Blisko ludziChoć ma 75 lat, wciąż prowadzi swój zakład. Naprawia buty od sześciu dekad

Choć ma 75 lat, wciąż prowadzi swój zakład. Naprawia buty od sześciu dekad

Choć ma 75 lat, wciąż prowadzi swój zakład. Naprawia buty od sześciu dekad
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Agata Porażka
Agata Porażka
06.03.2019 16:42, aktualizacja: 06.03.2019 21:05

Do pracy przychodzi codziennie o 8 rano i przez 10 godzin siedzi w małym pokoju na Starym Mieście. Pan Tadeusz w swoim zawodzie lubi wszystko, bo, jak mówi, "wszystko zrobi". Od 60 lat naprawia warszawiakom buty.

Warszawska Starówka, ulica Piwna. Od 25 lat w małym lokum w jednej z bram mieści się szewska pracownia. Za niewielkimi drzwiami, których otwarcie budzi do życia wiekowy dzwonek, znajdują się dwa stoły i czarna maszyna do szycia. Przy jednym z nich siedzi Tadeusz Kuciński, jeden z najstarszych warszawskich szewców.

Nożyczki, których używa pan Tadeusz, zostały wyprodukowane w 1937 r. – Pani zobaczy, tu jest wgniecione, tu się przetarło. Ale działa – pokazuje mi młotek, ambus i kulis szewski, wszystkie liczą sobie ładnych kilkadziesiąt lat. – Bo kiedyś to się robiło na wieczność – dodaje jego młodszy syn, który właśnie zszywa buty w kącie.

Obraz
© WP | Agata Porażka

Na krześle naprzeciw dziadka siedzi nastoletnia wnuczka, a oparta o półkę z butami stoi żona pana Tadeusza. W szewskiej pracowni na starym mieście znajduje się punkt spotkań całej rodziny.

Zwracam uwagę na kruczoczarną maszynę z napisem Adler, bo wygląda, jakby była przedwojenna. – Odkupiłem ją od innego szewca, teraz już takich nie robią – mówi pan Tadeusz. – Pierwsza, na której pracowałem, stoi teraz w muzeum.

Pan Kuciński jest jednym z ostatnich szewców, którzy pracują w stolicy. Jest prawdziwym mistrzem w swoim fachu – ma ponad pół wieku doświadczenia. Takich jak on można policzyć na palcach. Większość pracuje w zawodzie od kilku dekad.

- Na Chmielnej urzęduje jeszcze Januszkiewicz, zaczynaliśmy razem w latach 50-tych – mówi pan Tadeusz. Jego syn dodaje: - U Kamińskiego chyba wszyscy pracownicy mają po 70, 80 lat.

Młodych jest mało, a jak już są, to nie wszystko potrafią zrobić. – A Pan potrafi? – pytam. – Ja to wszystko zrobię! – odpowiada mi z uśmiechem warszawski szewc.

Obraz
© WP | Agata Porażka

Za narzędzia pierwszy raz chwycił w 1959 r. na Saskiej Kępie. Miał wtedy zaledwie 15 lat, a Polska była wciąż pogrążona w powojennym chaosie. Kolejne pół dekady spędził, ucząc się fachu.

Potem trafił do konsumu, gdzie pracował dla państwa przez następne 15 lat. W międzyczasie się ożenił, urodził się jego pierwszy syn.

- Nasze syreny szły wtedy na cały świat – wspomina pan Tadeusz i pokazuje mi parę, która liczy sobie kilkadziesiąt lat. – Były robione ze świetnej jakości skóry.

Razem z upływem lat spadła i jakość butów, i liczba klientów. – Kiedyś przyjmowało się robotę na tydzień – opowiada szewc. - Teraz czasem nawet na jeden dzień nie ma.

Obraz
© WP | Agata Porażka

Choć ceny u pana Tadeusza są niskie, ludzie do jego pracowni zaglądają coraz rzadziej. Gdy pytam, kto do niego przychodzi, odpowiada, że w gruncie rzeczy to wszyscy. Młodzi, starzy, grubi, chudzi – nawet z zagranicy.

- Z Irlandii przyjeżdża córeczka do mamy i za każdym razem buty przynosi. Bo tutaj się zrobi porządnie i 3 razy taniej niż tam – wyjaśnia mi szewc.

Choć pan Tadeusz jest już po 70-tce, nadal chce prowadzić swój zakład. Niestety, koszty wynajmu jego zabytkowej pracowni w bramie na starym mieście są wysokie, a potencjalni klienci często wolą kupić nowe buty niż naprawić stare.

Szewc nie chce się poddawać, więc zbiera podpisy pod petycją do urzędu miasta w Warszawie, aby obniżyli mu czynsz. Na listę można się wpisać w jego warsztacie, przy ulicy Piwnej 13. Pan Tadeusz z chęcią także naprawi buty, paski, torebki. Tak, jak mówi: - Wszystko zrobię.

Obraz
© WP | Agata Porażka

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta