Doula – nowy przyjaciel rodziców
Pomaga, otacza opieką, troską, zrozumieniem. Tłumaczy decyzje lekarza podczas porodu, później pokazuje jak przewinąć i wykąpać maleństwo. Nie jest nianią, bo nie zostawiamy jej samej z dzieckiem, żeby wyjść na zakupy. Nie jest położną, bo nie ma wykształcenia medycznego. Nazywa się doula i niedawno pojawiła się w Polsce.
02.06.2009 | aktual.: 30.05.2010 23:03
Pomaga, otacza opieką, troską, zrozumieniem. Tłumaczy decyzje lekarza podczas porodu, później pokazuje jak przewinąć i wykąpać maleństwo. Nie jest nianią, bo nie zostawiamy jej samej z dzieckiem, żeby wyjść na zakupy. Nie jest położną, bo nie ma wykształcenia medycznego. Nazywa się doula i niedawno pojawiła się w Polsce.
Kim jest?
- Istniała od zawsze, ale na początku nie była tak nazywana – mówi Katarzyna Wójcik-Brylska, która sama pełni taką funkcję i jest właścicielką pierwszej w Polsce firmy organizującej szkolenia dla doul.
Nazwa pochodzi z greki i pierwotnie oznaczała kobietę usługującą innej kobiecie. Ze względu na negatywne skojarzenia, współcześnie wybiera się czasem określenie „asystentka porodowa”.
- W starożytności była to zawsze ta kobieta, która pomagała przy porodzie, ale nie była akuszerką - tłumaczy Wójcik-Brylska. - Miała także doświadczenie w opiece nad dziećmi. Ponowny rozkwit popularności douli nastąpił około 100 lat temu, kiedy do Stanów Zjednoczonych emigrowali za chlebem Europejczycy. Osiadali w nowym miejscu i nie mieli dookoła siebie najbliższej rodziny, seniorek rodu, których pomoc w pewnych sytuacjach jest nieoceniona. Dlatego kiedy odbywał się poród albo młoda mama potrzebowała pomocy przy noworodku, pojawiała się doula, najczęściej w postaci sąsiadki lub przyjaciółki rodziny. Obecnie doule działają m.in. w Stanach Zjednoczonych, Francji, Wielkiej Brytanii i w Skandynawii.
W czym dokładnie pomaga taka osoba?
- Może spędzić noc w domu młodych rodziców i pomóc im w opiece nad pociechą. Czasami o towarzystwo podczas pierwszych nocy spędzonych wspólnie z dzieckiem proszą samotne matki. Generalnie doula matkuje mamie, dba o jej dobry stan fizyczny i psychiczny. Tłumaczy, że to co dzieje się z ciałem i psychiką kobiety po porodzie jest normalne, mówi jak trzeba się z tym oswoić. Pomaga opanować sztukę karmienia piersią. Na prośbę przyszłych rodziców może uczestniczyć w porodzie, tłumaczyć rodzącej co dokładnie robi teraz lekarz lub położna, odpowiadać na wszystkie ważne pytania, pomóc podejmować decyzje, kiedy kobieta doświadcza okropnego bólu i nie zawsze wie do końca co się z nią dzieje. Ważne jest także to, że nie jest ona tylko asystentką kobiety – z jej pomocy mogą także skorzystać młodzi ojcowie, którzy obawiają się nowej życiowej roli, nie zawsze rozumieją zachowanie swoich partnerek w tych trudnych dniach, przeraża ich także wizja zbliżającego się porodu.
A jak na doulę reagują nasi lekarze?
- Źle – śmieje się Katarzyna Wójcik-Brylska. – Podchodzą do nas jak do jeżozwierzy. Traktują trochę jak konkurencję. A przecież naszą intencją nie jest wchodzenie w kompetencje personelu medycznego. Nie mamy kwalifikacji, które pozwoliłyby nam ich w jakikolwiek sposób zastąpić. I nie uważamy, że wszystko wiemy najlepiej. Dobra doula musi posiadać dużo pokory.
Skąd pomysł na rozpoczęcie podobnej inicjatywy w Polsce?
- Sama jestem doulą myślę, że już z 15 lat, chociaż przez większość czasu pełniłam tę funkcję nieświadomie – opowiada Katarzyna Wójcik-Brylska. – A z takim zawodem pierwszy raz spotkałam się 2 lata temu, kiedy z Waszyngtonu do Polski przyjechała z nowonarodzonym dzieckiem i towarzyszącą jej doulą moja koleżanka. Ponieważ spędziły razem w kraju 2 miesiące, miałam czas zapoznać się z pracą douli, wypytać ją o wiele rzeczy. Przeszłam wtedy takie prywatne szkolenie, jeden na jednego. Od tego momentu sama zaczęłam pełnić takie usługi.
Ile podobnych rodzinnych pomocnic działa obecnie w Polsce?
- Tylko cztery i tylko w Warszawie, ale wciąż szukamy kandydatek – mówi Wójcik-Brylska. – Właśnie staram się o dotację na prowadzenie firmy i szkolenie nowych pracowników z Unii Europejskiej.
Szkolenie douli to połączenie wiedzy z zakresu psychologii, rehabilitacji, położnictwa. Kandydatka do pełnienia tej funkcji powinna także mieć osobiste predyspozycje, traktować tę pracę jak powołanie, bo bycie doulą wyklucza „odbębnianie” obowiązków. Najlepiej także aby miała na koncie doświadczenia w opiece nad dzieckiem. I nie liczyła na to, że ta praca stanie się jedynym sposobem zarobku. Przynajmniej na razie.
- Póki co nie da się tego traktować jako głównego źródła utrzymania. Ale planujemy rozszerzyć działalność, chcemy sprowadzać gości z zagranicy i rozpropagować tę formę pomocy rodzicom w Polsce.