Co z tym Świętym Mikołajem?

Wiara w świętego Mikołaja jest dla wielu z nas jednym z najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa. Oczekiwanie na brodatego, dobrodusznego staruszka z długą brodą to najbardziej ekscytujący moment także dla naszych dzieci. Czy zabierać im więc wiarę w świętego Mikołaja?

Co z tym Świętym Mikołajem?

05.12.2006 | aktual.: 31.05.2010 21:58

Wiara w Świętego Mikołaja jest dla wielu z nas jednym z najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa. Oczekiwanie na brodatego, dobrodusznego staruszka z długą brodą to najbardziej ekscytujący moment także dla naszych dzieci. Czy zabierać im więc wiarę w Świętego Mikołaja?

Dziecięca wiara w Mikołaja nie jest niczym złym. Dzieci mają różne wyobrażenia, fantazje, które pobudzają ich umysły do pracy. Rozbudowana wyobraźnia najmłodszych nie jest niebezpieczna, chyba że przybiera dramatyczne formy – dzieci boją się zasnąć, płaczą bez powodu, albo mają wyimaginowanych przyjaciół, przez których nie chcą chodzić do przedszkola. W takim wypadku należy oczywiście wybrać się z dzieckiem do psychologa.

Cuda się zdarzają

Wiara w dobrego świętego, który podrzuca podarki, jest dla małych dzieci ważnym elementem ich świata. Naiwność oraz wiara, że istnieje na świecie magia, a cuda mogą się zdarzyć, to najpiękniejsze, co spotyka nas w dzieciństwie. Nie należy się tego bać i nie trzeba odbierać małym dzieciom tej naiwności, której wkrótce i tak pozbawi ich dorosłe życie.

Symbol Świętego Mikołaja jest jednym z najbardziej czytelnych symboli Bożego Narodzenia. Dzieci kochają poczciwego staruszka, który daje im prezenty, a więc, za jego pośrednictwem kochają swoich rodziców. Ich świat jest dzięki niemu weselszy, cieplejszy, a więc i lepszy.

Współczesne maluchy otoczone są światem brutalnym, złym, nawet w bajkach często realistyczne sceny są tak drastyczne, że niejednego dorosłego przerażą. W porównaniu z tym, Święty Mikołaj jest prawdziwym balsamem dla dziecięcych duszyczek. Wiara w Mikołaja zbliża

Starsze dzieci, które potrafią już pisać, mogą napisać list do Świętego Mikołaja, młodsze, mogą go nam podyktować. Jeśli będziemy robić to wspólnie z dziećmi, zbliżymy się do nich, będziemy dzielić z nimi tajemnicę wiary w Mikołaja. Takie chwile będą dla nich niezapomniane i na pewno na długo pozostaną w pamięci. Można w Internecie poszukać z dziećmi adresu Mikołaja, albo wysłać po prostu list do Laponii. Na pewno zarówno dla rodziców jak i dzieci będzie to przyjemny przedsmak świąt.

Oczywiście, kiedyś wiara w Mikołaja zniknie. Prędzej czy później dzieci dowiedzą się od kogoś, że święty, który przychodzi do nich i daje im prezenty jest wyobrażeniem, a nie rzeczywistością, a ten, który do nich przychodził, jest tylko przebranym wujkiem. Dzieci w końcu zaczną także zadawać pytania, na które coraz trudniej będzie rodzicom odpowiadać. Dlatego starsze dzieci, te, które skończyły już 5, 6 lat, warto przygotowywać do myśli, że święty Mikołaj istnieje, ale tylko w naszych marzeniach i wyobraźni. Nie powinno się mówić im tego nagle, w sposób bezwzględny i stanowczy. Warto opowiedzieć im historię prawdziwego świętego, który kochał dzieci i był ich przyjacielem.

Część naszej kultury

Wiara w Świętego Mikołaja jest częścią naszej kultury. Podświadomie chcemy w niego wierzyć także my, dorośli. Tęsknimy za chwilami, kiedy w nadziei i z ogromną ekscytacją czekaliśmy, aż pojawi się i da nam podarki. Przy okazji świąt i decyzji, kiedy uświadomić malucha, kim naprawdę był Mikołaj, warto także przypomnieć sobie legendę związaną z biskupem z Miry, który wstawiał się za biednymi, potrzebującymi. To symbol dobrego rodzica, który zawsze stoi po stronie swoich dzieci, jest ich opiekunem i przyjacielem.

Warto, kupując podarki najmłodszym i w ten sposób zamieniając się w Mikołaja, pomyśleć nie tylko o komercyjnej stronie Świąt Bożego Narodzenia, ale również o głębszym przesłaniu, jakie za sobą niesie tradycja św. Mikołaja. Każdemu z nas przydadzą się refleksje na temat rodzicielstwa. Zamieniając się w tego dobrego staruszka, powinniśmy spróbować odnaleźć w sobie opiekuńczego rodzica, który daje, bo kocha, a nie dlatego, żeby dziecko miało czym się zająć, kiedy my jesteśmy w pracy.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)