Czy katolik może cieszyć się seksem?
Kościół może przeciwstawić „modzie" na seks coś bardzo ważnego. Przekonanie, że związek z drugim człowiekiem ma wzbogacać oboje małżonków - a nie ranić.
24.04.2009 | aktual.: 26.05.2010 21:38
Kościół może przeciwstawić „modzie" na seks coś bardzo ważnego. Przekonanie, że związek z drugim człowiekiem ma wzbogacać oboje małżonków - a nie ranić. Rozmowa z ojcem dr Ksawerym Knotzem, kapucynem, specjalistą od poradnictwa małżeńskiego.
- Sensację w prasie krajowej i zagranicznej wywołało stwierdzenie ojca, że małżonkowie w seksie doznają spełnienia cielesnego i duchowego. Oraz że szukając przyjemności cielesnej nie czynią niczego złego, korzystając z daru, którego udzielił im Stwórca.
- To nie ja powiedziałem, lecz papież Pius XII ponad pół wieku temu. Prasa zrobiła z tego sensację, nawet nie sprawdzając źródła.
- Bo to jest sensacja: po wiekach przemilczeń Kościół dowartościował miłość fizyczną. Czy katolik może cieszyć się seksem?
- Bóg stworzył człowieka wraz z jego seksualnością. Nie godzi się więc przyjmować, że seks jest zły. To sfera ludzka, która może być źle lub dobrze wykorzystana.
- Kiedy seks wykorzystany jest dobrze?
- Tylko w małżeństwie, które cementuje więź, daje poczucie miłości na dobre i złe, trwałości związku, bezpieczeństwa, godności obojga ludzi. W akcie seksualnym małżonkowie stają się „jednym ciałem". Udany seks cementuje małżeństwo. Istnieje opinia, że małżonkowie chrześcijańscy potrafią cieszyć się większą rozkoszą seksualna niż inni.
- Dlaczego większą?
- Bo zbliżenie przeżywają w wymiarze nie tylko fizycznym lecz i duchowym daje wielkie szczęście. Sprawia, że w akcie fizycznym można aż doświadczyć bliskości Boga. Tego, który uświęca i umacnia ich związek. Na tym polega istota związku sakramentalnego. Jak z tego wynika, chrześcijanin winien cieszyć się seksem i traktować go jako ważny element realizacji sakramentu małżeństwa.
- Tylko seksem małżeńskim?
- Tak. Tylko w takim związku ludzie mogą naprawdę radować się sobą, być dla siebie wsparciem i świadczyć sobie wzajemnie dobro.
- Kościół przez wieki milczał na ten temat. A jeżeli dozwalał na zbliżenie fizyczne to tylko w po to, by małżonkowie powołali do życia dziecko. Tu nie ma mowy o przyjemności, ale wyłącznie o obowiązku.
- To milczenie Kościół przerwał już dawno, o czym świadczy wyżej wspomniany cytat. Tyle że takie wypowiedzi jak Piusa XII były zbyt często ignorowane. Także przez katolików, uważających że „Boga nie należy mieszać do takich rzeczy". Przyzwyczailiśmy się do tego, by dostrzegać Go tylko w świąteczny dzień w kościele. To fatalne nieporozumienie.
- Ale „katolicy niedzielni" to niemal instytucja.
- Bóg jest wszędzie. Towarzyszy nam na codzień, a nie tylko od święta. Trzeba odkrywać go także w seksie. Małżeństwo nie może ograniczać się do troski o dom, o inwestycje finansowe, o wyjazdy weekendowe - na wspólnym gotowaniu kończąc.
- To łatwo powiedzieć, ale co zrobić żeby małżeństwo nie rozpłynęło się w codziennej szarzyźnie? Nierzadko przychodzi tu myśl o zdradzie.
- Pewien człowiek przyszedł do mnie z prośbą o radę. Zdradził żonę raz, zdradził drugi. Poprosił mnie o radę, bo był przerażony tym, że zdrada przychodzi mu coraz łatwiej. A stało się tak dlatego, że małżonkowie zaniedbali sferę seksu bez którego następuje spłycenie małżeństwa.
- Ojciec narzuca ludziom ograniczenie: seks, ale tylko w małżeństwie. Ludzie nie lubią dziś ograniczeń. Czy należy przywiązywać wagę do incydentalnej zdrady? Czy zmienia ona coś w małżeństwie?
- Zmienia i to dużo. Każdy chce być kochany. W zdradzie następuje rozerwanie więzi miłości, Przynależności do siebie. To straszne uderzenie w tożsamość małżeństwa. Ludzie przez lata nie mogą się podnieść psychicznie. To pęknięcie charakterystyczne dla współczesnego sposobu myślenia: seks to przyjemność.. Często po latach wspólnego życia rodzą się wątpliwości: „mamy dzieci; seks nie jest już nam potrzebny". Tymczasem małżeństwo pogubi się bez seksu. Być ze sobą znaczy stale zabiegać o siebie, nie zaniedbywać współżycia. Wspólnie rozwiązywać konflikty, a nie zamiatać je pod dywan. Powtarzam: katolik może cieszyć się seksem, zabiegać o przyjemność dla swojej żony (męża).
- Ale jak tu się cieszyć ze współżycia, skoro Kościół zezwala tylko na jedną pozycję seksualną, potocznie zwaną „po bożemu"?
- To nieporozumienie. Nie ma takiego rozróżnienia. Ważne jest by obojgu małżonkom było ze sobą dobrze i by szanowali się wzajemnie. Nie jest ważne od strony moralnej jakie formy przybierze ich zbliżenie.
- Nawet gdy chodzi o seks oralny?
- Gdy małżonkowie rozpoczynają współżycie, czyli w czasie gry wstępnej nie mogą się zastanawiać nad tym co wypada, a czego nie wypada, co jest dobre, a co złe. To tylko tworzy niepotrzebne zahamowania i wywołuje równie zbędny niepokój moralny. A trudno zbliżyć się do małżonka, gdy oboje obarczają się poczuciem winy. Również doskonalenie swoich umiejętności nie jest złe, gdy wchodzi w grę powiększenie satysfakcji drugiej osoby. Kościół może przeciwstawić „modzie" na seks coś bardzo ważnego. Przekonanie, że związek z drugim człowiekiem ma wzbogacać oboje partnerów - a nie ranić.
- Swoje poglądy na seks Kościół zaczął głosić w wyjątkowo niesprzyjających czasach. Kultura masowa i handel opierają się na seksie „lekkim, łatwym i przyjemnym". Co można temu przeciwstawić?
- Czasem myślę, że to walka Dawida z Goliatem. Ale przecież Dawid pokonał olbrzyma! Kościół może przeciwstawić „modzie" na seks coś bardzo ważnego. Przekonanie, że związek z drugim człowiekiem ma wzbogacać oboje ludzi - a nie ranić. Poranieni wychodzą ze związku ci którzy traktują seks hedonistycznie. Jako przelotny związek bez zobowiązań, dający przemijające zadowolenie. Gdy przyjemność góruje nad miłością, powstają patologie o charakterze masowym: wzrasta liczba przypadkowo poczętych dzieci; ludzi, którzy nie umieją żyć ze sobą dłużej niż kilka lat; „singli" płci obojga, którzy odrzucają stały związek, bo go boją.
- Tak objawia się wolność nowoczesnego człowieka?
- Drogo trzeba płacić za tę „wolność". Paradoksalnie miłość bez zobowiązań zamiast radości powoduje poczucie osamotnienia, depresje i to w skali masowej. Tak szerokiej, jak szeroko upowszechniło się „zabawowe" podejście do seksu. Chorują całe społeczeństwa.
- O co pytają ojca małżeństwa?
- Problemy są różne w zależności od wieku i stażu. Katolicy mają wiele wątpliwości w sferze: seks a moralność. Wiele pytań dotyczy braku komunikacji w związku. Dobrze gdy różne pary przebywają przez kilka dni razem np. w czasie rekolekcji. Gdy przyglądają się wzajemnie swoim problemom łatwiej sobie z nimi radzą. Przestają traktować swoje trudności jako coś wyjątkowego.
- Czy to dobrze gdy zakonnik doradza małżeństwom?
- Mam dystans do spraw, które poruszają moi rozmówcy. Nie jestem zaangażowany emocjonalnie, nie osądzam. Mam poczucie, że patrząc z boku mogę doradzić i pomóc. Wskazać drogę do Boga, który przychodzi do nas w najbardziej nieoczekiwany sposób. Także poprzez kryzysy małżeńskie możemy odkryć Go blisko siebie.