miesiąc mieszkaliśmy w Kambodży. Generalnie żyję tak, jak sobie wymarzyłam, czyli przez pół roku, podczas zimy w Polsce jesteśmy w Azji, a pół roku w różnych krajach Europy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Żaklina Ta Dinh o swoim ślubie w Wietnamie
A śluby? Kiedy się pojawiły?
Na początku w ogóle tego nie planowałam. Wymyśliłam sobie natomiast swój własny ślub na końcu świata, bez wesela, za to z masażem, widokiem rybek pod szkłem w środku domku i nocą poślubną na łożu z baldachimem pod gołym niebem (śmiech). Gdy poznałam mężczyznę, który mi się oświadczył, odpowiedziałam mu to wszystko.
Jak zareagował?
Był przerażony (śmiech). Dodatkowo moi teściowie byli niepocieszeni, że ich jedyny syn nie będzie miał prawdziwego wesela. Ale rozmówiliśmy się i postanowiliśmy to zrobić. Do samolotu weszłam w sukni ślubnej. Na powitanie dostaliśmy szampana. Sesję zdjęciową mieliśmy w Paryżu na wieży Eiffla. Potem polecieliśmy do Dubaju i na Malediwy. Był masaż, były rybki i łoże z baldachimem pod gołym niebem też było.
Po powrocie mój mąż opublikował w internecie zdjęcia z naszej wyprawy. Ku naszemu zdumieniu zaczęli się do nas zgłaszać znajomi oraz nieznajomi, którzy pisali, że też tak chcą i prosili nas o pomoc w zorganizowaniu ślubu za granicą. Powiedziałam więc: "Dobra, będziemy organizować zagraniczne śluby".
Ilu parom już pomogliście?
Za naszym pośrednictwem za granicą ślub wzięło już ponad tysiąc par. Oferujemy sto miejsc w prawie trzydziestu krajach świata.
Jak to się odbywa? Załóżmy, że ktoś przychodzi do was i mówi: "Chcemy pobrać się w Grecji". Co dalej?
Sprawdzamy wszystkie przepisy i organizujemy ślub w danym kraju od A do Z. Chyba że ktoś marzy o ślubie za granicą, ale nie wie dokładnie gdzie. Wtedy pytamy: gdzie byliście na wakacjach? Co wam się podobało, a co nie? Gdy zamkniecie oczy, jak sobie wyobrażacie ten dzień? Na tej podstawie wybieramy odpowiednie miejsce. Dużą popularnością cieszy się np. Chorwacja. Pamiętam, że wrażenie zrobiła na mnie młoda para, która na swój ślub do Chorwacji dotarła wraz z rodzicami busem, a kolejna autokarem z 50-tką najbliższych osób. Po prostu niektóre osoby za nic w świecie nie wsiądą do samolotu – wtedy Chorwacja sprawdza się idealnie.
Są pary, które marzą o ślubie na końcu świata tylko we dwoje, bez rodziny?
Tak, to jest ok. 30 proc. wszystkich naszych par. Wtedy zapewniamy świadków już na miejscu. Takie pary często dopiero po fakcie informują krewnych, że są małżeństwem. Jedna z dziewczyn wysłała mi filmik, w którym zimą w sukni ślubnej biegnie do domku babci, żeby jej powiedzieć, że wyszła za mąż. A babcia na to: "No, nareszcie" (śmiech).
Mieliśmy też parę, która o swoim ślubie poinformowała przez internet na livie; poprosiła bliskich, aby o wskazanej godzinie ich oglądali i dopiero wtedy wyjawili, że właśnie się pobierają. Z kolei inna para wyjechała za granicę z najbliższymi. Nikt nie wiedział, że planują się pobrać. Któregoś dnia idą całą ekipą na plażę, a tam ślub! Pomysły są przeróżne.
Do jakich najdalszych zakątków docieracie?
Miewamy śluby na Bali, Hawajach, Dominikanie, w Tajlandii, Meksyku, na Seszelach i Mauritiusie. Musi jednak być to miejsce, w którym można wziąć ślub legalnie. Wiele osób chciałoby pobrać się na Malediwach, jednak obcokrajowiec nie może tam tego zrobić. Zwykle więc robi się inaczej, tzn. bierze ślub cywilny na Sri Lance, a na Malediwach sesję zdjęciową, noc poślubną oraz miodowy miesiąc – oba miejsca dzieli tylko około godziny samolotem.
Sporo osób chce też wziąć ślub w Australii, ale wtedy mówimy uczciwie: "Nie ma problemu, tyle że większość Australijczyków pobiera się w Tajlandii albo na Bali, bo tam jest dużo taniej". Wówczas nasze pary zwykle biorą ślub na Bali, a potem lecą do Australii na wakacje.
Skoro wspomniałaś o pieniądzach – ile trzeba wydać na zagraniczny ślub?
To mit, że ślub za granicą kosztuje krocie – jest to wręcz sposób na zaoszczędzenie. Z tego, co słyszymy, mnóstwo osób jest przerażonych cenami w Polsce, które powodują, że Polacy rezygnują ze ślubu marzeń. Albo się zapożyczają. Tymczasem ślub za granicą z przelotem, zakwaterowaniem, wyżywieniem, formalnościami i podróżą poślubną może się zamknąć w 20 tys. zł. Wiem, że wydaje się to szokująco niemożliwe.
Oczywiście są miejsca, głównie egzotyczne, gdzie ślub może kosztować 30-50 tys. zł. Ale wspomnienia zostają potem na całe życie. Inna rzecz, że coraz więcej osób nie chce hucznego wesela, nie ma ochoty zapraszać krewnych, których nie zna itp. Woli mieć imprezę przy basenie albo nad oceanem czy kameralne przyjęcie w klimatycznej restauracji.
A kto płaci za gości?
W 90 proc. przypadków goście płacą za siebie sami. Bardzo często pary młode mówią: "Słuchajcie, może byśmy pojechali gdzieś razem na wakacje?". I wtedy albo od razu informują, że w planach mają ślub, albo do ostatniej chwili to ukrywają.
Zdarzają się czasem jakieś nieprzewidziane sytuacje?
Jedna z par nie zabrała ze sobą oryginałów dokumentów, mimo że o tym przypominaliśmy. Musieliśmy stanąć na głowie i w ciągu doby ściągnąć dokumenty z Polski. Albo ktoś dokumenty pomylił: miał zabrać paszport, a przyleciał z dowodem osobistym. Nigdy jednak nie mieliśmy sytuacji, żeby ślub nie doszedł do skutku, chociaż kiedy zaczynaliśmy i zagraniczne śluby nie były jeszcze tak popularne, zdarzali się w Polsce urzędnicy, którzy takiego ślubu nie chcieli uznać.
I co wtedy?
Pary młode dzwoniły do nas z płaczem, czasem z awanturą i wyzwiskami, czemu się nie dziwię. Prawie 20 lat temu byliśmy pionierami organizacji ślubów w wielu krajach. Przyznaję, że bywało stresujące ustalanie od zera wymaganych dokumentów oraz sposobu legalizacji w zależności od kraju. Także polscy urzędnicy potrzebowali nauczyć się międzynarodowych przepisów.
Wielokrotnie nasze pary jako pierwsze w historii danego urzędu stanu cywilnego dokonywały transkrypcji, czyli wpisania zagranicznego aktu ślubu do polskich ksiąg. Dziś gdy jakiś urzędnik próbuje zakwestionować zagraniczny akt, na spokojnie wszystko wyjaśniamy i 100 proc. naszych par ma legalnie zarejestrowane akty zgodnie z polskim prawem.
Czy za granicą można wziąć ślub kościelny?
Oprócz Europy, także w dalekich krajach można wziąć ślub kościelny. Oczywiście tam, gdzie znajduje się Kościół katolicki. Organizujemy śluby kościelne m.in. w Meksyku, na Bali, Dominikanie, Zanzibarze. I co ciekawe, w niektórych krajach można wziąć ślub kościelny również na plaży, w ogrodzie czy na tarasie widokowym. Na dodatek w niektórych krajach mieszkają polscy księża, dzięki czemu można wziąć ślub po polsku. Generalnie organizujemy śluby wszelkiego rodzaju – katolickie, buddyjskie, prawosławne, a także jednopłciowe albo podwójne, gdy w jednym czasie pobierają się dwie pary. Mnie najbardziej cieszy to, że wspieramy ludzi w realizacji ich marzeń.
Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska