Dostała platynowy pierścionek
Czy długie narzeczeństwo jest dobre? Jedni twierdzą, że lepiej poznać się sprzed ślubem. Inni, że wręcz przeciwnie. Prawdziwe oblicze pokazuje się dopiero, gdy nie zawsze jest czas na makijaż, dobry humor, albo ochota na seks czy flirt. Czy narzeczeństwo jest tylko grą wstępną?
15.03.2006 | aktual.: 30.05.2010 14:09
Czy długie narzeczeństwo jest dobre? Jedni twierdzą, że lepiej poznać się sprzed ślubem. Inni, że wręcz przeciwnie. Prawdziwe oblicze pokazuje się dopiero, gdy nie zawsze jest czas na makijaż, dobry humor, albo ochota na seks czy flirt. Czy narzeczeństwo jest tylko grą wstępną?
Dostała platynowy pierścionek z małą cyrkonią. Platynowy, bo na srebro i złoto ma uczulenie. Rodzice Karoliny i Bartka, szcześliwi i zadowoleni, podczas wspólnej kolacji postanowili, że pomogą im kupić M-4. Wyłożyli po 50 tysięcy złotych. Resztę mieli spłacać młodzi. Ale Karolina (23 lata) przez kilka następnych dni chodziła ponura, z zaczerwienionymi oczyma. A przecież powinna się cieszyć do łez! Pierścionek leżał w czerwonym zamszowym pudełku w kształcie serca. Zerkała na niego z przerażeniem i niewytłumaczalnym strachem...
Ślub przed ślubem
Odnalazła w myślach dziesiątki przykładów długoletnich par narzeczeńskich, które nagle, bez wyraźnych przyczyn, rozstawały się. Nawet wśród jej znajomych: przyjaciółka Karoliny po sześciu latach, koleżanka przyjaciółki po dziewięciu. A teraz i ona? Kiedyś bała się, że jej miłość umrze powoli, śmiercią naturalną, przed czym często przestrzegali starsi. Teraz, przyjmując pierścionek, pomyślała: Co ja, do licha, robię?!!! Przecież nie chcę ślubu, już nie chcę. Chociaż przez siedem lat na niczym bardziej mi nie zależało. Właściwie to tak, jakby ślub już dawno wzięli. Poznali się siedem lat temu, jesienią, jeszcze w liceum. Wiosną poszli do kościoła na Starym Mieście. Uklękli przed ołtarzem - przysięgli Bogu i sobie prawdziwą i wielką miłość. Miesiąc później, za pierwsze zarobione pieniądze, pojechali do Paryża. W jakimś hoteliku przy Place de la Concorde, pod białymi prześcieradłami, przy piosenkach Sade i szeroko otwartych oknach, spędzili pierwszą wspólną noc. Przez następne siedem lat byli tylko dla siebie. W
życiu i w łóżku. Karolina co prawda często słyszała, że młodzieńcze miłości szybko się kończą, że mężczyzna z natury nie jest monogamistą i Bartek będzie chciał zaznać smaku innej kobiety... ale zatykała uszy.
- Długoletnie pary narzeczeńskie nie rozstają się dlatego, że chcą poznać seks z kimś innym, nowym. Po latach miłość fizyczna jest wprawdzie mniej szalona i barwna, ale za to ciepła i bliska. Nie pozostaje czystym aktem fizycznym. Mają śmiałość szczerze rozmawiać o swojej fizyczności i intymnych przeżyciach i śmiało ich doświadczać. Dlatego czują się bezpiecznie i pewnie - tłumaczy Agnieszka Galica, psycholog. I w przypadku Karoliny i Bartka nie o łóżko chodziło. Sypiali ze sobą może niezbyt często, za to, jak przyznaje Karolina, każde pójście do łóżka było niemal metafizycznym doznaniem. Nie pociągali ją inni mężczyźni, a Bartek uważał ją za ideał kobiecości: w jego oczach była zmysłowo piękna i inteligentna.
- Problem w tym, że przez te siedem lat - poślubiłam - nie tylko Bartka, ale i jego przyjaciół - całe jego życie. O swoim zapomniałam. Mieliśmy wspólne nawet marzenia. Wszystko kojarzyło mi się z Bartkiem: Kraków, księgarnia na Krakowskim Przedmieściu, moje narty (razem je wybieraliśmy!), niezapominajki, a nawet kefir Bakomy - mówi Karolina.
Adopcja zastępcza
Podziwiała ją cała jego rodzina: ciotka Hanka - 70-letnia stara panna - niedosłyszący dziadek, energiczna babcia, dwóch mężów matki chrzestnej Bartka, jego matka i ojciec.
- Wczesny związek jest jakby przedłużeniem domu rodzinnego, z którym przecież w pewnym momencie trzeba się rozstać. Nazwałabym takie związki-adopcją zastępczą-komentuje Agnieszka Galica. - Młodzi potrzebują miłości, ale już nie od rodziców, więc szukają jej u płci przeciwnej. Tworzy się rodzaj rodziny zastępczej. Chłopak dziewczyny szybko wtapia się w jej rodzinę, i odwrotnie. Przychodzą do siebie na obiadki, a rodzice przymykają oko, że zostają u siebie na noc. Młodzi czują się dojrzałymi ludźmi. Mają atrybuty dorosłości, ale jednocześnie uciekają przed nią: nie łączy ich przecież wspólny dom, majątek, dzieci. Rodzice traktują narzeczonych niemal jak własne dzieci. I często to oni podtrzymują i przedłużają związek. Kiedy ich rówieśnicy dopiero szukali drugiej połowy, oni już, tak wcześnie, się odnaleźli. - Wspólnie uczą się codziennego reagowania - ona na mężczyzn, on - na kobiety. Poznają różnice między płciami wcześniej niż ich rówieśnicy. Ich związek nie jest tylko zauroczeniem czy samą miłością, lecz
często głęboką przyjaźnią. Są dojrzalsi od swoich rówieśników, mądrzejsi emocjonalnie- mówi Agnieszka Galica.
Wariować ze szczęścia
- Pozornie naprawdę wyglądaliśmy na wspaniałe narzeczeństwo. Ale czegoś mi brakowało. Choć zdarzały się chwile szaleństwa, jak... miłość na mrowisku czerwonych mrówek, rozmowy do 5 rano, choć o 7 trzeba wstać. Szaleliśmy godzinami nad piaszczystym brzegiem Bugu. Młodsze stażem pary przyglądały się nam z zazdrością - opowiada Karolina. - Wydawało mi się, że jesteśmy do siebie podobni. Ale w którymś momencie zaczęłam uciekać. Czasami czułam, że jestem dla niego kimś tak oczywistym, jak poranna kawa z mlekiem. Czułam się staro. Chciałam, żeby on wariował ze szczęścia, a sama zachowywałam się jak żona: podawałam mu śniadanie - odruchowo. I było jeszcze coś. Nie mogłam pojechać z kolegą na rower, bo obrażał się na śmierć i życie i robił awantury przez następny tydzień. Nie z zazdrości. Próbowałam w nim tę zazdrość wzbudzić, flirtując na jego oczach z innymi. Nie reagował. Byłam przecież jego własnością. Zaczęłam wyobrażać sobie wspólne życie i zlękłam się.
Nadal go kocham, ale jako... człowieka. Za to, że zachwyca się Bizetem, a pod nosem nuci raperskie kawałki. Że uwielbia książki, ale jak chłopczyk godzinami siedzi przed komputerem, że jadał ze mną śniadania, ale i uciekał z kumplami na piwo. Coraz częściej płakała, ale nie potrafiła podać racjonalnego powodu. W którymś momencie jego pytanie: dlaczego płaczesz, zaczęło brzmieć: czego ryczysz, beczysz, histeryzujesz? Dla niego miłość była stanem oczywistym. Wkradała się rutyna i nuda. - Próbowałam podsysać namiętność. Wyjeżdżałam na trzy dni i nie dzwoniłam, bo kiedy wracałam, znów patrzył na mnie jak za pierwszym razem. Ale tylko przez godzinę. Potem mu obojętniałam.
Nie mów, że mnie kochasz
Kilka dni temu usiadła na podłodze, włączyła płytę-Kind of Blue-Milesa Davisa i czytała swoje listy do Bartka. Tyle w nich tęsknoty za czułością i namiętnością! Jej miłość, jak przyznaje, wydoroślała. - Nie wolno zbyt często powtarzać, że miłość jest najważniejsza. Nie można ciągle mówić - smażąc jajecznicę czy podając kawę - że się kocha. Zrozumiałam to dzięki Bartkowi. To absurd, ale czuję się tak, jakby Bartek przygotował mnie do prawdziwego, dorosłego życia przy boku innego mężczyzny - opowiada Karolina.
- Często się dzieje tak, że po wieloletnim okresie narzeczeństwa, nie wiadomo dlaczego, partnerzy się rozstają. I bardzo szybko znajdują sobie nowych towarzyszy życia. Dlaczego tak jest? Bo boją się zostać sami. Nie doświadczyli przecież nawet odrobiny samotności - najpierw byli z rodzicami, później z partnerem. Ci, którzy trwali w adopcji zastępczej, bardziej niż inni obawiją się samotności-mówi Agnieszka Galica. - Jest też tak, że ten wczesny, długoletni związek przygotował ich do dojrzałej, szybkiej decyzji. Mniej się boją, nie muszą już tak dokładnie sprawdzać przyszłych partnerów.
* Karolina rozstała się z Bartkiem. Bez żadnego pretekstu. Nie zdradził jej. Nie pobił. Nie oszukał. Może wtedy byłoby łatwiej. Bolało. Najtrudniej było przyzwyczaić się do nagłej, niewyobrażalnej pustki. Wieczorem, kiedy kładła się spać, nie dzwonił już telefon. Przez pierwszy miesiąc z przyzwyczajenia sięgała po słuchawkę i wykręcała... numer zegarynki. Nie miała z kim porozmawiać. Kupiła więc czarny zeszyt w kratkę i notowała w nim swoje uwagi. Pół roku później zakochała się w kim innym. Znów na śmierć i życie. 26 grudnia, o 17, w kościele na Starym Mieście wezmą prawdziwy ślub.
Wysłuchała JUSTYNA JANCEWICZ