Dziecko do domu!

Dziecko do domu!

Dziecko do domu!
18.08.2008 16:59, aktualizacja: 30.05.2010 20:15

Czy w miejscach publicznych powinny być wydzielone przestrzenie dla rodziców z dziećmi?

Oburzona internautka opowiada koleżankom na forum kobiecym o drastycznej, według niej, scenie. Zobaczyła, jak matka karmiła piersią w restauracji swoje dziecko. To ją nie tylko oburzyło, ale także wzbudziło odruch wymiotny. Według opowieści forumowiczki, kelnerka zmusiła matkę, żeby nakarmiła dziecko w łazience. Czy w związku z takimi postawami rodzice z dziećmi powinni być izolowani od bezdzietnych?

Tu wolno karmić?

Trudno w Polsce znaleźć restauracje, w których są wyznaczone miejsca dla rodziców z maluchami, nie wspominając o specjalnych pokojach, w których mamy spokojnie mogłyby karmić piersią. Na tego typu „luksus” zazwyczaj można liczyć jedynie w restauracjach „fast food”, ewentualnie w dużych sklepach czy niektórych centrach handlowych. Gdzie mają się więc podziać rodzice z dziećmi? Bo przecież w parkach też mogą natknąć się na dorosłych, dla których widok maleńkiego dziecka przy piersi, czy w ogóle niemowlaka może wydawać się odrażający.

Ze skrajności w skrajność

Oczywiście, opisana wyżej internautka jest przedstawicielką grupy wyrażającej dość skrajne poglądy. Oburzone miny dorosłych, którzy muszą znosić dziecko jedzące przy stoliku obok, nie należą do rzadkości. Z drugiej strony, trudno im się dziwić, gdy maluch krzyczy w niebogłosy, a rodzice zadowoleni z pisków rozkosznego synka czy uroczej córeczki, dopingują, by dziecko nie przestawało się wydzierać. Bo przecież i takich rodziców nie brakuje.

Chcę wyjść do restauracji

Matki z dziećmi to normalni obywatele, mający takie same prawa, jak wszyscy inni. Dlaczego więc mają być dyskryminowane? Czy wydzielenie specjalnego miejsca dla rodziców z dziećmi to objaw właśnie dyskryminacji czy ułatwienie dla wszystkich? Mama 2-letniego synka twierdzi, że raczej ułatwienie. „Czasami mam ochotę wyjść z małym do restauracji. Ale po pierwsze wiem, że jak zapłacze, to od razu spotkam się z oburzeniem innych gości, co nawet rozumiem – chcą zjeść w spokoju. Po drugie, smród papierosów... Wolałabym mieć wydzielone miejsce, z dala od palaczy i głośnej muzyki. A tak mogę wyjść najwyżej do ogródka przy restauracji, ale to też tylko latem. Ale to chyba w Polsce niemożliwe. Zresztą, nie wiem, jak jest w dużych miastach, sama mieszkam w dość małym...” opowiada dziewczyna.

Wojna rodziców z bezdzietnymi

Z jednej więc strony dorośli, dla których widok dzieci jest oburzający i odrażający, z drugiej rozkochani w swoich słodkich maleństwach rodzice pozwalający dzieciakom na wszystko.

Kompromis

Najlepszym rozwiązaniem w tego typu sporach jest zachowanie zdrowego rozsądku. Czy jest to możliwe? Oczywiście, ale bardzo trudne. Zarówno rodzice, jak i dorośli, którzy nie lubią małych dzieci, muszą uznać pewne kompromisy. Mamy muszą zrozumieć, że ich głośne pociechy mogą przeszkadzać gościom restauracji. Jednak oni muszą też pojąć, że małe dzieci czasami bywają uporczywe. Warto też pomyśleć, że karmienie jest naturalne, dla wielu piękne. I nie ma nic wspólnego z obscenicznością.