Dlaczego ludzie się rozstają i czy można temu zapobiec
Najczęstszą przyczyną rozstań między partnerami jest brak umiejętności rozmawiania nie tylko o ważnych, ale i o błahych problemach. Gdyby w tym właśnie momencie spotkali się z mediatorem rodzinnym być może związek udałoby się uratować
15.03.2006 21:52
Najczęstszą przyczyną rozstań między partnerami jest brak umiejętności rozmawiania nie tylko o ważnych, ale i o błahych problemach. Gdyby w tym właśnie momencie spotkali się z mediatorem rodzinnym być może związek udałoby się uratować.
Pani Ala zadzwoniła do mediatora rodzinnego, gdy poczuła, że jej 15-letni związek się rozsypuje. - Mąż nie chciał już ze mną rozmawiać, stwierdził, że w grę wchodzi tylko rozwód - wspomina.
Ewa ma 38 lat, dwójkę synów i drugiego męża. Pierwszego poznała jeszcze na studiach. - Był przystojny, imponował mi. Zakochałam się po prostu - wspomina. Szybko wzięli ślub. Na świat przyszedł najpierw Maciek (dziś zbuntowany piętnastolatek), a później Tomek (z nim jest nieco mniej kłopotów. Ma dopiero 9 lat).
- Po dziewięciu latach małżeństwa zaczęliśmy się coraz częściej kłócić, narastały pretensje i żale - wspomina Ewa. - Bywało lepiej, ale ostatnie trzy lata małżeństwa wspominam jako niekończącą się kłótnię.
Któregoś dnia dostała wezwanie do sądu. Nie wiedziała o co chodzi. Myślała, że to w sprawie wypadku samochodowego, który niedawno jej się przydarzył. - Byłam w szoku, gdy przyszłam na rozprawę i okazało się, że mój mąż, z którym nadal mieszkałam i wychowywałam nasze wspólne dzieci wniósł sprawę o rozwód. Nie zgodziłam się.
Sąd dał im czas do namysłu. Na próbę ratowania związku mieli pół roku. Nie potrafili wykorzystać tego czasu. Wciąż się kłócili. Nie potrafili się porozumieć. Ponosiły ich emocje. Pretensjom nie było końca. Mąż Ewy wyprowadził się na piętro domu ze starszym synem. Ewa zamieszkała z młodszym.
- W końcu rozstaliśmy się - opowiada. - Ale tak naprawdę, do dziś mam żal, że wtedy, podczas pierwszej rozprawy, sędzina nie poradziła nam, byśmy zwrócili się do jakiegoś specjalisty, który pomógłby się nam dogadać. W nas było zbyt dużo pretensji i żalów, byśmy mogli samodzielnie dojść porozumienia.
- I właśnie wtedy tej parze przydałby się mediator. Może udałoby się ich pogodzić lub przynajmniej zmniejszyć emocje, wyciszyć, pozwolić się wypowiedzieć każdej ze stron - mówi Anna Mieszczanek, prowadząca mediacje rodzinne.
Niezgoda rujnuje
Zdaniem mediatorki do wielu rozwodów by nie doszło, gdyby partnerzy mogli wcześniej ze sobą porozmawiać. - Często, gdy pytam starających się o rozwód partnerów od czego zaczęły się ich nieporozumienia - nie potrafią odpowiedzieć, bo już nie pamiętają. Ale w czasie tych kłótni, które bywa, że trwają latami, zadali sobie tyle ran i sprawili sobie nawzajem tyle bólu, że nie potrafią już inaczej ze sobą rozmawiać niż podniesionymi głosami - dodaje ze smutkiem.
Gdyby w odpowiednim czasie poszli do specjalisty, który pełniłby rolę mediatora, być może nie spotkaliby się na sali sądowej. Ale u nas takie rozwiązania są jeszcze mało popularne, choć poradni rodzinnych nie brakuje. Aby jednak doszło do mediacji potrzebna jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz: zgoda na spotkanie obydwu stron.
- Bywa tak, że dzwonią do nas kobiety, które chcą wziąć udział w mediacji. Mówią, że jesteśmy ich ostatnią deską ratunku. Nie chcą, by ich związek się rozpadł, chcą go ratować, ale zdarza się, że partner bardzo stanowczo odmawia. Nie możemy wtedy pomóc - martwi się Anna Mieszczanek. - Zawsze musi istnieć dobra wola dwóch stron. Nikogo do rozmów nie zmusimy.
Kobieta chce rozmawiać, mężczyzna rzadziej
Do mediatorów najczęściej dzwonią kobiety. Panowie twierdzą, że robią to dla żony. - Wydaje mi się, że dlatego, iż mają większą potrzebę rozmowy i szukania wszelkich sposobów rozwiązania konfliktu - mówi mediatorka. Przyznaje jednak, że mało kto wie w czym mogą pomóc mediatorzy. - Ludzie mylą mediacje z negocjacjami. Zdarzyło mi się też, że jedna pani myślała, że jestem jakimś medium - śmieje się mediatorka.
Ale ci, którzy skorzystali z pomocy mediatorów najczęściej wychodzą zadowoleni. - Co nie oznacza, że zawsze udaje nam się nie dopuścić do rozpadu związku. Ale zawsze pomagamy w dojściu do porozumienia, do wysłuchania na spokojnie racji każdej osobie.
Mediator bowiem nie przyznaje racji żadnej ze stron. Natomiast każda z nich ma prawo powiedzieć tyle ile pr agnie, bez przerywania, bez krzyków, z wyciszonymi emocjami. - Tu nie chodzi o to, by ktoś wygrał. Wręcz przeciwnie - każda ze stron powinna wyjść z twarzą i poczuciem, że coś dostała - dodają mediatorzy.
Z doświadczeń mediatorów wynika, że najczęstszą przyczyną konfliktów jest brak umiejętności mówienia wprost o emocjach i uczuciach. Partnerzy potrafią bardzo długo unikać drażliwych tematów, a kiedy problem urośnie - z byle powodu dochodzi do awantury i to wcale nie o to, o co ma żal jedna ze stron.
Nawet zgodne pary mają z tym problemy. Podczas mediacji specjaliści próbują spokojnie, wraz z partnerami, dotrzeć do istoty konfliktu. Kłótnie są wykluczone. Każda ze stron musi mieć czas na wypowiedzenie tego, czego chce. Tutaj mają szansę wypowiedzenia się i bycia wysłuchanymi.
- Zdarza się, że nasi klienci po raz pierwszy od lat znów wyznają sobie miłość - to dla nas wielka satysfakcja i radość - dodaje Anna Mieszczanek. - Bywa i tak, że przychodzą do nas widząc w takich rozmowach ostatnią szansę na utrzymanie niekiedy wieloletniego związku.
Mediatorzy już po pierwszych spotkaniach widzą zmiany, jakie zachodzą w ich klientach. - Podczas pierwszego spotkania partnerzy zazwyczaj unikają kontaktu wzrokowego, siedzą do siebie bokiem. Ale po kilku sesjach potrafią już powiedzieć sobie coś miłego. A pod koniec zdarza się, że patrzą na siebie z czułością - mediatorka uśmiecha się.
Ważnym elementem mediacji jest spisanie umowy. Na papierze, podpisując się pod nią osobiście i zgadzając się na przestrzeganie poszczególnych punktów. - Bardzo rzadko partnerzy taką umowę zrywają - dodaje Anna Mieszczanek.
A jeśli nie dochodzi do porozumienia?
- To przynamniej oni już wiedzą, że mogą ze sobą rozmawiać. Nawet jeśli strony ustaliły, że rozstanie jest konieczne i nic już się tutaj nie da zrobić, to przynajmniej rozstają się w zgodzie bez ranienia i obwiniania. To także wielki sukces.