Blisko ludziCo gorsze: udawany orgazm czy związek?

Co gorsze: udawany orgazm czy związek?

Co gorsze: udawany orgazm czy związek?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
23.10.2009 11:34, aktualizacja: 22.06.2010 09:44

Od kiedy tylko zaczynamy życie seksualne, pojawia się kwestia dotycząca zaspokajania partnera. Zwykle problem dotyczy kobiecego orgazmu, zdarza się, że udawanego. Zdarza się jednak, że udaje facet. Nie orgazm, ale cały związek. Kto na tym gorzej wychodzi?

Od kiedy tylko zaczynamy życie seksualne, pojawia się kwestia dotycząca zaspokajania partnera. Zwykle problem dotyczy kobiecego orgazmu, zdarza się, że udawanego. Jednak bardzo rzadko poruszany jest inny problem „aktorski” – mianowicie udawanie przez faceta związku. Skąd te problemy i kto na tym gorzej wychodzi?

Problem udawanego orgazmu występuje przede wszystkim u kobiet. Napisano i powiedziano na ten temat już tak wiele, że chyba każdy mężczyzna drży na samą myśl o nim. W kwestii udawania istnieje jednak hipotetyczna sytuacja, w której udaje również mężczyzna. Ma to miejsce wtedy, gdy imituje on zaangażowanie w związek. Jak to działa?

Kobietom brakuje odwagi na powiedzenie, że coś w łóżku nie idzie zgodnie z planem. Oczywiście powody są różne. Na pewno jego ego zostałoby urażone. Może to z nią jest coś nie tak. Być może on by ją rzucił. Oczywiście najłatwiej byłoby delikatnie wytłumaczyć partnerowi, w czym szkopuł, ale ryzyko utraty zaufania jest zbyt duże. Jeśli związek nie jest porządnie scementowany, w takim przypadku może się nawet rozpaść.

Kobiety przyznające się do udawania orgazmu, nigdy jednak nie biorą pod uwagę tego, że ich facet może udawać związek. Tymczasem zdarzają się mężczyźni, którym wcale nie zależy, by jego partnerka dobrze czuła się w łóżku. To osobnicy, którzy grają z uczuciami na zwłokę.

Dlaczego? Powodów jest multum. On nie czuje się z nią dobrze. Ona jest dla niego tak naprawdę tylko chwilową „zapchajdziurą”. Albo on po prostu ma już inną partnerkę, która nie udaje orgazmów.
– Takiej sytuacji sobie nie wyobrażam. Skoro mu nie zależy, to niech mi nie zawraca głowy – ocenia Ania, od dwóch lat zaspokojona mężatka. – To ja zastanawiam się, jak porozmawiać o moim kłopocie ze szczytowaniem, a on ma w głębokim poważaniu moje uczucia? I dodaje: – W ogóle udawanie orgazmu jest dla mnie trochę śmieszne. Skoro jestem z mężczyzną, który mnie nie zaspokaja, a udaję orgazm, to przecież on nigdy nie będzie tak się starał, żeby mi było dobrze. Będzie myślał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku!

Jacek jest 32-letnim singlem, mieszka sam w Krakowie. W jego opinii związek to przeżytek. Przyznaje jednak, że żyć bez uprawiania seksu jest mu bardzo trudno.
– W dzisiejszych czasach tracenie energii na związek, uczucia i wszystkie związane z tym sprawy to głupota – uważa. Według niego należy zajmować się przede wszystkim własnym rozwojem, karierą i finansowym zabezpieczeniem przyszłości. Wszystko to skutecznie realizuje, krocząc makiawelistyczną ścieżką po trupach. W jego życiu nie ma miejsca na sentymenty.
– Miałem dwa razy taką sytuację, że spotykałem się z kobietami, które uważały mnie za swojego faceta. Planowały już jakieś wspólne mieszkanie i temu podobne sprawy. Momentalnie mnie odrzuciło – wspomina.

Kiedy zaczęły się poważne rozmowy o przyszłości, Jackowi przeszła jakakolwiek ochota na spotkania, nie przeszła jednak ochota na seks. Ze swoimi partnerkami spotykał się nieco rzadziej. Skończyły się wspólne wypady do kina czy na wystawy. Tłumaczył to nadmiarem pracy i zmęczeniem.

– Wciąż jednak pociągały mnie one fizycznie i nie sposób było tak po prostu darować sobie seks. Wobec tego wymyśliłem, że mogę się spotykać tylko w weekendy i tylko u mnie lub u nich w domu – przyznaje. Weekendy wyglądały kolorowo. Po odbębnieniu wspólnej kolacji i obejrzeniu filmu, para przenosiła się do łóżka. Jacek starał się spotykać z partnerkami nie w piątki, lecz w soboty. Dzięki temu w niedzielę rano miał stałe wytłumaczenie. Uciekał od nich z domu lub wyganiał je od siebie, twierdząc, że zaraz musi jechać na rodzinny obiad. To zawsze działało – przyznaje.

Na pytanie, czy jego partnerki udawały orgazm, robi wielkie oczy. – Nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że było im ze mną dobrze – mówi.
Co by było, gdyby przyznały mu się, że ich nie zaspokaja?
– Bez przesady, nie dość, że ledwo mnie trzymały przy sobie, to jeszcze w łóżku miałoby im coś nie pasować? Wtedy nie byłoby już przeproś i poszukałbym innej naiwnej, to znaczy zakochanej – z rozbrajającą szczerością wyjaśnia Jacek.

Jak widać związek, w którym obydwie strony bawią się w aktorów, nie ma racji bytu, ale tylko wtedy, gdy zainteresowani zorientują się o grze partnera. Trudno natomiast określić, ile w rzeczywistości istnieje par, gdzie jedna strona udaje, ale jednocześnie jest nieświadoma bycia oszukiwaną przez tą drugą. Kiedy wszystko wychodzi na jaw, najzabawniejsze jest oburzenie i kobiet i mężczyzn. Pełne egoizmu wypowiedzi Jacka świadczą o tym, że mimo wszystko w takim scenariuszu związku to facet jest większą świnią, ale to właśnie on wychodzi z tego bagna z mniejszymi zadrapaniami.

Źródło artykułu:WP Kobieta