Blisko ludziDysproporcje w pensjach. "Mój mąż nie ma matury, a w dobre miesiące potrafi zarobić ponad 10 tysięcy"

Dysproporcje w pensjach. "Mój mąż nie ma matury, a w dobre miesiące potrafi zarobić ponad 10 tysięcy"

Dwie pary, jeden punkt styczny: choć ona jest od niego dużo lepiej wykształcona, to on przynosi do domu więcej pieniędzy. Klaudia uczy polskiego. Agnieszka, choć po prawie, nigdy nie pracowała w zawodzie. – Wykształcenie często pomaga, ale jego brak wcale nie przeszkadza w sukcesie finansowym – mówi coach Karolina Cwalina-Stępniak.

Dysproporcje w pensjach. "Mój mąż nie ma matury, a w dobre miesiące potrafi zarobić ponad 10 tysięcy"
Źródło zdjęć: © East News

30.11.2019 | aktual.: 30.11.2019 16:16

Klaudia zawsze wiedziała, że będzie uczyć w szkole. Pochodzi z rodziny nauczycielskiej, jej mama i dziadkowie byli nauczycielami. Gdy okazało się, że jest dobra z polskiego, wymarzyła sobie, że będzie nauczać tego przedmiotu. Dopięła swego. Ukończyła studia z wyróżnieniem, dostała pracę w szkole podstawowej w swoim rodzinnym mieście. Cieszyła się, choć jednocześnie miała świadomość, że się nie dorobi. – To jednak nie miało dla mnie znaczenia, bo nauczyciel to zawód z powołania, jak lekarz – uważa Klaudia.

Jej mąż Łukasz jest po samochodówce, do matury nie podszedł, bo wciągnął się w pracę. Poznali ich ze sobą wspólni znajomi. Klaudii, która pochodzi z wyedukowanej rodziny, brak wykształcenia Łukasza na początku trochę przeszkadzał, ale gdy się zakochała, przymknęła na to oko. Zwłaszcza że Łukasz zaimponował jej swoją zaradnością. Nigdy nie bał się żadnej pracy. W wakacje, zamiast odpoczywać, wyjeżdża do pracy za granicę. – Odkłada na własny biznes – mówi Klaudia. – Wiem, że dopnie swego i osiągnie sukces.

Na razie Łukasz pracuje w prywatnym warsztacie samochodowym, choć warsztat to spore uproszczenie: jego szef zatrudnia 30 osób i bardzo dobrze płaci. – Łukasz ma też drugą dorywczą pracę i w dobre miesiące potrafi zarobić ponad 10 tysięcy. Największy minus jest taki, że ciągle nie ma go w domu, a gdy jest, to ja muszę sprawdzać klasówki albo przygotowywać się do lekcji, więc często się mijamy – przyznaje Klaudia. – Ale coś za coś. Klaudia i Łukasz mają po 33 lata, planują dziecko.

"Czuję się jak zbity pies"

– Trudno nie zgodzić się z tym, że dziś wykształcenie ma mniejsze znaczenie niż kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu – przyznaje Karolina Cwalina-Stępniak, life & business coach, autorka programu dla kobiet "Sexy zaczyna się w głowie", specjalistka w poradni psychoterapeutyczno-coachingowej Inner Garden. – Wiele zawodów balansuje na granicy między różnymi obszarami wiedzy. W wielu dziedzinach wiedzę można zdobywać samodzielnie lub przez praktykę.

Według Karoliny Cwaliny-Stępniak wykształcenie często pomaga, ale jego brak wcale nie przeszkadza w sukcesie finansowym. Z danych wynika, że dziś kobiety są lepiej wykształcone niż mężczyźni. Kobiety to też większość studentów uczelni wyższych. – Z mojego doświadczenia wynika, że chętniej szukają dodatkowych źródeł wiedzy i inspiracji, chętnie się dokształcają i rozwijają – mówi Karolina Cwalina-Stępniak. Mimo to, jak wynika z danych GUS-u za rok 2018, zarabiają średnio o 18,5 proc. mniej niż mężczyźni.

Wie coś o tym Agnieszka, żona Rafała. Ona po prawie i po kursach psychoterapeutycznych – psychologia zawsze była jej pasją. Tata zawsze powtarzał, że jest mądra, pracowita i oczytana, więc na pewno dużo w życiu osiągnie. Tak się jednak nie stało, przynajmniej na razie. Agnieszka ma 31 lat, pracuje jako asystentka prezesa w firmie obuwniczej, gdzie nie zarabia nawet średniej krajowej. Jej koleżanki po prawie podobnie jak ona rozsiały się po różnych prywatnych firmach. – Myślałam, że dyplom i kursy psychoterapeutyczne będą dla pracodawców atutem, a okazało się, że czują się z moimi kwalifikacjami zagubieni – wyznaje Agnieszka.

Zagubiony nie jest na pewno jej mąż Rafał, który pochodzi z rodziny, w której z pokolenia na pokolenie prowadzi się własny biznes. Rafał niespecjalnie przykładał się do nauki. Edukację zakończył na ogólniaku, pod naciskiem rodziców zrobił maturę. Jako dziewiętnastolatek uruchomił swój pierwszy biznes – budkę z hot-dogami. I tak już zostało. Dziś ma kilka budek (prowadzi je z kolegą), jest też właścicielem firmy organizującej imprezy i eventy. – Latem potrafi miesięcznie zarobić kilkanaście tysięcy złotych. A przy tym widzę, że praca daje mu frajdę, radość, że on tym żyje. Sukcesy tylko go napędzają. Chodzi cały nabuzowany, rozpiera go energia. Wyglądam wtedy przy nim jak zbity pies.

Niedługo życie Agnieszki i Rafała się zmieni, bo w drodze jest ich pierwsze dziecko. Agnieszka cieszy się, że Rafał zarabia spore pieniądze. – Dziecko to wydatki. Z mojej pensji raczej trudno byłoby wyżyć przy dzisiejszych cenach – mówi.

Nie bój się ryzyka

Jak Klaudia i Agnieszka czują się z tym, że choć są lepiej wykształcone od swoich mężów, zarabiają od nich dużo mniej?

Klaudia: – Nie będę się złościć na los, bo sama wybrałam sobie taki zawód a nie inny. Chciałam być nauczycielką i nią jestem. Łukasz czasem mnie namawia, żebym to rzuciła w diabły, ale szczerze, nie wyobrażam sobie życia bez szkoły. Więc po prostu pogodziłam się z tym, że pod względem zarobków nigdy nie dorównam Łukaszowi i nawet w głębi serca jestem mu wdzięczna, że jest tak obrotny, bo dzięki temu ja mogę być nauczycielką.

Agnieszka: – Trochę mnie to irytuje, a czasami nawet bardzo. Widzę po sobie, że entuzjazm Rafała jest odwrotnie proporcjonalny do mojego, to znaczy, że gdy jemu coś wychodzi, osiąga sukces, do mnie dociera, że nie udało mi się spełnić marzeń i utknęłam w mało ciekawej pracy. Czasem myślę, że może powinnam zaryzykować i iść w stronę psychoterapii, ale brakuje mi odwagi.

Nie dziwi to Karoliny Cwaliny-Stępniak, która przyznaje, że kobietom często brakuje pewności siebie i determinacji, żeby wprowadzać radykalne zmiany w swoim życiu lub ryzykować, co jest nieodłącznym elementem biznesu. – To powoli się zmienia, jednak wydaje mi się, że nadal pokutuje w nas wychowanie, w którym uczy się nas uległości, bycia spokojną, grzeczną i czekania na swoją kolej – zauważa Cwalina-Stępniak.

To przede wszystkim kobiet dotyczy termin tzw. lepkiej podłogi. Chodzi o sytuację, w której kobiety częściej wybierają zawody, w których nie istnieje wcale (bądź istnieje rzadko) możliwość awansu na wyższe stanowiska, a posady te są kiepsko opłacane. To takie zawody jak m.in. urzędniczka, pracownica biurowa.

– Mężczyźni często rzucają się na głęboką wodę, bez wiedzy i kompetencji. Mogą wiele stracić, ale też dzięki temu zyskują więcej – sumuje Karolina Cwalina-Stępniak.

Imiona bohaterów zostały zmienione.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (468)