Emocje w dobie wojny. "Po fali empatii może przyjść moment rozdrażnienia i zmęczenia"
Ewa usłyszała od swojej matki, że "za dużo pracuje, zamiast w obecnej sytuacji spędzać więcej czasu z rodziną". Skończyło się kłótnią. – Każda sytuacja, która wybija ludzi z codziennego rytmu i z nawykowych zachowań, jest źródłem zamieszania oraz intensywnych emocji. A tutaj mówimy przecież o sytuacji wojny – zauważa psycholog dr Małgorzata Godlewska.
22.03.2022 16:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Ostatnio byłam świadkiem pewnego incydentu – opowiada pani Agata z Radomia. – Codziennie zaprowadzam dzieci do przedszkola. Gdy mam czas, zamieniam parę zdań z innymi matkami. Dotąd omawiałyśmy sprawy naszych dzieci, ale ostatnie tygodnie to oczywiście głównie wojna w Ukrainie. Podczas jednej z rozmów doszło do niezbyt przyjemnego zdarzenia. Jedna z matek stwierdziła, że jej wojna w ogóle nie interesuje i dopóki w Radomiu jest spokojnie, to ona ma inne sprawy na głowie. Inną matkę wyprowadziło to z równowagi. Ofuknęła ją, że nie powinna tak mówić, bo wojna w Ukrainie dotyczy nas wszystkich. Zrobiło się niemiło, panie rozstały się pokłócone. Nie rozmawiają ze sobą.
Powyższa sytuacja nie dziwi dr Małgorzaty Godlewskiej, adiunkta Wydziału Psychologii Uniwersytetu SWPS. – Każdy człowiek inaczej radzi sobie z trudnymi sytuacjami i ma do tego prawo. Jedna matka stwierdzi, że wojna jej nie interesuje, a dla drugiej będzie to niezrozumiałe. Po prostu trzeba pamiętać, że różnie reagujemy na stres. Dla jednych sposobem radzenia sobie z nim będzie uruchomienie empatii i rzucenie się w wir pomocy, zaangażowanie emocjonalne, fizyczne, materialne, a dla innych postawa odwrotna: całkowite odcięcie się od tego, co się dzieje.
Nieprzyjemna sytuacja miała ostatnio miejsce także w domu pani Magdaleny. – Odwiedziłam z synkiem rodziców. Chwilę pobawili się z wnukiem, ale potem pojawił się temat Ukrainy i Rosji. Mój syn ma sześć lat i wszystko koduje. Powiedziałam tacie, że porozmawiamy o tym innym razem, ale on nie odpuszczał. Jego zdaniem to jest teraz najważniejszy temat, był więc na mnie zły, że nie chcę o tym rozmawiać. Chodziło mi o to, żebyśmy nie omawiali wojny przy moim synu, jednak mój ojciec szedł w zaparte. Zdenerwował się na mnie, że uciekam od najważniejszego teraz tematu i próbuję chować syna pod kloszem – relacjonuje pani Magdalena. – Wizyta ogólnie była nieudana. Mój syn po powrocie do domu wybuchł histerycznym płaczem i nie mogłam go uspokoić.
ZOBACZ TEŻ: Emocje wokół wojny w Ukrainie powoli stygną? "To naturalny proces oswajania się z sytuacją"
Obawy, poczucie zagrożenia, destabilizacja
Pytam dr Małgorzatę Godlewską, czy wojna w Ukrainie może przekładać się na większą nerwowość wśród Polaków. – Jak najbardziej. Każda sytuacja, która wybija ludzi z codziennego rytmu i z nawykowych zachowań, jest źródłem zamieszania oraz intensywnych emocji. To jest rzecz naturalna. A tutaj mówimy przecież o sytuacji wojny, w której zaczynamy obawiać się o własne bezpieczeństwo, o los naszych bliskich, ale również innych ludzi. Z jednej strony uruchamia się w nas empatia. Z drugiej strony zaczynamy się zastanawiać, co będzie ze stabilnością naszego życia. Tutaj dodatkowo dochodzi poczucie zagrożenia. Osoby wrażliwe będą to przeżywać bardzo mocno. Pesymiści zaczną snuć czarne scenariusze – mówi psycholog.
Dr Godlewska uważa, że nasza nerwowość może z czasem jeszcze bardziej się nasilić. Powodem będą m.in. negatywne zmiany ekonomiczne. – Zawsze w czasach kryzysu, a zwłaszcza wojny, pojawia się destabilizacja codzienności. Wzrastają ceny, więc pod względem ekonomicznym zaczyna wieść nam się gorzej. To wszystko składa się na to, że poziom trudnych emocji jest zwiększony – tłumaczy ekspertka.
Takie sytuacje, według ekspertki, na pewno będą zwiększać napięcie w społeczeństwie. – Oczywiście nie wiemy, co będzie dalej, myślę jednak, że po fali udzielania pomocy i rozeznania się w sytuacji może przyjść moment rozdrażnienia i zmęczenia, szczególnie jeśli ktoś skutki wojny dotkliwie odczuje na własnej skórze – podkreśla dr Godlewska.
Wiedza jako antidotum na stres
Ewa, lat 36, usłyszała ostatnio od swojej matki, że za dużo pracuje, zamiast w obecnej sytuacji spędzać więcej czasu z rodziną. Skończyło się kłótnią. – Zadzwoniłam porozmawiać, robię tak co kilka dni. Od początku czułam, że matkę coś ugryzło. Wypytywała mnie o pracę, co zdarza się jej raczej rzadko, a kiedy okazało się, że biorę nadgodziny i mam sporo dodatkowych zleceń, dosłownie wybuchła. Nasłuchałam się o sobie, że nie umiem ustalić priorytetów i że praca nie powinna być teraz dla mnie najważniejsza, skoro nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Według niej rodzina zawsze powinna być na pierwszym miejscu, a już teraz szczególnie – relacjonuje Ewa. – Ja to rozumiem, ale nie należy popadać w przesadę. Zresztą po wszystkim dotarła do mnie ironia tej sytuacji. Słyszę, że rodzina jest najważniejsza, a ostatecznie pomiędzy mną a moją matką dochodzi z tego powodu do kłótni.
Dlatego ekspertka Uniwersytetu SWPS przypomina, że o ile nie mamy wpływu na odczuwane emocje, o tyle mamy wpływ na to, w jaki sposób (i czy w ogóle) je wyrażamy. – Warto obecną sytuację potraktować jako moment na to, aby zastanowić się, jakie wartości są dla nas ważne i jak postrzegamy relacje z innymi ludźmi – podpowiada psycholog. – Antidotum na stres i sposobem na obniżenie napięcia zawsze jest też zdobywanie wiedzy. Ale powinna być ona rzetelna, a żyjemy w dobie dezinformacji i fake newsów, dlatego trzeba wybierać wiarygodne źródła informacji i nie słuchać tzw. domorosłych ekspertów wypowiadających się między innymi w mediach społecznościowych.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!